24 listopada 2024

Rządowy luz. Uproszczony tryb zatrudniania lekarzy spoza UE

Lekarzom i stomatologom spoza UE poluzowano dostęp do wykonywania zawodu w Polsce. Będzie im znacznie łatwiej o pracę. Oburzenia i obaw nie brakuje, bo to zasadnicza zmiana dotychczasowych reguł gry – pisze Mariusz Tomczak.

W styczniu pierwsi lekarze spoza UE otrzymali zgodę na wykonywanie zawodu w ramach tzw. systemu uproszczonego. Foto: pixabay.com

Jest wiele argumentów wskazujących na to, że kontrowersyjna liberalizacja przepisów dotyczących medyków spoza UE nie jest związana z trwającą pandemią. Trzeba jednak spojrzeć na szerszy kontekst społeczno-polityczny. Bez tego trudno zrozumieć niedawne zmiany w przepisach prawa wprowadzone z myślą o cudzoziemcach.

Na mocy „ustawy covidowej” uchwalonej 28 października przez Sejm lekarze i stomatolodzy spoza UE zyskali możliwość pracy w Polsce na określony zakres czynności zawodowych, czas i miejsce zatrudnienia w podmiocie wykonującym działalność leczniczą. Wymagania w stosunku do nich są mniejsze niż stawiane osobom kończącym kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny w polskich uczelniach.

Jeszcze dalej poszła uchwalona 27 listopada i podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę w ostatnich dniach grudnia „ustawa o kadrach medycznych”, pozwalająca m.in. na zatrudnianie medyków spoza UE o niedostatecznie weryfikowanych kwalifikacjach i kompetencjach zawodowych (bez nostryfikacji dyplomu, bez odbycia lub uznania stażu podyplomowego, bez zdania egzaminu LEK czy LDEK) oraz bez weryfikacji znajomości języka polskiego (wystarczy złożenie oświadczenia).

Pandemia jako pretekst

– Pod pretekstem walki z bieżącą sytuacją epidemiczną wprowadza się możliwość uzyskania prawa wykonywania zawodów lekarza i lekarza dentysty na okres pięciu lat. Tak długi czas, na jaki ma być przyznawane „warunkowe” PWZ, zaprzecza tezie, że rozwiązanie to ma charakter czasowy i związane jest z sytuacją epidemiczną. Mamy do czynienia z trwałym i systemowym poluzowaniem dostępu do zawodów medycznych – uważa prezes NRL Andrzej Matyja.

Dzięki nowym przepisom w naszym kraju w uproszczony sposób będą mogli podejmować pracę nie tylko absolwenci zza naszej wschodniej granicy, gdzie bariera językowa i kulturowa nie jest wielka, ale również m.in. z Azji i Afryki.

W jaki sposób osoby nieznające polszczyzny będą komunikowały się z pacjentami, nie wiadomo. Takie osobliwe przepisy weszły w życie pomimo tego, że od wielu lat głośno mówi się o niedostatkach w komunikacji lekarz-pacjent.

– Nie mogę zrozumieć, w jaki sposób lekarz czy stomatolog, nie znając języka polskiego przynajmniej w stopniu komunikatywnym, uzyska świadomą zgodę na leczenie. Nie wiem, po co latami budowaliśmy system praw pacjenta, skoro teraz mocą ustawy uznaje się, że komunikacja miedzy lekarzem i pacjentem ma drugorzędne znaczenie – komentuje wiceprezes NRL Andrzej Cisło.

Od Szumowskiego do Niedzielskiego

Gwoli ścisłości trzeba dodać, że przepisy szeroko otwierające dostęp do pracy osobom spoza UE próbowano wprowadzić w toku prac nad ostatnią nowelizacją ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty.

Przez kilka miesięcy nic nie budziło takich sporów jak regulacje szykowane z myślą o cudzoziemcach. Kontrowersyjne przepisy znalazły się w projekcie tamtej ustawy jesienią 2019 r., gdy ministrem zdrowia był Łukasz Szumowski.

Nowelę uchwalono w lipcu 2020 r., ale – ku zaskoczeniu wielu osób – bez przepisów otwierających dość szeroko drzwi dla absolwentów kierunku lekarskiego i lekarsko-dentystycznego spoza UE. Doszło do tego kilka miesięcy później po objęciu urzędu ministra zdrowia przez Adama Niedzielskiego.

Polityka a rynek pracy

Dyskutując o otwieraniu rynku pracy, nie da się uciec od „wielkiej polityki”. Z jednej strony będący u władzy od 2015 r. obóz Zjednoczonej Prawicy podejmuje różne działania, uzasadniając je ochroną polskiego rynku pracy i dość sceptycznie odnosi się do niektórych elementów polityki migracyjnej formułowanej w Brukseli, co od kilku lat stanowi jedną z ważniejszych osi sporu w debacie publicznej.

