10 listopada 2024

Kształcenie lekarzy: sukces z nutą niedosytu

Cztery uczelnie, które od kilku miesięcy kontrolowała Polska Komisja Akredytacyjna, dostały pozwolenie na rekrutację studentów na kierunek lekarski w roku akademickim 2024/2025. Pięć szkół zgody nie dostało – pisze Małgorzata Solecka.

Fot. shutterstock.com

W połowie września pod nowelizacją rozporządzenia ministra zdrowia w sprawie limitu przyjęć na studia na kierunkach lekarskim i lekarsko-dentystycznym brakowało jeszcze podpisu. Projekt został przekazany do konsultacji publicznych w drugim tygodniu września, mimo że od strony formalnej jeszcze nie we wszystkich uczelniach zakończyły się wszystkie procedury związane z audytem PKA. Jednak już wszystko, a w każdym razie wszystko, co najważniejsze, stało się jasne.

Ministrowie nauki i szkolnictwa wyższego oraz zdrowia zdecydowali, że cztery uczelnie otrzymają zielone światło dla kształcenia lekarzy, przed pięcioma zapalili żółte. Nie ma decyzji o zamykaniu kierunku lekarskiego, ale nie dostały one zgody na nową rekrutację. To wyraźny sygnał, że jakość kształcenia pozostawia wiele do życzenia. Oczywiście, szkoły nie muszą się godzić z tym werdyktem – mają prawo do odwołania od negatywnej dla nich decyzji, ale najbliższy rok akademicki jest z ich punktu widzenia stracony.

W co grają politycy

Ostatecznie w roku akademickim 2024/25 limit przyjęć na kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny to 11 505 miejsc. Najwięcej przewidziano ich na stacjonarnym kierunku lekarskim (łącznie 8256). Resort zdrowia wskazuje, że decyzja o zwiększeniu limitu przyjęć na studia na kierunku lekarskim jest podyktowana przede wszystkim zapotrzebowaniem rynku pracy na absolwentów tych studiów.

„Wiąże się to z potrzebą zapewnienia każdemu pacjentowi lepszego dostępu do świadczeń zdrowotnych wykonywanych przez wszystkich specjalistów bez konieczności długiego oczekiwania na wizytę u lekarza” – podkreśla resort w uzasadnieniu. „Potrzeba zapewnienia każdemu pacjentowi lepszego dostępu do świadczeń zdrowotnych” to refren, którym politycy – niezależnie od barw partyjnych – posługują się w dyskusji na temat zwiększania liczby lekarzy.

– Istnieje szereg czynników alarmujących, związanych ze zbyt małą liczbą lekarzy w Polsce. Prawie 1000 lekarzy w moim województwie kujawsko-pomorskim jest w wieku emerytalnym i udziela świadczeń – pisał w interpelacji do ministra nauki i szkolnictwa wyższego w lipcu Łukasz Schreiber (PiS), przywołując przykłady z innych województw na potwierdzenie tezy, że kadrom lekarskim lada moment grozi zapaść.

Tymczasem z raportu opublikowanego przez Naczelną Izbę Lekarską w tym samym czasie i z analiz Ministerstwa Zdrowia wynika, że przy utrzymaniu obecnego limitu miejsc na studiach lekarskich w perspektywie kilku najbliższych lat będziemy mogli mówić wręcz o nadpodaży kadr w tym zawodzie (podczas gdy w kilku innych, w tym w pielęgniarstwie, rzeczywiście kryzys rozgościł się na dobre, co jednak zdaje się politykom umykać).

