21 listopada 2024

Kodeks Etyki Lekarskiej nadaje profesji ludzką twarz

Postawa etyczna lekarza zależy nie tylko od tego, w jakich warunkach pracuje, ale tkaże od tego, jak został wychowany, jakie miał wzorce i kto go uczył zawodu – mówi dr Wanda Terlecka, członkini zespołu roboczego opracowującego projekt Kodeksu Etyki Lekarskiej odrodzonego samorządu lekarskiego, w rozmowie z Lucyną Krysiak.

Wanda Terlecka. Fot. arch. prywatne

Czy spodziewała się Pani, że zostanie pierwszą przewodniczącą Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi?

Absolutnie nie. Mieszkałam i pracowałam w Częstochowie, szczególnych kontaktów ze środowiskiem lekarskim łódzkim nie miałam. Przez dwa lata działałam w ogólnopolskim komitecie przygotowującym odrodzenie izb lekarskich w Polsce.

Podział na poszczególne izby nie był dokończony nieomal do I Zjazdu Wyborczego. Krótko przed jego terminem okazało się, że lekarze ówczesnego województwa częstochowskiego wraz z lekarzami województwa łódzkiego, piotrkowskiego, sieradzkiego i skierniewickiego tworzą Izbę Łódzką, jedną z największych. Przebieg Zjazdu Wyborczego w Łodzi był na tyle dramatyczny, że mogło dojść do jego zerwania.

Po długich i burzliwych dyskusjach jego uczestnicy nie mogli dojść do porozumienia co do wyboru przewodniczącego – choć wydawało się, że wybory powinien wygrać ktoś z Łodzi – a to oznaczało niepowodzenie i komplikacje. Ponieważ pochodziłam spoza tego środowiska i nie byłam związana z żadnymi ugrupowaniami, mogłam spojrzeć na sprawy świeżym okiem. Być może ta świeżość oraz zapał i zaangażowanie w wydarzenia dziejące się w kraju wydawały się cenne i twórcze w oczach kolegów, których przecież wtedy w większości nie znałam.

Kiedy już zgodziłam się kandydować na przewodniczącą, wygrałam te wybory przeważającą liczbą głosów, co było dla mnie zaskakujące. Trudno mi było pogodzić pracę i życie w Częstochowie z dojazdami do Łodzi, ale podjęłam to wyzwanie, mimo że nikt z nas nie miał żadnego doświadczenia ani narzędzi, by budować nowe struktury izb. We współpracy z kolegami ze wszystkich województw zdołałam położyć solidne fundamenty pod izbę łódzką.

Polskie środowisko lekarskie najbardziej jednak kojarzy Panią z tworzeniem projektu Kodeksu Etyki Lekarskiej, ponieważ należała Pani do zespołu roboczego opracowującego ten dokument.

Na ten temat narasta wiele mitów, które staram się przy każdej okazji obalać, jeśli nie pokrywają się z faktami, bo w materii dotyczącej narodzin Kodeksu Etyki Lekarskiej prawda jest ważna; dokument ten ma już znaczenie historyczne. Konieczność podjęcia pracy nad projektem KEL pojawiła się na początku pracy Naczelnej Rady Lekarskiej odrodzonego samorządu i stała się priorytetem, mimo że było również wiele innych spraw, które wymagały jak najszybszego rozwiązania.

Mając świadomość, jakie znaczenie dla wykonujących zawód lekarzy ma określenie jasnych zasad etyki i posługiwanie się nimi w codziennej praktyce, ówczesny prezes NRL prof. Tadeusz Chruściel dał nam dwa lata na ich opracowanie. To była wielka odwaga z jego strony i całej NRL, aby taką decyzję podjąć w warunkach, kiedy panował jeszcze chaos, z którego dopiero wyłaniały się zręby administracyjne struktur samorządowych. Przekonał jednak do tej idei członków Naczelnej Rady Lekarskiej, która powołała roboczy zespół redakcyjny pracujący nad projektem KEL.

Byłam jego członkiem i pamiętam, jak intensywny był dla nas ten czas. Naszym zadaniem bowiem było nie tylko przygotować treść tego dokumentu, ale doprowadzić do jego przyjęcia przez Zjazd. W tym miejscu należy się ukłon w kierunku prof. Zbigniewa Chłapa z Krakowa, wybitnego patomorfologa i naukowca, który był wówczas przewodniczącym Komisji Etyki Naczelnej Rady Lekarskiej i przewodniczącym naszego malutkiego, zaledwie kilkuosobowego, zespołu.

Należy pamiętać, że w tym czasie w kraju zachodziły polityczne przemiany, które obecne pokolenie lekarzy zna już tylko z relacji swoich rodziców czy dziadków. Dla wielu lekarzy przesiąkniętych jeszcze peerelowską mentalnością, wyznających różne wartości, zapisy w KEL były czymś zupełnie nowym i wymagały zmiany sposobu myślenia.