Z drugiej – gdyby traktować głoszone przez rząd hasła dosłownie, szerokie otwieranie drzwi dla medyków spoza UE w tak kontrowersyjny sposób, w jaki to zrobiono w ramach tzw. ustawy covidowej i ustawy o kadrach medycznych, w ogóle nie powinno mieć miejsca.

Zbyt często politykom patrzy się na usta, zapominając, że najważniejsze nie są ich obietnice i deklaracje, lecz czyny. Przybywa danych krajowych i międzynarodowych wskazujących na to, że rząd premiera Mateusza Morawieckiego godzi się albo, poprzez brak podjęcia pewnych decyzji, przyzwala na szybko rosnący i nie do końca kontrolowany udział siły roboczej z zagranicy, co nie pozostaje bez wpływu na nasz rynek pracy.

Zwróćmy uwagę, że od ponad pięciu lat o biegu spraw w naszym państwie decyduje w zasadzie ta sama większość parlamentarna i wywodząca się z tego obozu głowa państwa, więc gdyby u rządzących była wola polityczna, te dane mogłyby być inne.

Liczby nie kłamią

Niespełna 1,5 roku temu OECD poinformowała, że w 2017 r. Polska stanowiła najpopularniejszy cel migracji zarobkowych nie tylko w Europie, ale na świecie. Do naszego kraju przyjechało w tym czasie ponad 1,1 mln obcokrajowców chcących poprawić swoją sytuację finansową (dla porównania: do USA ok. 0,7 mln).

Natomiast z opublikowanych kilka miesięcy temu danych GUS wynika, że w latach 2015-2019 w naszym kraju nastąpił systematyczny wzrost liczby wydawanych zezwoleń na pracę cudzoziemcom. W 2019 r. wydano ich prawie 445 tys. (tj. o 116 tys. więcej niż w 2018 r. i o 379 tys. więcej niż w 2015 r.), najczęściej obywatelom Ukrainy (ponad 74 proc.). Można się spierać, czy to mało, czy dużo, ale trend jest oczywisty.

Kiedy dokładniej wczyta się w te liczby, łatwiej zrozumieć, dlaczego rządzący zdecydowali się na zasadniczą zmianę reguł gry na medycznym rynku pracy poprzez obniżenie wymogów dostępu do wykonywania zawodu dla osób z uzyskanymi w państwach nienależących do UE dyplomami lekarzy i stomatologów na niespotykaną dotąd skalę i w formie, która wielu bulwersuje.

Skoro podobne zjawisko obserwowane jest w innych branżach, nie powinno dziwić, że teraz dotknęło ono sektor ochrony zdrowia.

Agencje szukają kadr medycznych

Agencje rekrutacyjne zacierają ręce. Te, z którymi się skontaktowałem, deklarują, że są przygotowane na szybką pomoc w znalezieniu kadry medycznej.

– Cały czas napływają do nas aplikacje od lekarzy ukraińskich i białoruskich, którzy chcą pracować w Polsce. Głównym powodem takiego zainteresowania jest sytuacja finansowa – mówi Tomas Bogdevic, dyrektor generalny agencji Gremi Personal, która specjalizuje się w rekrutacji obcokrajowców głównie z Europy Wschodniej.

To, że zainteresowanie personelu medycznego z Białorusi i Ukrainy pracą w Polsce jest spore, potwierdza wiceprezes Grupy Progres Cezary Maciołek. – Sprzyja temu niewielka odległość między naszymi krajami, bliskość kulturowa, a także aspekt finansowy – tłumaczy.

Można jeszcze dodać sytuację polityczną, zwłaszcza na Białorusi, która od pewnego czasu niektórych obywateli skłania do rozważenia emigracji, tym bardziej, że wiele instytucji w naszym kraju publicznie zadeklarowało takie wsparcie.

Zalew stomatologów spoza UE?

Wydaje się, że w najbliższych tygodniach i miesiącach nie należy się spodziewać zalewu stomatologów spoza UE. Na razie znacznie bardziej poszukiwani są lekarze. – Nie otrzymujemy pytań w sprawie stomatologów, natomiast są placówki, które sygnalizują gotowość rozważenia opcji zatrudnienia lekarzy różnych specjalności – mówi Anna Stradza z HRmedica.

– W związku z sytuacją epidemiczną poszukiwani są przede wszystkim pulmonolodzy, kardiolodzy, anestezjolodzy i, jak zawsze, interniści. Stomatolodzy nie są aktualnie pierwszą poszukiwaną grupą – podkreśla Monika Banyś z Personnel Service.

