K. Radziwiłł: Zdrowie to mądra inwestycja
W rankingu przeprowadzanym corocznie przez Europejski Konsumencki Indeks Zdrowia (EHCI) Polska zajęła 31. miejsce (na 36 możliwych). Co to oznacza? Komentarz Konstantego Radziwiłła ze Stałego Komitetu Lekarzy Europejskich.
Foto: Mariusz Tomczak
– Na co dzień jesteśmy odbiorcami publikacji rankingującymi wszystko, co nas otacza. Także w ochronie zdrowia pojawiają się konkursy na najlepszego lekarza, menadżera zdrowia, placówkę medyczną, szpital itp. Spora część tych „wyścigów” oparta jest na nieostrych kryteriach, czasem bywa kryptoreklamą organizatorów i uczestników, a niekiedy po prostu zabawą.
Szwedzcy założyciele Health Consumer Powerhouse, od ośmiu lat publikujący Europejski Konsumencki Wskaźnik Zdrowia (EHCI), podeszli do sprawy poważnie i z zacięciem ludzi naprawdę poświęcających się idei poprawy jakości opieki medycznej dla wszystkich Europejczyków.
Publikując ostatni raport, dziwią się oni, dlaczego niektóre systemy ochrony zdrowia nie potrafią korzystać z doświadczeń tych, którym idzie to lepiej, podczas gdy inne umieją w krótkim czasie odważnie doprowadzić do znaczącej poprawy, chociażby w takich dziedzinach jak prawa pacjenta, czy skrócenie kolejek.
Obserwując zawstydzające (i pogarszające się od dwóch lat) miejsce Polski w rankingu, trzeba przyznać, że źle wypadamy w zasadzie we wszystkich sześciu obszarach oceny. Warto więc nie tylko zmartwić się słabą pozycją polskiego systemu ochrony zdrowia, ale uważnie przyglądając się przyczynom tego stanu, identyfikować problemy i spoglądać na to, jak poradzili sobie z nimi najlepsi.
Wśród spraw dotyczących praw pacjenta, zła ocena Polski wynika z niskiego stopnia realizacji dyrektywy o medycznej opiece transgranicznej (na co samorząd lekarski od dawna zwraca uwagę) i słabego rozwoju informatyzacji (e-recepta, internetowe umawianie wizyt itp.).
W zakresie dostępu do opieki zdrowotnej, wypadamy fatalnie w długości kolejek do planowych zabiegów chirurgicznych, terapii onkologicznej, tomografii komputerowej, a nawet nie więcej niż jednodniowego oczekiwania na wizytę u lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Także wśród kryteriów wyników leczenia, śmiertelność poudarowa, przeżycia w onkologii i wreszcie oczekiwana długość życia lokują nas w ogonie Europy.
W zakresie rzeczywistej dostępności do świadczeń i leków, liczba operacji zaćmy, opieka długoterminowa i dializy blisko domu pacjenta oraz dostęp do nowoczesnych leków w onkologii i reumatologii nie są naszymi mocnymi stronami. Jako przysłowiowy gwóźdź do trumny naszego miejsca na mapie zdrowotnej Europy można potraktować działania w zakresie zdrowia publicznego.
EHCI bardzo krytycznie ocenił polskie starania na rzecz obniżania ciśnienia tętniczego w populacji, walki z paleniem tytoniu oraz o bezpieczeństwo na drogach. Co zrobić z tak miażdżącą oceną naszego systemu ochrony zdrowia?
Wydaje się, że niektóre kraje, będące poprzednio bardzo nisko w rankingu, potrafiły wyciągnąć wnioski (np. Łotwa i Czechy prawie podwoiły swoje wyniki w stosunku do roku 2006). Czy nas na to nie stać? Na pewno polski system wymaga lepszego finansowania.
Ale przynajmniej część zmian wymaga po prostu zmian legislacyjno-organizacyjnych (do takich należy np. zgodna z duchem dyrektywy implementacja przepisów o opiece transgranicznej, bardziej zdecydowana polityka względem tytoniu i alkoholu, bardziej konsekwentne przepisy gwarantujące bezpieczeństwo na drogach, czy intensywniejsza informatyzacja ochrony zdrowia).
Osobiście sądzę, że polską gospodarkę, która jako jedna z niewielu w Europie w znacznej mierze oparła się kryzysowi, stać na to, aby wesprzeć także system ochrony zdrowia, na który warto zacząć patrzeć nie tylko w kategoriach kosztów, ale także jako mądrą inwestycję.
Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 3/2015