Czy spieraliście się o to, jak mają wyglądać zapisy Kodeksu Etyki Lekarskiej, czy ważniejsza była wówczas sama idea jego powstania jako dokumentu o znaczeniu historycznym?

Oczywiście, w wielu kwestiach różniliśmy się nawet diametralnie, ale to były spory konstruktywne. Chcieliśmy, aby dokument był spójny, jak najlepiej dopracowany merytorycznie, by idea etyki wykonywania zawodu lekarza nie przyćmiła zawartych w nim treści. W zespole pracowało nam się bardzo dobrze.

Jak już wspomniałam, byłam w tym czasie przewodniczącą organizującej się OIL w Łodzi, jednocześnie kontynuowałam pracę zawodową w Częstochowie i uczestniczyłam w tworzeniu projektu KEL. Zespół redakcyjny spotykał się głównie w Krakowie ze względu na miejsce i specyfikę pracy prof. Zbigniewa Chłapa. W naszym małym gronie mogliśmy powiedzieć sobie wszystko, dzięki czemu można było na bieżąco rozstrzygać wszelkie wątpliwości, obawy, niejasności.

To było pracochłonne, wymagało od nas mobilności, uważności i skrupulatności, ale też bardzo cenne. Przecież w tym czasie wiele tematów w medycynie dopiero się rodziło, np. podstawy etyczne pobierania narządów do przeszczepów. Dbaliśmy o to, aby zasady etyczne zawarte w KEL były przekazane jasnym, klarownym tekstem, który mógłby być zaakceptowany przez całe środowisko lekarskie.

Zapisy w Kodeksie to skomplikowana materia.

Tym bardziej że środowisko lekarskie podchodzi do spraw etyki ze szczególnymi emocjami, zawsze więc będą się pojawiały różnice zdań. Proszę pamiętać, że postawa etyczna lekarza zależy nie tylko od tego, w jakich warunkach pracuje, ale także od tego, jak został wychowany, jakie miał wzorce, kto go uczył zawodu.

Etyki wówczas nikt nie wykładał na studiach medycznych, a przecież dylematy moralne, które lekarz musi rozstrzygać w codziennej praktyce, są odwieczne. Aby więc myśleć szerzej i głębiej, potrzebna jest wiedza na ten temat. I te wszystkie aspekty pojawiające się w pracy lekarza trzeba było zawrzeć w Kodeksie Etyki Lekarskiej. Udało nam się też dotrzymać wyznaczonego terminu. Zarzucano nam wprawdzie, że lekarze mieli za mało czasu na zgłaszanie uwag.

Ale tak naprawdę kto chciał, to te uwagi zdążył zgłosić, a reszta była krytyką dla krytyki. Wówczas ważniejsza była idea przyjęcia tego dokumentu przez zjazd niż cyzelowanie zapisów, które można było skorygować na kolejnych zjazdach i takie korekty były wprowadzone. Treść KEL przez 33 lata od jego ustanowienia nie uległa zmianie i wciąż stanowi podstawę dla udoskonalania pewnych sformułowań i wprowadzania nowych pojęć do tych zapisów.

Czy lekarze mają świadomość, że posługują się Kodeksem Etyki Lekarskiej, choć rzadko zaglądają do tej niebieskiej książeczki?

Od momentu uchwalenia KEL na I Nadzwyczajnym Zjeździe Lekarzy w Bielsku-Białej w 1991 r. jego treść zaczęła obowiązywać każdego lekarza, ale czy stosują się oni do zasad etycznych zawartych w tej małej, niebieskiej książeczce, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Wiele zależy od środowisk, z których się wywodzą, i nauczycieli, którzy ich kształtowali, uczyli zawodu, u których się specjalizowali. Wiele też zależy od zwierzchników, którzy dziś bardziej są administratorami placówek niż medykami.

Chodzi o to, aby te dobre zasady etyczne starsi lekarze przekazali młodszym. Pacjenci oczekują od lekarza nie tylko profesjonalizmu, ale i empatii, a więc ludzkich odruchów. Przez kilkanaście lat wykładałam bioetykę dla lekarzy po dyplomie; uczestniczący w zajęciach lekarze mogli więc zadawać pytania, dyskutować, ale zainteresowanie zgłębianiem tego tematu było niewielkie.

Postęp w medycynie sprawia, że KEL musi do niego dostosować swoje zapisy. Niektórzy chcą zmian rewolucyjnych, co może sprowadzić ten dokument do deontologii. Czy istnieje taka obawa?

Takich sygnałów jest bardzo wiele. Nie można jednak dopuścić do tego, aby lekarz przestał być człowiekiem. Jeżeli Kodeks Etyki Lekarskiej sprowadzimy tylko do deontologii, to rolę lekarza sprowadzimy wyłącznie do powinności i obowiązków, które zostały mu powierzone. Kodeks Etyki Lekarskiej to coś więcej, przyjmuje istnienie obiektywnych norm moralnych, którymi lekarz się posługuje, wykonując te obowiązki. Nadaje profesji lekarza ludzką, osobową twarz.