Sytuacja może się zmienić za kilka lat, gdy pierwsi medycy spoza UE skorzystają z przepisów uchwalonych w ostatnich tygodniach 2020 r., stając się niejako ich ambasadorami, pojawi się zapotrzebowanie na nich na naszym rynku, agencje rekrutacyjne rozszerzą swoje kontakty i możliwości, a do tego nie byłoby większych problemów (w tym wpadek medialnych) z osobami, które już rozpoczęły pracę.

Mógłby zadziałać efekt kuli śnieżnej. Jak dodaje Anna Stradza, zainteresowanie pracą w Polsce ze strony Ukraińców i Białorusinów rośnie, choć branża HR spodziewała się większego boomu, a kandydatów będzie dużo więcej, gdy pierwsi cudzoziemcy zaczną pracować w ramach uproszczonych procedur. – W ciągu dwóch lat bylibyśmy w stanie zrekrutować od dwóch do nawet pięciu tysięcy lekarzy i pielęgniarek – deklaruje Monika Banyś.

Cezary Maciołek przyznaje, że w Polsce nie podejmowano dotąd na szeroką skalę rekrutacji zagranicznych medyków, bo nie pozwalały na to przepisy. Jak dodaje, ze strony jego agencji lekarze i stomatolodzy spoza UE mogą liczyć m.in. na kursy doszkalające w zakresie posługiwania się językiem polskim.

Co będzie za kilka lat?

W środowisku polskich lekarzy dentystów toczy się dyskusja o skutkach poluzowania dostępu do wykonywania ich zawodu. Pojawiają się głosy, że konsekwencją otwarcia rynku może być, przynajmniej z punktu widzenia pacjentów, rosnące ryzyko popełnienia błędu medycznego, o czym otwarcie mówią przedstawiciele samorządu lekarskiego, a gdyby do takich sytuacji dochodziło, przełożyłoby się to na atmosferę panującą we wszystkich gabinetach stomatologicznych.

Mówi się, że napływ stomatologów spoza UE zahamuje realne dochody części polskich lekarzy dentystów, bo pojawi się konkurencja ze strony osób godzących się pracować za stawki nieakceptowalne dla wielu z nich.

W związku z tym, że stomatolodzy korzystający z uproszczonej procedury przyznania PWZ byliby bardzo mocno przywiązani do konkretnego podmiotu, należałoby postawić pytanie, na ile można by ich zaliczać do grona osób wykonujących „wolny zawód”.

W grę wchodzi także prawdopodobne spowolnienie wzrostu cen usług stomatologicznych, co z punktu widzenia pacjentów byłoby korzystne. Te wszystkie przewidywania są do pewnego stopnia wielką zagadką, bo nie wiadomo, ilu stomatologów spoza UE skorzysta z możliwości pracy w Polsce.

Nie wiadomo również tego, na ile ci, co przyjadą, zechcieliby się na stałe związać z naszym krajem. – Wielu lekarzy i stomatologów, których z uwagi na ich umiejętności warto by zatrzymać w dłuższej perspektywie, potraktuje Polskę jako przystanek na drodze do Europy Zachodniej – uważa dr Andrzej Cisło.

Nie jest to mało prawdopodobne, skoro wśród osób mających stosunkowo wąskie i cenione na rynku kwalifikacje, a do takich niewątpliwie należą stomatolodzy, obserwuje się zjawisko „nomadyzmu” wynikające z możliwości dawanych przez globalizację i ponadnarodowe procesy integracyjne. Gdyby sporo przyjezdnych miało takie podejście, nadzieja pokładana we wprowadzonych przepisach, że dzięki nim stosunkowo szybko zwiększy się liczba lekarzy i lekarzy dentystów w Polsce, spaliłaby na panewce.

Kto zatrudni cudzoziemców?

Zapytałem większych graczy na rynku, czy planują rekrutację stomatologów z krajów spoza UE, a jeśli tak, to w jaki sposób dokonają weryfikacji ich wiedzy i kompetencji zawodowych, a także znajomości języka polskiego. Część rzeczników prasowych nabrała wody w usta.

Biuro prasowe PZU odpowiedziało, że nie planuje pozyskiwać pracowników z zagranicy, a od kadry medycznej wymagana jest m.in. biegłość w zakresie języka polskiego umożliwiająca swobodną komunikację z pacjentami, potwierdzona np. certyfikatem językowym lub ukończonym kursem. „Obcokrajowców aplikujących do placówek medycznych PZU Zdrowie obowiązują takie same zasady rekrutacji, jak kandydatów z polskim obywatelstwem” – wskazano.

