List otwarty byłego prezesa NRL do rzecznika NIL
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej VI i VII kadencji (2010-2018) dr n. med. Maciej Hamankiewicz przesłał redakcji „Gazety Lekarskiej” list otwarty, który publikujemy w całości.
Szanowny Panie Rzeczniku Prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej,
w podsumowaniu minionego roku, w liście do delegatów na Krajowy Zjazd Lekarzy, użył Pan sformułowań, wobec których nie mogę pozostać obojętny, bowiem uraziły one wiele osób zaangażowanych w działania samorządowe poprzednich kadencji.
Z Pana pisma można wnioskować, a nawet to z niego wybija, że przed obecną kadencją nic dobrego w samorządzie się nie zdarzało, a obecna kadencja to pasmo niekończących się sukcesów. Skąd taki przekaz? Celowa manipulacja? A może – mimo że piastuje pan tak ważne stanowisko (!) – nie zapoznał się Pan z historią samorządu lekarskiego. Bo przecież znając jego historię, nie mógłby Pan, jako rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej, pominąć osiągnięć kolejnych prezesów: Chruściela, Madeja, Radziwiłła, Matyi i moich.
Pisze Pan, że teraz samorząd jest najsilniejszy – na jakiej podstawie Pan tak sądzi, jakiego kryterium używa? Może chodzi o liczbę wygranych spraw w Trybunale Konstytucyjnym, Sądzie Najwyższym, Wojewódzkim? Nie zgadzam się, bo w poprzednich kadencjach udało się znacznie więcej. Bycie najsilniejszym według tego kryterium odrzucam.
A może chodzi o większą rozpoznawalność przedstawicieli naszego samorządu w organizacjach lekarskich na świecie? Tu także zaprotestuję. Poza prezes Anną Lellą, w poprzednich kadencjach ważne stanowiska w strukturach organizacji międzynarodowych piastowali także Romuald Krajewski, Konstanty Radziwiłł i ja, a wielu innych przedstawicieli Naczelnej Izby Lekarskiej było obecnych w życiu tych organizacji.
To właśnie w poprzednich kadencjach powstał wizerunek polskiego samorządu jako ważnego partnera. Teraz koledzy z zagranicy pytają – co się u was dzieje, dlaczego Polska nie uczestniczy w międzynarodowych rozmowach dotyczących ważnych spraw dla lekarzy? I jeszcze jedno – jednoosobowa decyzja prezesa Jankowskiego o zastrzeżeniu nazwy „Kongres Polonii Medycznej” sprawiła, że samorząd zerwał relacje z dużą częścią lekarzy polonijnych.
Piszę o tym nie po to, by komuś dokuczyć, ale z troski o samorząd i z niezgody na mówienie nieprawdy lub półprawd przez rzecznika prasowego naszego samorządu zawodowego, niezgody na oceny niepoparte faktami. Jestem naocznym świadkiem zmian, jakie dokonały się m.in. w obszarze międzynarodowym czy orzeczniczym – wiem, jak było, i widzę, jak jest.
Dostrzegam też pewną analogię Pana wypowiedzi do retoryki z czasów minionych. Pamiętam, jak w latach siedemdziesiątych, kiedy Polska miała pierwszego sekretarza PZPR, jak zaraza szerzyła się propaganda (fałszywego) sukcesu. Przywołam przykład dla tych, którzy nie doświadczyli tamtych czasów. Rzecznik prasowy władzy podawał, że: wydobywamy ponad 220 mln ton węgla (nieważne, że połowa to był kamień), stal wylewa się na ulice i omalże każdego ranka słońce wschodzi dzięki Przewodniczącemu… Gdzie tu analogia? Czytając Pański tekst, mam wrażenie, że dopiero w tej kadencji – po 35 latach istnienia – samorząd rośnie w siłę, a lekarzom żyje się dostatniej. Pozwolę sobie zauważyć, że zarobki, które dzisiaj otrzymują lekarze, to efekt działań poprzedników; wymienić powinienem wielu, ale na pewno jednego nie pominę – kol. Brzezina.
I jeszcze kilka słów odnośnie siły i sukcesów, o których Pan pisze w podsumowaniu roku, w kontekście deklaracji i obietnic Prezesa NRL. W wywiadzie dla „Gazety Lekarskiej” („Chcę wnieść nową energię”, „GL” nr 6/2022) Pan Prezes Łukasz Jankowski mówił:. „(…) moja prezesura zakończy pewien konflikt między młodszym a starszym pokoleniem. Chcę być prezesem kompromisu. Takim, który łączy, a nie dzieli”. To, co wydarzyło się od tamtego czasu, pokazuje, że ten cel osiągnięty nie został. I zastanawiam się dlaczego.
