9 października 2024

Władysław Perchaluk: Opieranie opieki na teleporadach nie wystarcza

Sugestie, by w obliczu wzrostu liczby zakażeń ograniczać przyjęcia planowe, były niepokojące. Z Władysławem Perchalukiem, dyrektorem Szpitala Specjalistycznego nr 1 w Bytomiu, prezesem Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego, rozmawia Mariusz Tomczak.

Władysław Perchaluk. Foto: arch. prywatne

Od kilku tygodni likwidowane są łóżka covidowe. Czy to oznacza, że część lekarzy będzie mogła powrócić do leczenia innych pacjentów?

Wojewoda śląski już pod koniec kwietnia wydał decyzję o likwidacji części łóżek covidowych. W związku z tym, że mieliśmy wówczas pod opieką kilkudziesięciu chorych w bardzo ciężkim stanie, ustaliliśmy z wojewodą, że likwidacja 50 takich miejsc w naszym szpitalu nastąpi dwa tygodnie później.

Pacjentami z COVID-19, którzy zajmowali te łóżka, opiekowali się lekarze i pielęgniarki z oddziałów chorób wewnętrznych, neurologii, chirurgii ogólnej, okulistyki i kardiologii. Od połowy maja, po likwidacji większości łóżek covidowych, te oddziały znowu mogą działać.

Pacjenci niecovidowi pojawili się tam szybko – już w ciągu 2-3 dni zostały zajęte wszystkie łóżka internistyczne. Z naszych obserwacji wynika, że gdyby zgłosili się wcześniej, ich hospitalizacja mogłaby trwać krócej lub terapia byłaby mniej intensywna. Absolutnie nie chcę przerzucać winy na pacjentów, ale wiadomo o powszechnych obawach przed wizytą w szpitalu, które w dobie pandemii postrzegane są czasami jak „siedlisko wirusa i źródło zakażeń”.

Czy w związku z trwającą pandemią w bytomskim szpitalu ograniczono przyjęcia planowe?

W ciągu ostatniego roku z niepokojem słuchałem sugestii ministra zdrowia, aby w obliczu wzrostu liczby zakażeń ograniczać przyjęcia planowe. Jeszcze w kwietniu ubiegłego roku w naszym szpitalu podjęliśmy decyzję, że osoby takie jak np. pacjenci onkologiczni, dla których okno czasowe może się bezpowrotnie zamknąć w razie jakichkolwiek opóźnień, będziemy przyjmować planowo i tak robimy od ponad roku.

Nasza rejestracja bardzo się zaangażowała w informowanie chorych o możliwości hospitalizacji, ale często woleli oni wstrzymać się z poddaniem się zabiegowi.

W związku z pojawieniem się koronawirusa wiele osób miało utrudniony dostęp do lekarzy pierwszego kontaktu, do ambulatoryjnej opieki specjalistycznej i do opieki szpitalnej. Opieranie opieki zdrowotnej na teleporadach nie wystarcza, gdyż pacjenci nie zawsze potrafią precyzyjnie objaśnić, co im dolega, a w pewnych sytuacjach po prostu nie da się uniknąć badania chorego.

Jak może się rozwinąć sytuacja w kolejnych tygodniach?

W naszym szpitalu, pomimo likwidacji większości łóżek covidowych, nadal prowadzimy oddział obserwacyjno-zakaźny z 35 łóżkami zarezerwowanymi wyłącznie dla pacjentów z rozpoznanym koronawirusem. Te miejsca nie są puste.

W porównaniu z poprzednimi tygodniami, liczba osób zakażonych znacznie się zmniejszyła. Niepokoi utrzymująca się wysoka liczba zgonów spowodowanych COVID-19 i wyraźne obniżenie wieku osób trafiających do szpitala w stanie ciężkim. Ci pacjenci wymagają intensywnej tlenoterapii, a nawet podłączenia do respiratora.

W całym kraju rośnie liczba osób, które przechorowały COVID-19, jak również osób zaszczepionych. Mimo to lekarze chorób zakaźnych ostrzegają, że jeśli jako społeczeństwo nie zachowamy się odpowiedzialnie, to sytuacja epidemiczna może się znowu pogorszyć.