Dyskusja o kontrowersyjnych przepisach wprowadzonych w ostatnich tygodniach 2020 r. prędko nie ucichnie. Krytycznie odnoszą się do nich samorządy zawodów medycznych, apelując do pacjentów o wywieranie nacisku na polityków, by nie lekceważyli ich głosu.  – To eksperyment, na który ani środowiska medyczne, ani obywatele nie powinni się godzić – tymi słowami prof. Andrzej Matyja określił ustawę o kadrach medycznych.

Jak podkreśla dr Andrzej Cisło, samorząd lekarski będzie przyglądać się wszystkim przypadkom dopuszczającym do pracy w naszym kraju.  – Co do zasady lekarze niebędący specjalistami mają być zatrudniani w jednostkach walczących z COVID-19, ale w przypadku „dużego zapotrzebowania na świadczenia zdrowotne”, minister może wydać zgodę na odstępstwo od tej reguły – mówi wiceprezes NRL, dodając, że to przepis niedookreślony.

– Zobaczymy, co będzie w praktyce i jakimi kryteriami będzie kierował się minister zdrowia, przychylając się do ewentualnego zatrudnienia stomatologa w przychodni nieudzielającej świadczeń finansowanych przez NFZ – wskazuje dr Andrzej Cisło.

Będzie nowelizacja?

Przeciwko wprowadzanym przepisom mocno protestowała opozycja parlamentarna (Koalicja Obywatelska, Lewica, Koalicja Polska, Konfederacja), która na co dzień jest mocno podzielona w wielu sprawach, także tych dotyczących ochrony zdrowia.

Niemały opór był zresztą w łonie Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość, bo część posłów i senatorów należących do obozu rządzącego podziela uwagi i obawy zgłaszane m.in. przez samorząd lekarski, choć publicznie na ogół wstrzymywali się z krytyką.

Opór jest na tyle duży, że nie należy wykluczyć, że przepisy zezwalające na mało kontrolowany dostęp cudzoziemcom spoza UE do wykonywania zawodów medycznych wkrótce zostaną przynajmniej częściowo zmienione.

Z informacji, do których dotarłem, wynika, że jest to rozważane w kręgach okołorządowych, bo nawet do niektórych polityków głosujących za kontrowersyjnymi przepisami w coraz większym stopniu dociera, że niedostatecznie wzięli pod uwagę całą listę zastrzeżeń.

– Konieczna jest szybka nowelizacja – mówi senator Beata Małecka-Libera pytana o ustawę o kadrach medycznych, dodając, że standardy obowiązujące polskich lekarzy i lekarzy dentystów powinny dotyczyć także osób przyjeżdżających z innych krajów.

Minister wydał pierwsze zgody

W związku z tym, że od kilku tygodni funkcjonują trzy warianty ubiegania się o PWZ w ramach systemu uproszczonego w zależności od uzyskanych kwalifikacji przez lekarzy i lekarzy dentystów spoza UE, nie trzeba było długo czekać na to, by pojawili się pierwsi chętni.

Do 20 stycznia do Ministerstwa Zdrowia wpłynęło 46 wniosków, głównie od osób zza naszej wschodniej granicy – 34 dotyczą lekarzy, a 12 – stomatologów (pięć postępowań zostało zakończonych, a pozostałe wnioski były w trakcie analizy lub uzupełnienia).

21 stycznia, w czasie specjalnie zwołanej konferencji prasowej w resorcie zdrowia, trzech lekarzy z Białorusi (specjaliści w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii, chorób wewnętrznych i chirurgii ogólnej) i dwoje z Ukrainy (urolog i pediatra) otrzymało zgodę na wykonywanie zawodu w ramach tzw. systemu uproszczonego z rąk ministra Adama Niedzielskiego, który nie krył satysfakcji z niedawnej zmiany przepisów.

Mocno skrytykował dotychczasowy sposób przyznawania PWZ, uznając go za zbyt skomplikowany. Wyraził nadzieję, że nowa procedura zachęci kolejne osoby posiadające uprawnienia do wykonywania zawodu zdobyte w krajach spoza UE, które pracują już w Polsce, do skorzystania z nowych możliwości. – Traktuję to jako ogromną zmianę systemową – podkreślił, z czym trudno się nie zgodzić.

Zgodnie z ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty, procedura nabycia PWZ przez lekarzy posiadających dyplom uzyskany poza UE odbywa się dwuetapowo. Minister zdrowia jest organem administracyjnym uprawnionym do wydania decyzji o udzieleniu tym osobom zgody na wykonywanie zawodu, ale PWZ można otrzymać dopiero wskutek decyzji okręgowej rady lekarskiej.

Mariusz Tomczak