3 listopada 2024

Dekoronacja, czyli dlaczego zrobiliśmy kampanię „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem”

W poplątanym kłębku wełny nitki dają poczucie solidnego chaosu i trudno sobie wyobrazić, że może z tego powstać piękny szal. To ma właśnie w głowie pacjent, gdy coś go boli i ma iść do lekarza – pisze Anna Gołębicka.

Fot. shuterstock.com

Splątane myśli. Nie wiadomo jak o tym opowiedzieć. Strach, bo może to coś poważnego. Kilka minut na zaprezentowanie problemu, bo za drzwiami inni czekają.

Znam ludzi, którzy przed wizytą spisują sobie to, co mają do powiedzenia, aby w stresie czegoś nie pominąć. Żeby nie wyjść na takiego, co nie umie się wysłowić.

Teraz wyobraź sobie zdjęcie z filmu o partyzantach. Ktoś się chowa za drzewem, ktoś ma granat za paskiem, a pobliskie pole jest zaminowane. Niemalże stuprocentowa pewność, że jak w to wejdziesz, to coś odpali i dobrze nie będzie.

Tego właśnie pacjent spodziewa się po zderzeniu z ochroną zdrowia: kolejki, a pierwsze zasieki już na poziomie rejestracji. I na koniec wyobraź sobie mitologicznego boga. Ten bóg jest silny i może więcej niż przeciętny człowiek. Ma w dłoniach życie ludzkie, a jego boskość symbolizuje aureola.

Tak właśnie pacjent myśli o lekarzu. Jesteś bogiem – znaczy: możesz wszystko. Możesz jednym ruchem rozplątać „splatany kłębek”. Możesz zrobić porządek z tą „partyzantką”. Możesz wyleczyć każdego, jeśli tylko zechcesz.

Możesz sprawić, że nie będzie kolejki. A do tego bóg powinien być dobry i empatyczny. Bóg nigdy nie kończy swojej pracy. Ba, nawet nie zamyka oczu, bo gdy je na chwile zmruży, na świecie dzieją się złe rzeczy.

Nikt nie zakłada, że Bóg nie ma wpływu na brak miejsc czy brak refundacji leku. Nie zakłada też, że ten bóg może być zmęczony, że ma dom i bliskich, do których chce wrócić. I tak boska aureola staje się koroną z cierni i początkiem błędnego koła w relacjach lekarz – pacjent.

Właśnie dlatego wymyśliliśmy i zrobiliśmy kampanię. „Jestem lekarzem, jestem człowiekiem” jest o lekarzach, a nie o „bogach”, choć z ekipą „Bogów” ją realizowaliśmy. Obrazoburczo zdejmujemy lekarzom aureolę. Zależy nam, by zmienić postrzeganie lekarza boga na lekarza profesjonalistę. Lekarza, który nie ma być empatycznym zbawcą.

Ma prawo mieć dom, rodzinę, czas dla siebie i siłę, by leczyć. Nie jest też odpowiedzialny za funkcjonowanie systemu, bo tak samo jak pacjent chciałby leczyć w lepszych warunkach. Dezorganizacja, kolejka, brak łóżek również dla niego są problemem.

Nie liczymy na cud, tylko stopniową zmianę postaw w obu kierunkach – by pacjent nie oczekiwał nierealnego, a lekarz nie utknął w aureoli z cierniami. XXI wiek nie jest czasem królów ani autorytetów, ale przywództwa, czyli mądrego podążania za liderem, któremu ufamy i którego cenimy.

Czas wyjść z błędnego koła wzajemnych fałszywych projekcji, które dzielą, zamiast łączyć. Tu nie ma nikogo na górze ani na dole. Struktura jest pozioma, ale role są różne i one właśnie powinny być jasno zdefiniowane.

Anna Gołębicka, ekonomistka, strateg komunikacji