I dalej: „Jestem otwarty na współpracę ze wszystkimi (…)”. To chyba jednak też nie wyszło. Podział był bardzo głęboki, a wyciągniętej ręki do wspólnego działania brakło od pierwszej chwili. Dodatkowo rozbicie widoczne jest teraz również i w samym obozie wspierającym Prezesa. „NIL powinna łączyć i wspierać skuteczne działania izb okręgowych” – deklarował Łukasz Jankowski. Takiego rozłamu, jak obecnie, między władzą z Warszawy a samorządowcami z Polski chyba jeszcze nie mieliśmy.
Prezes w swoim wystąpieniu przedwyborczym i w „Gazecie Lekarskiej” zaznaczał: „Na sztandarowy projekt wybrałem system no-fault i planuję zrobić wszystko, żeby wszedł on w życie”. Otóż o taki system walczył już samorząd w poprzednich latach – bardzo zabiegał o to Prezes Konstanty Radziwiłł, a w kolejnych kadencjach Prezes Romuald Krajewski. Mimo wyniesienia tego hasła na sztandary, jesteśmy dziś w tym samym miejscu. Mam nadzieję, że prezesi następnych kadencji zapoznają się z dotychczasowymi staraniami i dorobkiem Prezesa obecnej („najsilniejszej”) kadencji.
„Nie ma miejsca w samorządzie, by kogokolwiek wykluczać” – mówił w 2022 roku nowo wybrany prezes NRL. Dość szybko część izb i ich prezesów poczuła się wykluczona. „Priorytetem w mojej koncepcji „samorządu przyszłości” jest (…) wzmocnienie pionu odpowiedzialności zawodowej, poprawa wizerunku lekarza i prestiżu zawodu”. Było też o stworzeniu wśród nas poczucia wspólnoty. Panie Rzeczniku, z czego Pan wywiódł i oznajmił w swoim tekście, że ten wizerunek lekarza i prestiż jest wzmocniony? Opinia i odczucia lekarzy w dyżurkach są nieco odmienne, a wrażenie, że właśnie mamy potężny kryzys zmierzający do upadku prestiżu i samego samorządu daje się odczuć.
Dodatkowo artykuły w prasie, w takich tytułach jak „Rynek Zdrowia”, „Angora, „Puls Medycyny” i w końcu „Gazeta Wyborcza”, opisały ten niezbyt chlubny obraz naszej samorządności. Do tych medialnych doniesień chyba także należało się odnieść w liście do delegatów na Krajowy Zjazd Lekarzy. „Jak chcą zjazdu, to będzie zjazd” – pomimo takiej deklaracji w „Gazecie Wyborczej” Pan Prezes w dwóch izbach osobiście interweniował w sprawie uchwał dotyczących jego odwołania. Czekamy na decyzję Krajowej Komisji Wyborczej, ale już teraz rodzi się pytanie: jeśli 7 marca 2025 roku zjazd się odbędzie, to czy pozwoli on na oczyszczenie atmosfery? A może manipulacje w Bydgoszczy pozwolą powstrzymać oponentów i odroczyć wszystko do zjazdu sprawozdawczo-wyborczego?
Samorząd przyszłości (tak od tej kadencji mamy się nazywać) miał być również nowocześniejszy. „Gazeta Lekarska” ukazuje się „hybrydowo”, ale jej wersja elektroniczna pozostawia wiele do życzenia. Nie tak miała ona wyglądać, nie takie były plany poprzedników – miała być gazetą elektroniczną, a nie graficznym odwzorowaniem papieru, ale żeby ją stworzyć, potrzeba pracy, a nie propagandy.
Wśród wygranych spraw w Trybunale Konstytucyjnym znalazła się ta dotycząca odtajnienia pytań z egzaminów PES i LEK. Stworzyło to możliwość społecznej kontroli nad egzaminami. Nie zapytam jednak, kto wymusił powtarzalność pytań w kolejnych sesjach i jak się z tego teraz wyplątać.
W kontekście tej siły i oddziaływania samorządu obecnej kadencji, nie mogę nie wspomnieć o ludziach. Jako prezes Naczelnej Rady Lekarskiej poprzednich kadencji jestem dziś w trudnej sytuacji, bowiem przez osiem lat pełnienia tej funkcji z wieloma pracownikami Biura NIL współpracowałem w poczuciu wzajemnej życzliwości i szacunku, a teraz, gdy odbieram od kogoś z nich telefon, to z jednej strony jestem dumny, że nadal mają do mnie zaufanie, ale z drugiej jestem pełen trwogi, bo sytuacje, które opisują, zbyt zaczęły przypominać te, które miały miejsce w mojej okręgowej izbie.
Powiedzmy sobie szczerze – jeszcze nigdy Samorząd Lekarski nie był tak podzielony, nie miał tak wątpliwego wpływu na bieżące wydarzenia i nie był tak źle obecny w mediach jako przedstawiciel środowiska lekarskiego – w podsumowaniu pozwolę sobie sparafrazować Pana słowa.
Maciej Hamankiewicz