28 marca 2024

Co z ustawą? Rząd nie wycofuje się z przepisów o lekarzach cudzoziemcach

Nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty nie wejdzie w życie 1 kwietnia, ale rząd i Ministerstwo Zdrowia nie chcą wycofać się z najbardziej kontrowersyjnych przepisów dotyczących cudzoziemców – pisze Mariusz Tomczak.

Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Łukasz Szumowski. Foto: Adam Guz/KPRM

Na złagodzeniu tych regulacji skorzystają nie tylko osoby z dyplomami uczelni ukraińskich, gdzie niektóre specjalizacje lekarskie można uzyskać zaledwie w rok – przepisy obejmą również obywateli dziesiątek innych krajów spoza UE.

Czegoś podobnego w naszym kraju dotychczas nie było. – Polscy lekarze nie obawiają się konkurencji, ale obniżania standardów leczenia – mówi prezes NRL Andrzej Matyja, odnosząc się do rządowego projektu ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw.

– Dopuszczanie do wykonywania zawodu lekarzy spoza UE bez nostryfikacji dyplomu i zaniżanie wymagań w zakresie kształcenia może zagrażać bezpieczeństwu pacjenta, bo narażamy się, że w Polsce chorych leczyć będą osoby bez odpowiednich kompetencji. Wymagania co do kwalifikacji powinny być dla wszystkich takie same – dodaje.

Prezydent wyda wyrok

Czy prezydent Andrzej Duda podpisze nowelizację kluczowej dla lekarzy ustawy, pomimo wyrażanych z wielu stron obaw dotyczących ułatwień dla absolwentów medycyny spoza UE, czy też ją zawetuje? A może zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego z wnioskiem o zbadanie jej zgodności z konstytucją? W końcu coraz głośniej mówi się o możliwości dyskryminacji absolwentów polskich uczelni kosztem tych z zagranicy.

Tego na razie nie wiadomo. Podobnie jak i tego, na ile podjęta decyzja będzie miała znaczenie w kontekście zaplanowanych na 10 maja wyborów na najważniejszy urząd w naszym państwie. Kiedy na początku lutego w kuluarowej rozmowie w Pałacu Prezydenckim zapytałem prezydenta Andrzeja Dudę o to, jak ocenia ułatwienia dla cudzoziemców przygotowane w nowelizacji ustawy, odpowiedział, że najpierw musi ona trafić na jego biurko.

– Wtedy będę się nad tym zastanawiał, bo to, co ostatecznie wyjdzie z parlamentu, wymaga wnikliwej lektury – stwierdził prezydent, po czym dodał, że w naszym kraju jest problem ze zbyt małą liczbą lekarzy, a resort zdrowia szuka sposobów na jego rozwiązanie. Dopytywałem, czy weźmie pod uwagę obawy o obniżenie standardów leczenia. – Jak zwykle w tego typu sytuacjach są różne głosy – usłyszałem w odpowiedzi.

Zanim ustawa trafi do prezydenta, muszą zająć się nią jeszcze parlamentarzyści z obu izb. Na ten moment wszystko znajduje się w rękach posłów, a mówiąc dokładniej: jeszcze nie sejmowej większości, lecz 6 posłów PiS, którzy liczebnie dominują w 11-osobowej podkomisji nadzwyczajnej powołanej 11 lutego przez sejmową Komisję Zdrowia. Na jej czele stanął wieloletni parlamentarzysta, były wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.

Prace podkomisji przynajmniej o kilka tygodni odwleką wejście w życie nowelizacji, co miało nastąpić już 1 kwietnia br. – Podkomisja pozwoli na przepracowanie projektu punkt po punkcie i wyjaśnienie wątpliwości, których nie ma tak wiele – powiedział przewodniczący Komisji Zdrowia Tomasz Latos, ale nie każdemu udziela się jego optymizm. Unaoczniła to burzliwa dyskusja w czasie ostatniego posiedzenia komisji, gdzie doszło do pierwszego czytania projektu ustawy.

Nawiasem mówiąc, ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego nie było. Zdominowało je wystąpienie wiceminister zdrowia Józefy Szczurek-Żelazko, ale czujne ucho nie było w stanie wyłapać z jej słów niczego, co nie byłoby znane z dostępnego od dawna na stronie Rządowego Centrum Legislacji projektu ustawy, jej uzasadnienia i oceny skutków regulacji.

