25 kwietnia 2024

Walka trwa. Postęp w leczeniu nowotworów

Statystycznie co czwarty z nas zachoruje na raka, a co piąty umrze właśnie z tego powodu. Oznacza to, że w naszych najbliższych rodzinach prędzej czy później każdego dotkną skutki choroby nowotworowej.

Foto: pixabay.com

W minionym roku po raz kolejny byliśmy świadkami wielkiego postępu w zakresie immunoterapii nowotworów.

Dobitnie pokazują to wyniki badań naukowych opublikowane w renomowanych czasopismach naukowych i prezentowane w trakcie kongresów skupiających śmietankę światowych i europejskich lekarzy onkologów.

– Ten postęp polega, mówiąc w uproszczeniu, na odkryciu nowych sposobów przywracania aktywnego funkcjonowania układu immunologicznego u chorego na raka. Mamy środki lecznicze powodujące odblokowanie własnego układu immunologicznego trzymanego w szachu przez nowotwór i skierowanie komórek na szlak śmierci komórkowej, czyli doprowadzenie z powrotem do apoptozy – mówi dr Janusz Meder, prezes Polskiej Unii Onkologii.

Apoptoza to naturalny proces zaprogramowanej śmierci komórki zachodzący w organizmie, dzięki któremu usuwane są z niego komórki zużyte lub uszkodzone. Czasami przyrównuje się ją do zaplanowanego „samobójstwa” komórki o dobroczynnych skutkach dla organizmu, bo w przeciwieństwie do martwicy, jest zjawiskiem naturalnym i ze wszech miar pożądanym.

Jak tłumaczy dr Meder, przedstawione w ostatnich miesiącach wyniki badań w zakresie wspierania farmakoterapią mechanizmu apoptozy mają zastosowanie w leczeniu nowotworów występujących w II i III fazie klinicznej. – Są wielkie nadzieje, że to może być rewolucja w szczególności dla pacjentów o wyższych stopniach zaawansowania choroby nowotworowej – przewiduje.

Postęp zaczynają odczuwać pierwsi pacjenci. Jak mówi prof. Ewa Lech-Marańda z Instytutu Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, na rynku pojawił się już unikalny lek powodujący apoptozę komórek.

Wolą doktora Google

W połowie ubiegłego roku w Barcelonie, w czasie odbywającego się światowego kongresu poświęconego nowotworom przewodu pokarmowego, podkreślano, że dla coraz większej liczby pacjentów przerzutowy rak jelita grubego przestaje być chorobą śmiertelną, a staje się przewlekłą.

– To dobra wiadomość, bo u wielu pacjentów dochodzi do przerzutów – uważa prof. Dirk Arnold z Instituto CUF de Oncologia w Lizbonie. Nieustannie obserwuje zmianę na lepsze w leczeniu raka piersi mierzoną choćby czasem życia pacjentek.

– W Polsce również mamy z tym do czynienia, ale zawsze zależy to od stopnia zaawansowania choroby. Im wcześniej rak piersi zostanie wykryty, tym większa szansa na jego całkowite wyleczenie. Podejrzewam, że w najbliższych latach to się nie zmieni – komentuje dr Agnieszka Jagiełło-Gruszfeld z Centrum Onkologii – Instytutu w Warszawie.

Eksperci są zgodni, że ten rodzaj raka można stosunkowo łatwo wykryć. Z brytyjskich danych jednoznacznie wynika, że wykrycie nowotworu piersi w I stopniu zaawansowania klinicznego to „szczęście w nieszczęściu”, bo praktycznie każda pacjentka przeżywa kolejne 5 lat, ale po rozpoczęciu leczenia w IV stopniu tylko niecałe 20 proc. kobiet przeżyje 5 lat.

W naszym kraju za mało kobiet uczestniczy w skriningu mammograficznym (spośród województw najsłabiej wypada mazowieckie), wciąż dużo przypadków raka piersi wykrywa się w II stopniu zaawansowania klinicznego. – Przez to wyniki leczenia w Polsce są dużo gorsze – mówi dr Jagiełło-Gruszfeld.

Nie brakuje pań trafiających do centrum onkologii dopiero w IV stopniu zaawansowania choroby z powodu wyboru tzw. leczenia niekonwencjonalnego, pod wpływem lektury dostępnej przede wszystkim w internecie. – Moim zdaniem to narasta, zwłaszcza w młodym pokoleniu – podkreśla.

Gdzie jest przełom?

Opóźnienie leczenia to błąd, bo współczesna medycyna coraz lepiej radzi sobie z leczeniem nowotworów.

Miniony rok stanowi kontynuację kolejnego milowego kroku w onkologii, który rozpoczął się przed 2-3 laty, ponieważ zebrano jeszcze więcej wyników leczenia nowoczesnymi sposobami, dołączono kolejne rozpoznania do nowego sposobu postępowania, jak również zakończono badania, w których z dotychczas używanymi lekami kojarzono te z grupy ukierunkowanej na cele molekularne i klasyczne chemioterapeutyki będące w użyciu od dość dawna.

– Doskonałym przykładem postępu jeszcze bardziej widocznym w 2017 r. są osoby z rozpoznaniem bardzo złośliwego nowotworu skóry, czerniaka, w wyższych stopniach zaawansowania. Nowe terapie wydłużyły im życie liczone nie w miesiącach, lecz w latach. Są grupy pacjentów, u których po zastosowaniu nowych leków zaobserwowano całkowite wycofanie się rozległych przerzutów choroby rozsianej. Kiedyś było to marzeniem – podkreśla dr Meder.

