Romuald Krajewski: Czeka nas trudna przyszłość
Z prof. Romualdem Krajewskim, wiceprezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, prezydentem Europejskiej Unii Lekarzy Specjalistów, rozmawiają Ryszard Golański i Marta Jakubiak.
Foto: Marta Jakubiak
Dlaczego Prezydium NRL wydało 31 stycznia oświadczenie, w którym poparło koleżanki i kolegów z Tureckiego Stowarzyszenia Lekarskiego?
Lekarze na całym świecie, pełniąc swoją misję, mogą narazić się na represje. To część naszego powołania. Koledzy w Turcji znaleźli się właśnie w takiej sytuacji. Już podczas trwania protestów społecznych alarmowali, że medycy udzielający pomocy demonstrantom są prześladowani.
Poparcia udzieliły im wówczas europejskie i światowe stowarzyszenia lekarzy. Sprawa trochę ucichła, ale znów powróciła, ponieważ lekarze mieli odwagę przypomnieć, że każdy konflikt powoduje ogromne cierpienia i jest problemem zdrowia publicznego, co okazało się niezgodne z oficjalną linią polityczną.
W przyrzeczeniu lekarskim wyraźnie mówimy, że lekarz musi udzielić pomocy choremu, jeśli ten jej potrzebuje, niezależnie od tego, jakiej jest narodowości, jakie ma poglądy. Lekarz ma obowiązek działać zgodnie z zasadami etyki, które są bardzo podobne na całym świecie. Koledzy z Turcji zwrócili uwagę na cierpienie ludzi, ofiary działań wojennych i choroby, które z nich wynikają.
Mówienie o takich problemach jest prawem i obowiązkiem lekarzy. Dlatego europejskie i światowe organizacje apelowały do władz tureckich, a także przedstawicieli Unii Europejskiej, WHO i ONZ o interwencję w sprawie prześladowań lekarzy, aresztowania większości kierownictwa organizacji lekarskich, przeprowadzania rewizji w domach i biurach, zabierania sprzętu. To bardzo przykra sytuacja, która ulega eskalacji. I można się spodziewać, że szykany tak szybko się nie zakończą.
Dotychczas chyba żaden z rządów europejskich nie postąpił tak wobec lekarzy…
Kiedy pojawia się jedyna słuszna polityka, niektóre działania lekarzy mogą być traktowane jako wrogie. W Turcji lekarze są szykanowani za postępowanie, które nie tylko jest dobre, ale wręcz wymagane. Wynika z etyki naszego zawodu. Są karani za to, co powinni robić.
Już drugą kadencję jest pan prezydentem najstarszej i największej organizacji lekarskiej w Europie, czyli Europejskiej Unii Lekarzy Specjalistów (Union of European Medical Specialists). Jak w UEMS postrzegany jest polski lekarz i polski samorząd?
Jako lekarze jesteśmy postrzegani bardzo pozytywnie, a nasz samorząd jako solidna i silna organizacja. Uważa się też, i słusznie, że Polacy to ludzie, którzy pracują dobrze i rzetelnie. Polska to kraj, który może wnieść do wspólnej Europy dużo dobrego. Potwierdza to fakt, że pierwszym wiceprezesem w Standing Committee of European Doctors (CPME), drugiej dużej organizacji lekarzy europejskich, został prezes NRL Maciej Hamankiewicz. UEMS skupia wszystkie kraje europejskie, CPME prawie wszystkie, a więc wybór polskich lekarzy na tak ważne stanowiska świadczy o uznaniu dla naszego kraju.
Często słyszy się, po co nam ten samorząd. Jak ważne jest istnienie samorządów lekarskich?
Nie ma na świecie kraju, w którym zawód lekarza byłby nieregulowany. Nadzór, i to bardzo ścisły, jest wszędzie. Pytanie tylko, czy będzie pełnił go samorząd, czy rząd? W Europie zdecydowana większość krajów odpowiada: samorząd, w postaci izb lekarskich. To element demokratycznego porządku prawnego i podziału władzy. Kraje dawnej Europy Wschodniej zdecydowanie idą w tym kierunku. Izby lekarskie zazwyczaj mają bardzo mocną pozycję.
W niektórych krajach z mocy prawa biorą udział w wielu działaniach systemu ochrony zdrowia, np. zajmują się kształceniem i jego organizacją, w innych – tylko tym, co jest podstawą działania samorządu, czyli wydawaniem prawa wykonywania zawodu i prowadzeniem rejestru. W większości krajów w rękach samorządu jest również odpowiedzialność zawodowa. Tam, gdzie istnieją izby lekarskie, istnieje też przekonanie, że tylko ci, którzy wykonują zawód lekarza, mogą określić, jak powinien być on wykonywany i są w stanie ocenić, czy jest wykonywany właściwie.
A w przypadku nadzoru rządu?
