10 listopada 2024

Zakaz konkurencji a rezydentura

Jakiś czas temu zaczęto wymagać od zatrudnianych lekarzy zawarcia odrębnych umów o zakazie konkurencji. Budziło to znaczne emocje, bo ograniczało lekarzy w udzielaniu świadczeń, wolności wykonywania zawodu i przekładało się wprost na ich przychody.

Foto: pixabay.com

Takie wymagania znajdowały w pewnym stopniu uzasadnienie w przepisach prawa (czy to prawa pracy, czy przez stosowanie zasady swobody umów). Doszło też do wypracowania pewnych kompromisowych rozwiązań zadowalających obie strony, poprzez ograniczenie zakresu objętego zakazem podejmowania działalności choćby terytorialnego czy też obejmującego świadczeniodawców finansowanych ze środków publicznych.

Niedawno jednak z pytaniem o zasadność żądania zawarcia umowy o zakazie konkurencji zwrócił się do mnie lekarz rozpoczynający specjalizację w ramach rezydentury. Zbiegło się ono w czasie z protestem lekarzy rezydentów, co dodatkowo skłaniało do pogłębionej analizy problemu, a nie do odwołania się do dotychczasowych doświadczeń z umowami, jakie zawierali lekarze specjaliści.

Zacząć trzeba od, banalnego może, stwierdzenia, że umowa lekarza rezydenta z podmiotem prowadzącym szkolenie specjalizacyjne nie jest zwykłą umową o pracę, a umową zawieraną w celu przygotowania zawodowego. Pracodawca nie tyle daje rezydentowi pracę i ma za nią zapłacić, co przede wszystkim zobowiązuje się przeprowadzić szkolenie specjalizacyjne lekarza zgodnie z programem specjalizacji. Zawiera bowiem do tego umowę z Ministrem Zdrowia, która nakłada na niego obowiązek przeprowadzenia szkolenia.

Celem umowy zawieranej z rezydentem jest zatem przyjęcie obowiązku przekazania mu określonego zakresu wiedzy i umiejętności, które będą potem niezbędne w wykonywaniu zawodu w określonej specjalizacji. W obecnym stanie prawnym nie ma też obowiązku „odrobienia” specjalizacji i lekarz po jej ukończeniu nie jest zobowiązany do pracy w jednostce szkolącej czy jakiejkolwiek innej wskazanej przez finansującego szkolenie. Z założenia zatem szkoli się kogoś, kto może konkurować z prowadzącym szkolenie.

Zasadniczym celem zawarcia umowy o rezydenturę jest odpowiednie przygotowanie do wykonywania zawodu lekarza o konkretnej specjalizacji, a nie świadczenie pracy jako takiej.

Korzystanie z pracy rezydenta dla osiągnięcia przez jego pracodawcę celu gospodarczego prowadzonej działalności pozostaje przy tym na drugim planie (o czym jednak bardzo łatwo pracodawcy zapominają). Do tego podmiot szkolący nie kształci lekarza na własne potrzeby, a dla zrealizowania celów publicznych określanych przez Ministra Zdrowia i na koszt Ministra Zdrowia. Już to daje podstawę do podważenia prawa pracodawcy do żądania od rezydenta zawarcia umowy o zakazie konkurencji, ale wskazać można jeszcze inne argumenty wzmacniające taki wniosek.

Choćby to, że podmiot zatrudniający rezydenta nie decyduje o tym, kogo zatrudnia, bo jest to zależne od wyniku postępowania kwalifikacyjnego, a potem przydziału do jednostki prowadzącej specjalizację niezależnego od jej woli. Nie ma również co do zasady wpływu (przynajmniej zgodnie z literą prawa) na to, co robi rezydent, bo to wyznacza program specjalizacji, i ile na to może poświęcić czasu. Wreszcie nie ustala nawet wynagrodzenia rezydenta, bo ono określone jest rozporządzeniem Ministra Zdrowia.

Pracodawca nie ma też – nawet ograniczonej przepisami prawa pracy – swobody w rozwiązaniu umowy o pracę, bo przyczyny ewentualnego rozwiązania umowy o pracę z rezydentem określa w art. 16o ustawa o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Skoro pracodawca nie ma wpływu na tak istotne elementy umowy o pracę, to trudno przyznać mu prawo żądania od rezydenta zawarcia umowy o zakazie konkurencji. Nie można się go dopatrzeć również w treści umów zawieranych z Ministrem Zdrowia, których wzory publikowane są na stronie internetowej ministerstwa.

Do tego rezydenci – do pewnego momentu odbywania specjalizacji – pozostają niejako „przezroczyści” dla NFZ, bo nie są brani pod uwagę jako lekarze spełniający wymagania kadrowe stawiane podmiotom udzielającym świadczeń finansowanych ze środków publicznych. Na obalenie tych argumentów za słabe jest twierdzenie, że możliwość żądania zawarcia takiej umowy opiera się na przepisach prawa pracy, tak jak obowiązek odbywania szkoleń bhp czy poddania się badaniom profilaktycznym.

Jarosław Klimek
Radca prawny OIL w Łodzi