Innym spektakularnym przykładem może być nie drobnokomórkowy rak płuca. Postęp w jego leczeniu nastąpił dzięki wprowadzeniu leków o zdefiniowanych celach molekularnych. Mutacje genów wykrywa się dzięki metodzie tzw. płynnej biopsji, badając DNA krążące we krwi pacjenta.

Jak wyjaśnia prof. Dariusz Kowalski z COI w Warszawie, obecne badania skoncentrowane są na opracowanie sekwencji, w jakiej nowe leki powinny być stosowane w celu osiągnięcia największej skuteczności. Wynika z nich, że chemioterapia przesuwa się na dalszy plan.

Sukcesów zatem nie brakuje, ale przed badaczami wiele onkozagadek do rozwiązania. – Optymalny czas trwania leczenia szpiczaka plazmocytowego nie został jeszcze określony – w taki sposób jedną z nich określa dr Grzegorz Charliński ze Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu.

Co roku odnotowuje się 1,8 tys. nowych zachorowań na szpiczaka, a nadzieje dla tej grupy pacjentów wzrosły dzięki nowym przeciwciałom monoklonalnym i inhibitorom proteasomu. Wysiłki naukowców, także zagranicznych, ważne są dla Polaków.

Jak wynika z ubiegłorocznego raportu Fundacji Onkologicznej Alivia, między rokiem 1999 a 2014 roczna zachorowalność na nowotwory w naszym kraju zwiększyła się o 42 proc. (wzrost liczby zachorowań częściej wystąpił u kobiet), a przez te 16 lat łącznie zachorowało ok. 2,1 mln osób.

W grupie osób poniżej 35. roku życia liczba nowych zachorowań w 2014 r. była o 22 proc. wyższa niż w 1999 r. Wydatki państwa na innowacyjne leki onkologiczne stanowią 2 proc. budżetu na leki ogółem (ok. 230 mln zł), a straty spowodowane przedwczesną śmiercią w wyniku nowotworów tylko w ciągu jednego roku szacuje się na 900 mln zł.

Mimo że w minionym roku refundacją objęto nowe innowacyjne leki onkologiczne, w dalszym ciągu Polacy mają dostęp tylko do mniej więcej połowy leków zarejestrowanych w Unii Europejskiej (łącznie z tymi najnowszej generacji).

– Nie nadążamy, bo ciągle dochodzą nowe leki, a my mamy zaległości w udostępnieniu tych starszych, bardzo skutecznych – przyznaje dr Meder. Przykładem może być rak jelita grubego, choć jego leczenie poprawiło się dzięki obowiązującym od 1 lipca zmianom w wykazie leków refundowanych.

– W porównaniu do Europy i świata brakuje nam III linii terapii – podkreśla prof. Marek Wojtukiewicz z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

Wydajemy fatalnie

W opinii wielu ekspertów samo zwiększenie nakładów na onkologię i szybszy dostęp do innowacyjnych technologii to za mało. – Problem Polski polega na złej alokacji środków i złej dystrybucji punktów, w których chorzy są leczeni – mówi prof. Piotr Rutkowski z COI w Warszawie.

Jeszcze krytyczniej to zjawisko ocenia dr hab. Adam Maciejczyk, dyrektor Dolnośląskiego Centrum Onkologii, mówiąc wprost o nieprzejrzystym wydawaniu środków na onkologię, braku koordynacji w finansowaniu świadczeń i rozproszeniu środków przeznaczanych na leczenie pacjentów z nowotworami.

Te liczby zdają się przemawiać do wyobraźni: o ile kontrakt na pakiet onkologiczny ma ok. 2650 świadczeniodawców, o tyle ponad połowa pacjentów leczy się w ramach tego pakietu zaledwie w 17 podmiotach (są nimi pełnoprofilowe szpitale onkologiczne).

W ramach międzynarodowej inicjatywy All.Can (włączyli się do niej m.in. polscy onkolodzy i przedstawiciele środowisk pacjenckich) wypracowano priorytetowe rekomendacje na rok 2018.

Wśród nich są m.in.: wprowadzenie mechanizmów kontroli jakości oraz określenie przez Ministerstwo Zdrowia wskaźników jakości, metodologii oceny i efektywnego mierzenia rezultatów leczenia.

Jak przyznaje prof. Rutkowski, obecnie żaden z polskich pacjentów onkologicznych nie jest w stanie dowiedzieć się, gdzie najlepiej się leczyć, a obiektywne wskaźniki zastępuje szeptany marketing.

– Płatnik nie powinien płacić za złą robotę. W wielu szpitalach na Zachodzie jest monitorowanie jakości i jeżeli spada ona poniżej pewnego pułapu, to placówka nie ma przedłużonego kontraktu – dodaje.

Na to, że mamy lekcję do odrobienia w zakresie marnowania potencjału, wskazują również programy polityki zdrowotnej w zakresie onkologii, o których dofinansowanie zabiega część samorządów lokalnych.

Jak zwraca uwagę dr Jerzy Gryglewicz z Uczelni Łazarskiego, raporty Najwyższej Izby Kontroli jednoznacznie wskazują, że problemem w ich realizacji jest nie tyle brak środków finansowych, bo pieniądze często są, lecz to, że adresuje się je do osób zdrowych, niemających objawów, czasami niebędących nawet w grupie ryzyka.

Mariusz Tomczak