W Europie model nadzoru państwowego istnieje w krajach skandynawskich, ale one mają ogromną kulturę dialogu społecznego, kulturę prawną i liberalną tradycję demokratyczną. Część zadań izby pełnią tam stowarzyszenia lekarzy. Uważam jednak, że generalnie model samorządowego nadzoru jest zdecydowanie lepszy niż administracyjny. Zadania samorządu określają akty prawne i działa on dla dobra publicznego. Nie jest organizacją interesu, jak związki zawodowe czy stowarzyszenia, których zadaniem jest walka o różne dobra ich członków, działanie w ich interesie.
To niepopularna teza wśród lekarzy… W polskiej ustawie o izbach lekarskich zapisane jest, że izba ma dbać o warunki, w jakich lekarz pracuje i jakie za swoją pracę otrzymuje wynagrodzenie.
Porządek prawa oznacza, że nadrzędne są zapisy Konstytucji, a dopiero potem te ustawowe. Konstytucja mówi, że samorządy zawodów zaufania publicznego można tworzyć w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony.
Każde z 24 zadań, które zapisano w ustawie, należy rozumieć w ten sposób, że dbamy o warunki wykonywania zawodu tak, by interes publiczny polegający na korzystaniu z dobrej jakości usług zdrowotnych był gwarantowany. To dyskretna, ale ważna różnica. Dbając o interes publiczny mówimy na przykład, ile lekarze powinni zarabiać aby ich wynagrodzenia zapewniały wysoką jakość pracy i bezpieczne leczenie.
Koordynuje pan pracę Ośrodka Studiów, Analiz i Informacji NIL. Po co w samorządzie lekarskim taka komórka?
Potrzebna jest w każdej organizacji, ponieważ służy tzw. evidence-based policy. Podejmując różnego rodzaju decyzje, można mieć o czymś silne osobiste przekonanie, ale należy sprawdzić, czy jest to również przekonanie tych, których reprezentujemy. Służą temu badania opinii środowiska. Mamy już sporo wiedzy na ten temat, co pozwala nam mówić o faktach. W naszych badaniach współpracujemy z Instytutem Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Które z dotychczas przeprowadzonych badań przyniosło najbardziej zaskakujące wyniki?
Chyba to dotyczące „Gazety Lekarskiej”. Słyszy się, że nikt jej nie czyta, że jest wyrzucana do kosza. Badanie przeprowadzone na dużej grupie respondentów pokazało, że jest zupełnie inaczej: ponad 90 proc. lekarzy ją czyta. Zaskakujące bywają też wyniki badań, w których pytamy o obraz ochrony zdrowia. Mniej niż połowa, ale istotna część naszego środowiska dobrze ocenia warunki swojej pracy, większość pozytywnie określa relacje z pacjentami, mniej więcej jedna trzecia nie narzeka na dochody.
Które analizy miały przełożenie na realne działania samorządu?
Na przykład te dotyczące opinii młodych lekarzy i kształcenia specjalistycznego. Dzięki wynikom tych badań zwrócono uwagę na wiele aktualnych problemów, co potem znalazło odzwierciedlenie w postulatach zgłoszonych przez NRL do MZ w formie zdania odrębnego.
Przyjemną niespodzianką było, że jedynym elementem systemu kształcenia podyplomowego, który został pozytywnie oceniony w badaniu opartym na opinii 2700 respondentów, okazali się kierownicy specjalizacji. Mimo że nie są premiowani za pracę z odbywającymi specjalizację, to nadal poświęcają młodym lekarzom bardzo dużo czasu, a ci to doceniają. Myślę, że ten cenny fakt mógłby nam umknąć, gdyby takiego badania nie było.
„Stomatologia 2016” to również bardzo ważne badanie. Uzyskaliśmy wiele cennych informacji o tym, jakie lekarze dentyści mają warunki pracy i na jakie trudności napotykają. Kiedy toczyła się dyskusja o aparatach rtg. w gabinetach stomatologicznych i tworzone były przepisy regulujące ich stosowanie, mogliśmy oprzeć się na konkretnych danych, które wcześniej zebraliśmy.
Jakie badania planowane są w najbliższej przyszłości?
Przede wszystkim dotyczące zdrowia lekarzy. Wiemy już, że wypalenie zawodowe dotyczy co najmniej 40 proc. lekarzy, a także że tylko jedna czwarta lekarzy i lekarzy dentystów ocenia stan swojego zdrowia jako dobry. Musimy poznać więcej szczegółów dotyczących tej kwestii, aby lepiej zorganizować pomoc w problemach zdrowotnych naszych koleżanek i kolegów.
Jest pan koordynatorem Konferencji Prezesów Towarzystw Lekarskich. Jakie działania podejmowane są przez KPTL i czemu służą?