Alternatywa dla egzaminu

Przez ok. 25 minut minister Józefa Szczurek-Żelazko drobiazgowo wyliczała konsekwencje nowych regulacji, ale o tych najbardziej spornych zaczęła mówić dopiero pod koniec swojego wystąpienia. Należą do nich m.in. przepisy wprowadzające nową ścieżkę uznawania kwalifikacji lekarzy i lekarzy dentystów, którzy uzyskali wykształcenie na uczelniach poza UE, bez konieczności nostryfikacji ich dyplomów.

Nastąpi to dzięki nowym egzaminom: Lekarskiemu Egzaminowi Weryfikacyjnemu i Lekarsko-Dentystycznemu Egzaminowi Weryfikacyjnemu. – Zmiana ta ma na celu stworzenie alternatywy dla egzaminu nostryfikacyjnego, który spotkał się z krytyką zdających w związku z wysokimi kosztami, brakiem jednolitych procedur, brakiem jednolitego podejścia metodologicznego w związku z organizowaniem go autonomicznie przez różne uczelnie – powiedziała.

Prezes NRL Andrzej Matyja zwrócił uwagę, że poza UE z łatwością można nabyć dokumenty poświadczające wiedzę i umiejętności z różnych dziedzin. Przedstawił również przykład ukraińskiego lekarza, aby unaocznić parlamentarzystom, że po znowelizowaniu ustawy i znacznie szerszym otwarciu drzwi dla medyków wykształconych za zagranicą polskim urzędnikom, lekarzom i pacjentom może przyjść się mierzyć z wyzwaniami w stopniu nieporównywalnie trudniejszym niż do tej pory.

– Lekarz ukończył studia medyczne na Ukrainie w 1990 r., a rok później, w wieku 24 lat, uzyskał tam specjalizację z zakresu położnictwa i ginekologii. Kilka lat temu w naszym kraju zdał LEK, uzyskał PWZ i przystąpił do specjalizacji w ramach rezydentury. Niedawno otrzymaliśmy pismo podpisane przez wszystkich lekarzy z oddziału, w którym pracuje, że nie ma podstawowej wiedzy i umiejętności, by leczyć ludzi, a tymczasem lekarz pokazał uznanie dyplomu i kwalifikacji przez ministra zdrowia – powiedział Andrzej Matyja.

Dodał, że przepisy powinny być sformułowane tak, aby do leczenia dopuszczać osoby dające rękojmię należytego wykonywania zawodu w Polsce, nie stwarzając potencjalnego zagrożenia dla pacjentów. – Musimy mieć narzędzia do weryfikacji umiejętności teoretycznych i praktycznych każdego lekarza, którego kwalifikacje mają być uznawane wyłącznie na podstawie przetłumaczonych dyplomów – zaapelował prezes NRL.

Jak podano w uzasadnieniu do projektu ustawy, „w 2017 r. łącznie do uczelni kształcących na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym wpłynęły 634 wnioski o nostryfikację dyplomu uzyskanego poza UE, z czego tylko 150 dyplomów ostatecznie uznano”. Zarząd Główny Związku Zawodowego Anestezjologów, który w tym aspekcie nie zostawia na rządowych propozycjach suchej nitki, interpretuje to tak: blisko 77 proc. lekarzy starających się o nostryfikację dyplomu w naszym kraju jej nie uzyskało, co może być związane z niewystarczającym poziomem wiedzy i kompetencji kandydatów.

Komu PWZ przyzna ORL?

Przewidziany w projekcie ustawy uproszczony tryb zatrudniania osób z tytułami specjalisty uzyskanymi poza UE wzbudza spore kontrowersje również z tego powodu, że odpowiedzialność za dopuszczenie ich do wykonywania zawodu przerzuca na samorząd lekarski. To ORL miałaby przyznawać PWZ na określony zakres czynności zawodowych, czas i miejsce zatrudnienia w placówce, która wyraziłaby gotowość zatrudnienia cudzoziemca.

Musiałby on posiadać dyplom lekarza lub lekarza dentysty oraz dyplom potwierdzający uzyskanie tytułu specjalisty. Dokumenty te musiałyby być zalegalizowane przez konsula RP właściwego dla państwa i systemu szkolnictwa wyższego, w którym je wydano. Wśród innych warunków formalnych ustawa wymienia m.in. legitymowanie się co najmniej 3-letnim doświadczeniem zawodowym w charakterze lekarza specjalisty, posiadanie prawa pobytu na terytorium RP oraz wykazanie znajomości języka polskiego.

