Pod kontrolą pulsoksymetru. Opieka nad chorym w domu
Zdalny monitoring chorych na COVID-19 leczonych w domach ma im zapewnić właściwą pomoc medyczną i odciążyć POZ – pisze Lucyna Krysiak.
Foto: pixabay.com
Ministerstwo Zdrowia uruchomiło ogólnopolski program Domowej Opieki Medycznej (DOM), który powstał z myślą o chorych na COVID-19 niewymagających hospitalizacji.
Z automatu są nim objęci pacjenci powyżej 55. r.ż., u których stwierdzono pozytywny wynik testu na koronawirusa.
Zdążyć na czas
W ramach programu listonosz Poczty Polskiej nieodpłatnie dostarcza im do domu pulsoksymetr, za pomocą którego badają oni poziom nasycenia krwi tętniczej tlenem oraz tętno.
W razie pogorszenia tych parametrów urządzenie przekazuje dane do centrum monitoringu działającego przy Ministerstwie Zdrowia, gdzie są one analizowane przez konsultanta, który – jeśli zajdzie taka potrzeba – wzywa do pacjenta pogotowie ratunkowe. Chodzi o to, aby choremu na czas została udzielona odpowiednia pomoc i aby miał on zapewniony transport do szpitala.
Programem zdalnego monitoringu z wykorzystaniem pulsoksymetru mogą być także objęte osoby poniżej 55. r.ż., które mają dodatni wynik testu na COVID-19, ale by otrzymać nieodpłatnie pulsoksymetr i wejść do systemu, muszą wypełnić i przesłać specjalny formularz kontaktowy znajdujący się na stronie resortu zdrowia.
Tylko tą drogą zostaną zakwalifikowane przez lekarza zarejestrowanego w systemie DOM do programu telemonitoringu. Jego istotą jest włączenie pacjenta chorującego w warunkach domowych w proces leczenia poprzez – jak już wspomniałam wcześniej – samodzielny pomiar saturacji i tętna za pomocą pulsoksymetru oraz poprzez pomiar temperatury, zanotowanie liczby oddechów czy innych objawów chorobowych.
Pacjent zakłada na palec pulsoksymetr, a urządzenie automatycznie łączy się z telefonem, na którym jest wgrana specjalna aplikacja. Wyniki, po wprowadzeniu do aplikacji na telefonie lub w komputerze, są przesyłane do systemu. Jeśli parametry któregoś z chorych się pogorszą, Centrum Kontaktu Domowej Opieki Medycznej będzie reagować. Pilotażowo program zaczął działać w województwie małopolskim, gdzie trafiło 1,5 tys. pulsoksymetrów. Obecnie objął już cały kraj.
Potrzebny instruktaż
Doktor Tomasz Zieliński, wiceprezes „Porozumienia Zielonogórskiego”, uważa, że inicjatywa resortu zdrowia jest bardzo cenna, jednak w praktycznym zastosowaniu zbyt szablonowa i nieskoordynowana z podstawową opieką zdrowotną.
Z założenia program DOM dotyczy zakażonych po 55. r.ż., a więc osób w średnim i starszym wieku, które nie tylko potrzebują pulsoksymetru, ale też instruktażu, jak mają się nim posługiwać, w jaki sposób odczytywać dane, jak je przesyłać do systemu i tu jest miejsce dla lekarza rodzinnego, który zna swoich pacjentów i ich ograniczenia.
– Tylko nieliczna grupa seniorów potrafi korzystać z komputera czy telefonu komórkowego na tyle, aby przesyłać zebrane przez siebie dane. Często w znacznie prostszych sprawach trzeba pacjentowi tłumaczyć, jak ma stosować się do zaleceń lekarza. W tym wypadku podejrzewam, że znaczna część zakażonych po otrzymaniu pulsoksymetru nie będzie wiedziała, co z nim zrobić – uważa dr Tomasz Zieliński.
Ministerstwo Zdrowia wprawdzie wysłało do wszystkich placówek POZ informację o programie z prośbą o włączenie się lekarzy i pielęgniarek w prace systemu DOM, ale nie uzgodniono, na jakich zasadach ma ta współpraca wyglądać.
– Zakładam, że resortowi zdrowia chodziło o odciążenie POZ, o uproszczenie procedury postępowania wobec chorych na COVID-19 leczonych w domach, ale nie uwzględniono w nim różnych nieprzewidzianych okoliczności, powinniśmy więc usiąść do stołu i określić zasady tej współpracy – podsumowuje Tomasz Zieliński.
A te nieprzewidziane okoliczności mogą być różne, wystarczy, że pacjentka ma założony na paznokcie lakier hybrydowy, który nie przepuszcza impulsów z pulsoksymetru, albo że urządzenie jest niewłaściwie założone na palec.
Lucyna Krysiak