– Dziś istnieje też gigantyczny problem z lekarzami, którzy mieliby podjąć pracę w mniejszych ośrodkach – brakuje chętnych. Utworzenie kierunków lekarskich to zlikwidowanie pierwszego wąskiego gardła. (…) Dlatego filozofią poprzedniego rządu było znaczące zwiększenie liczby lekarzy w Polsce. Dziś mam wrażenie, że usilnie działające lobby, które chce storpedować te wysiłki, wykorzystuje zmianę władzy i krótkowzroczność ministerstwa, a wszystko to jest opakowane w fałszywą troskę o dobro pacjenta – dowodził poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Jednak nie tylko politycy dzisiejszej opozycji walczyli, by Polska Komisja Akredytacyjna nie była zbyt surowa dla nowych kierunków lekarskich, a w razie gdyby audyt wypadł negatywnie, aby rząd zdecydował się na jakieś rozwiązanie pośrednie, jeszcze łagodniejsze niż brak zgody na nową rekrutację. Można wręcz zaryzykować tezę, że wariantu z zamknięciem kierunków lekarskich nikt nie brał pod uwagę.

O dawaniu szansy i zapewnieniu czasu na dostosowanie nowym uczelniom kilka razy mówiła Elżbieta Polak (KO), a jej klubowa koleżanka prof. Alicja Chybicka, ręka w rękę z Januszem Cieszyńskim (PiS), upominała się o przyznanie limitu Politechnice Wrocławskiej. Ta uczelnia zresztą przeszła przez sito PKA i otrzymała zgodę na rekrutację w roku akademickim 2024/2025, natomiast – jak informują lokalne media – władze uczelni są zszokowane liczbą przyznanych miejsc, bo występowały o niemal dwukrotnie większą (40 vs. 72).

Warto też zaznaczyć, że wypowiedź posła Przemysława Witka (KO) o konieczności szybkiego wyprodukowania jak największej liczby lekarzy, co miałoby się przełożyć na zmniejszenie stawek, jakich lekarze mogą oczekiwać za swoją pracę, nie spotkała się z żadną reakcją władz Koalicji Obywatelskiej. A to każe sądzić, że nawet jeśli nie jest to oficjalne stanowisko KO, liderzy tego ugrupowania nie widzą w tym sformułowaniu niczego nagannego.

Rezydenci chcieli więcej

Reakcje środowiska lekarskiego na decyzje, które zapadły na styku ministerstw zdrowia i nauki oraz szkolnictwa wyższego są wstrzemięźliwe. Z jednej strony trudno nie odnotować sukcesu, jakim jest zatrzymanie rekrutacji w większej części skontrolowanych szkół. Trzeba też odnotować, że tylko jedna ze szkół, które mogą prowadzić rekrutację – Akademia WSB – otrzymała pozytywną ocenę na cały cykl kształcenia.

Z drugiej strony nie brakuje komentarzy – bardzo jednoznacznie w tej sprawie wypowiadają się zwłaszcza przedstawiciele Porozumienia Rezydentów OZZL – że decyzja o niezamykaniu kierunków lekarskich, na których potwierdzono kształcenie bez zapewnienia jakości, oznacza, że państwo niejako autoryzuje patologiczną sytuację.

– W naszej ocenie żaden student nie powinien być kształcony na kierunku z negatywną oceną – mówił po opublikowaniu projektu zmian w rozporządzeniu o limitach Sebastian Goncerz, przewodniczący organizacji młodych lekarzy. – Czujemy satysfakcję, że choć w części udało się powstrzymać prawie kształcenie w prawie szkołach – komentował Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – Cieszę się, że deklaracje ministrów o uzdrowieniu zastanej przez nich sytuacji w kształceniu przyjmują realny kształt, choć czuję również niedosyt.

Jest on związany z zastosowaniem „miękkiego” środka, bez podejmowania ostatecznej decyzji dotyczącej negatywnie ocenionych kierunków lekarskich. Pojawia się też bardzo praktyczne pytanie, co stanie się ze studentami, którzy rozpoczęli naukę na kierunku lekarskim w roku akademickim 2023/2024?

– W przypadku nieuruchomienia przez uczelnię kształcenia na I roku studiów na kierunku lekarskim w roku akademickim 2024/2025 uczelnia w taki sposób powinna określić organizację kształcenia, aby studenci, którzy rozpoczęli studia w roku akademickim 2023/2024, mogli kontynuować realizację programu studiów na tym kierunku – napisała w odpowiedzi na interpelację Łukasza Schreibera wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Maria Mrówczyńska. Ze szkół, które otrzymały negatywną ocenę PKA, dochodzą jednak sygnały, że studenci szukają alternatywnych rozwiązań, starając się o miejsca w innych uczelniach.