Jak dowiedziałem się w resorcie zdrowia, ma to być potwierdzane poprzez zaliczenie egzaminu przeprowadzanego przez NRL z udziałem 6-osobowej komisji. Cudzoziemiec, chcąc otrzymać takie ograniczone PWZ, musiałby pod nadzorem innego lekarza specjalisty odbyć obowiązkowe szkolenie praktyczne odpowiadające liczbie godzin wskazanych w uchwale ORL, trwające maksymalnie 12 miesięcy. Zakończy się ono wydaniem jednoznacznej opinii, pozytywnej albo negatywnej, decydującej o dalszym zatrudnieniu.

W tym drugim przypadku albo w razie rozwiązania umowy o pracę ORL skreśli lekarza z listy członków OIL. Odwołanie od uchwały ORL ma rozpatrywać NRL. – Dziwi wprowadzenie takich ułatwień dla lekarzy spoza UE, skoro polscy stomatolodzy nie mają gdzie realizować specjalizacji. Od wielu lat w specjalnościach lekarsko-dentystycznych w naszym kraju przyznaje się zaledwie 3-5 proc. rezydentur. To wymowne – komentuje wiceprezes NRL Andrzej Cisło.

W podjętym 31 stycznia stanowisku NRL uproszczony tryb przyznawania PWZ cudzoziemcom spoza UE wymieniono na pierwszym miejscu wśród zagadnień budzących największe rozczarowanie w projekcie ustawy. NRL oczekuje odstąpienia do zamiaru jego wprowadzania, podkreślając, że ewentualne wejście w życie takich przepisów powinno zostać poprzedzone szeroką debatą publiczną z udziałem organizacji pacjenckich oraz wszystkich organizacji zrzeszających pracowników zawodów medycznych.

Jak wiadomo, tej dyskusji zabrakło, a ułatwienia dla absolwentów medycyny spoza UE zostały dodane do projektu nowelizacji ustawy ku zaskoczeniu samorządu lekarskiego, który na wcześniejszym etapie prac nad tym dokumentem brał bardzo czynny udział w jego tworzeniu. – Dzięki wejściu w życie nowych przepisów dyrektorzy szpitali będą mogli pochwalić się większą liczbą specjalistów, ale za jaką cenę? Sądzę, że w perspektywie kilkunastu lat poziom ochrony zdrowia w Polsce może się radykalnie obniżyć – przestrzega prezes ORL w Łodzi Paweł Czekalski.

Pieniądze dla OIL

Na dodatkowe zadania związane z przyznawaniem PWZ dla lekarzy specjalistów posiadających dyplom wydany poza UE do każdej z OIL (także izby wojskowej) trafi ponad 60 tys. zł brutto rocznie. – Wynika to z konieczności zatrudnienia wykwalifikowanego pracownika do realizacji powyższych zadań lub powierzenia dodatkowych obowiązków innym pracownikom izby – powiedział rzecznik prasowy ministra zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Dodał, że do decyzji prezesa izby pozostanie przyjęcie organizacyjnego rozwiązania pozwalającego na wywiązanie się z powierzonego zadania. W ocenie skutków regulacji dołączonej do projektu ustawy jest mowa o przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw bez wypłat nagród z zysku wyliczonym przez GUS.

Próbowałem dowiedzieć się, dlaczego nie ma to być np. jego dwu-, trzy- lub czterokrotność, na jakiej podstawie resort zakłada, że te środki są adekwatne do zadań nakładanych na OIL oraz dlaczego identyczną kwotę otrzymają wszystkie izby, skoro liczba ich członków jest dość zróżnicowana.

Biuro Komunikacji Ministerstwa Zdrowia było dość wstrzemięźliwe w wyjaśnieniach, aczkolwiek pewne jest jedno: jednakowa kwota dla izb to arbitralna decyzja resortu. Ma być ona wypłacana „z dołu”  na zakończenie danego okresu rozliczeniowego, w półrocznych transzach.

Weryfikacja

Już wkrótce na wzór LEW i LDEW może zostać wprowadzony Farmaceutyczny Egzamin Weryfikacyjny (FEW). Taki pomysł ujrzał światło dzienne kilka tygodni temu w projekcie nowelizacji ustawy o zawodzie farmaceuty. Samorząd aptekarski został zaskoczony propozycją wprowadzenia FEW, podobnie jak samorząd lekarski LEW i LDEW.

– Niepokoi nas ta poprawka wprowadzona przez Ministerstwo Zdrowia – przyznaje prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej Elżbieta Piotrowska-Rutkowska. Wprowadzenie zmian zmierzających do otwarcia naszego rynku pracy na farmaceutów spoza UE wywołuje gorące dyskusje.