Konferencja została powołana dziesięć lat temu, by rozmawiać o sprawach związanych z kształceniem lekarzy, ale też dyskutujemy o sprawach bieżących, istotnych dla naszego środowiska, jak np. finansowanie ochrony zdrowia. Do tej pory do KPTL przystąpiło 91 towarzystw naukowych. Spotykamy się cyklicznie w siedzibie NIL.
KPTL jest nieformalną grupą bardzo wpływowych osób, która wypowiada się z nadzieją, że w cywilizowanym kraju, jakim Polska niewątpliwie jest, jej głos będzie wzięty pod uwagę w dyskusjach na tematy dotyczące ochrony zdrowia. W naszych spotkaniach wielokrotnie uczestniczył minister zdrowia, spotykaliśmy się też m.in. z przedstawicielami Narodowego Centrum Nauki czy Centrum Badań i Rozwoju, CMKP, CEM, z młodymi lekarzami. Wiemy, że nasze opinie są bardzo ważne i powinny mieć duży wpływ na podejmowane rozwiązania legislacyjne.
Niedawno w NIL powstał Ośrodek ds. Wytycznych Postępowania w Praktyce Medycznej. Czym się zajmuje i jakie ma cele do realizacji w najbliższym czasie?
Po wielu latach doczekaliśmy się oficjalnego uznania faktu, że tworzenie wytycznych postępowania w praktyce medycznej to działalność naukowa, która musi być prowadzona w oparciu o wyniki badań naukowych. Nie jest to zadanie ani administracyjne, ani prawne. Wytyczne postępowania w praktyce to aktualne, opracowane na najwyższym aktualnie możliwym poziomie podsumowania tego, co wiemy o postępowaniu w danym problemie klinicznym.
Lekarze otrzymują gotowe wnioski. Nie mogą być one jednak traktowane jako nakaz postępowania, bo istnieje indywidualna zmienność, a sytuacje medyczne są niezwykle skomplikowane. Lekarz musi umieć rozpoznać, kiedy ma do czynienia z sytuacją typową i zastosować wytyczne, a kiedy ma do czynienia z sytuacją nietypową i ich zastosowanie byłoby błędem. Na tym polega urok i trudność naszego zawodu.
Jak ma się praca ośrodka do wytycznych, które opracowują polskie i międzynarodowe lekarskie towarzystwa naukowe?
Nie mamy zbyt wielu funduszy na tworzenie wytycznych w Polsce, dlatego zwykle opieramy się na tych tworzonych za granicą, czasami są one formalnie adaptowane. Zadaniem ośrodka nie jest opracowywanie wytycznych ani nawet ich adaptacja, bo to wymaga ogromnej wiedzy fachowej i dużych nakładów. Mamy po prostu wspierać działania towarzystw naukowych, by polskich wytycznych było jak najwięcej i żeby były jak najlepszej jakości.
Jest pan lekarzem czynnie wykonującym zawód – neurochirurgiem w Klinice Nowotworów Głowy i Szyi Centrum Onkologii-Instytutu w Warszawie. Jak te dwie sfery – lekarza i samorządowca – udaje się pogodzić?
Przychodzi taki moment, kiedy trzeba następnemu pokoleniu przekazać to, co się umie i oddać mu pole do działania. Jestem na takim etapie rozwoju zawodowego, że mogę mniej czasu spędzać w klinice, co mam nadzieję, czują i doceniają moi młodsi koledzy, bo mają więcej samodzielności i odpowiedzialności. Wciąż koordynuję pracę zespołu w klinice, ale praktycznie zrezygnowałem z operowania. Dzięki temu mogę więcej czasu poświęcić pracy dla naszego środowiska i polityce zdrowotnej.
Jaka przyszłość czeka polską ochronę zdrowia i jak wpisuje się w tę wizję samorząd lekarski?
Myślę, że to będzie trudna przyszłość. Dzięki zawartemu niedawno porozumieniu lekarzy rezydentów z ministrem zdrowia zobaczyliśmy światełko w tunelu, ale ten tunel jest bardzo długi. Samorząd lekarski nieraz będzie na pierwszej linii. Zapewne jeszcze wielokrotnie będziemy mieli odmienne zdanie niż rząd czy płatnicy, bo wiemy, jak proponowane rozwiązania przekładają się na codzienną praktykę lekarską i sytuację pacjenta.
Chcemy jednak, by ten ważny i nieunikniony spór odbywał się w sposób cywilizowany. Spierajmy się, ale słuchajmy siebie nawzajem, starajmy się znajdować wspólne cele. Ochrona zdrowia musi istnieć, bo w każdym społeczeństwie żyją chorzy ludzie wymagający pomocy. Pacjenci zawsze będą potrzebowali lekarzy, a lekarze zawsze będą im pomagać, ale to, w jakich warunkach będzie realizowana opieka zdrowotna, w dużym stopniu zależy od jakości dialogu z decydentami i wzajemnego zrozumienia.