To dopiero początek

Z punktu widzenia systemu kluczowe jest to, że proces odwracania dewastacji kształcenia dopiero się zaczyna i decyzja o nieprzyznaniu limitów jest pierwszym krokiem w kierunku uzdrowienia sytuacji. Jest bardzo prawdopodobne, że resorty zdrowia oraz nauki uczynią kolejny krok, zapowiadany zresztą w ostatnich miesiącach, i zdecydują się podwyższyć standardy kształcenia na kierunkach medycznych, w tym – kierunkach lekarskich.

Wówczas wszystkie uczelnie będą oceniane według jednolitych, wyższych standardów dotyczących na przykład liczebności grup klinicznych czy warunków odbywania zajęć z anatomii. Jakie mogą być tego konsekwencje? Otwarta pozostaje też przyszłość uczelni, które nie zostały poddane nadzwyczajnemu audytowi, bo zgody na prowadzenie kierunków lekarskich otrzymały po uzyskaniu pozytywnej opinii PKA. To Katolicki Uniwersytet Lubelski, Akademia Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz Akademia Płocka. Będą one poddane audytowi w zwykłym trybie, czyli po zakończeniu pierwszego roku kształcenia.

I na zakończenie o zmianach w ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym. Przedstawiciele rządu Donalda Tuska kilka razy w ostatnich miesiącach składali obietnicę, że zostanie przeprowadzona nowelizacja przepisów w taki sposób, by przywrócić kształt ustawy z 2018 r., sprzed wszystkich liberalizacji przeprowadzonych przez rząd PiS w zakresie uruchamiania i funkcjonowania kierunków lekarskich. Umożliwiły one najpierw  otwieranie kierunków lekarskich w uczelniach nieakademickich, a następnie sukcesywnie obniżanie kryteriów stawianych szkołom chcącym kształcić przyszłych lekarzy. Samorząd lekarski, nie ma co do tego wątpliwości, zamierza przypominać rządzącym o złożonych w tej sprawie deklaracjach.

Małgorzata Solecka

Autorka jest dziennikarką portalu Medycyna Praktyczna i miesięcznika „Służba Zdrowia


Kto może rekrutować na studia

Nowelizacja rozporządzenia określa limity dla następujących uczelni w zakresie kierunku lekarskiego:

  • filia w Bielsku-Białej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach (36 miejsc – studia stacjonarne, 17 miejsc – studia niestacjonarne),
  • Akademia WSB (60 miejsc – studia stacjonarne),
  • Uniwersytet Kaliski im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego (60 miejsc – studia stacjonarne),
  • Politechnika Wrocławska (40 miejsc – studia stacjonarne).

W zakresie kierunku lekarsko-dentystycznego:

  • Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu – Collegium Medicum im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy (48 miejsc – studia stacjonarne).

Zerowe limity miejsc, czyli brak zgody na rekrutację i uruchomienie kolejnego pierwszego roku studiów dotyczą:

  • Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Targu (uchwała nr 628/2024),
  • Akademii Nauk Stosowanych w Nowym Sączu (uchwała nr 658/2024),
  • Akademii Nauk Stosowanych im. Księcia Mieszka I w Poznaniu (uchwała nr 659/2024),
  • Społecznej Akademii Nauk z siedzibą w Łodzi (uchwała nr 660/2024).

Do tych czterech szkół, jak stwierdził resort zdrowia w uzasadnieniu projektu rozporządzenia, najprawdopodobniej dołączy Uniwersytet w Siedlcach. Jak wskazuje resort zdrowia, formalny proces oceny nie został jeszcze zakończony, jednak wiadomo już, że eksperci PKA dopatrzyli się istotnych uchybień. Z nieoficjalnych informacji wynika, że oceniono niezgodność ze standardami kształcenia na ponad 70 proc.