Wprowadzenie alternatywy dla procedury nostryfikacyjnej w postaci egzaminów weryfikacyjnych, które mają być adresowane do osób z krajów spoza UE, wpisuje się w politykę zarówno rządu Mateusza Morawieckiego, jak i Beaty Szydło, które szerzej otworzyły drzwi dla pracowników z zagranicy, mimo że obserwując debatę publiczną, a zwłaszcza śledząc wypowiedzi czołowych polityków obozu rządzącego, można by odnieść zgoła inne wrażenie.

Z niedawno opublikowanego raportu OECD wynika, że nasz kraj staje się światowym liderem pod względem migracji zarobkowej. W 2017 r. Polska z 1,1 mln przyjeżdżających na okres krótszy niż 12 miesięcy wyprzedziła m.in. Stany Zjednoczone (gościło tam prawie 700 tys. okresowych pracowników) i Niemcy (ponad 400 tys.).

Poza krytyką, są korzyści

Środowisko lekarskie nie potępia w czambuł nowelizacji, bo znajdują się w niej także przepisy korzystne z punktu widzenia medyków. Jak czytamy w stanowisku podjętym przez NRL, projektowana ustawa w dużej mierze wychodzi naprzeciw oczekiwaniom dotyczącym kształcenia podyplomowego lekarzy i lekarzy dentystów. Jeśli wejdzie w życie, to terminy LEK i LDEK będą ogłaszane przynajmniej na 6 miesięcy przed planowanym egzaminem, a w razie nieudanej pierwszej próby lub nieprzystąpienia do tego egzaminu w pierwszym podejściu, druga próba również będzie bezpłatna.

W trakcie odbywania stażu podyplomowego lekarz będzie mógł przeznaczyć 6 dni na udział w dodatkowych konferencjach, kursach lub szkoleniach. W projekcie ustawy znalazł się zapis, że lekarz, który został zakwalifikowany do odbywania rezydentury i rozpoczął szkolenie specjalizacyjne, może, bez podawania przyczyny, złożyć ponowny wniosek o odbywanie rezydentury w innej dziedzinie medycyny.

Lekarzy odbywających specjalizację ucieszą zapewne regulacje dotyczące systemu zmianowego i równoważnego czasu pracy, jak i to, że przez rok od rozpoczęcia szkolenia nie będą zmuszani do pełnienia samodzielnych dyżurów medycznych. Zostaną wprowadzone wynagrodzenia dla kierowników specjalizacji, choć nie na poziomie oczekiwanym przez środowisko lekarskie. Tych zmian jest znacznie więcej.

Jak powiedział prezes ORL w Warszawie Łukasz Jankowski, jeden z liderów spektakularnego protestu młodych lekarzy z jesieni 2017 r., które wymusiło na resorcie zdrowia rozpoczęcie prac nad nowelizacją, obecnej wersji dokumentu nie można określać jako ustawy przygotowanej przez rezydentów. Choć dostrzega w nim niejedną pozytywną propozycję, to przyznaje, że spotkał go pewien zawód, a zawartą w nowelizacji propozycję ułatwień dla specjalistów spoza UE określił jako próbę stworzenia „lekarzy dwóch kategorii”. – Mamy dużą nadzieję związaną z rozporządzeniami – mówił prezes ORL w Warszawie.

Wielu młodych lekarzy z niechęcią odnosi się m.in. do przewidzianej w projekcie konieczności pracy przez kilka miesięcy w szpitalach powiatowych (w czasie posiedzenia podkomisji 19 lutego przyjęto poprawkę przyznającą lekarzowi oddelegowanemu na 6-miesięczny staż do szpitala I lub I stopnia sieci dodatku w wysokości 16 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę) i krytykuje możliwość wydania listu intencyjnego lekarzowi stażyście przez dyrektora szpitala, co pozwalałoby uzyskiwać dodatkowe punkty przy kwalifikacji na rezydenturę.

 Przewodniczącego Porozumienia Rezydentów OZZL Piotra Pisulę nie przekonuje tłumaczenie resortu, że byłoby to tylko 5 punktów spośród dwustu. – Wydaje się to ogromnym polem do nadużyć – podkreśla przewodniczący PR OZZL. Temperatura sporu o nowelizację ustawy wskazuje, że w kwestii brzmienia niektórych przepisów trudno będzie o konsensus i, jak się wydaje, stanowi to zapowiedź burzliwych debat w czasie dalszych prac w parlamencie.

Mariusz Tomczak