23 listopada 2024

Jedność i godność (wywiad z nowym prezesem NRL Andrzejem Matyją)

Samorząd powinien przestać kojarzyć się jedynie z obowiązkiem uiszczania składek, problemy lekarzy rezydentów dotyczą całego środowiska, pomysł ze sprowadzeniem lekarzy ze Wschodu jest zły. Z prof. Andrzejem Matyją, prezesem Naczelnej Rady Lekarskiej, rozmawiają Ryszard Golański i Marta Jakubiak.

Prezes NRL prof. Andrzej Matyja
Foto: Marta Jakubiak

Gratulujemy. XIV Krajowy Zjazd Lekarzy zdecydował, że to pan będzie stał na czele samorządu. Czym jest dla pana objęcie funkcji prezesa i jaki cel wyznaczył pan sobie na początek?

To olbrzymi zaszczyt, że przedstawiciele środowiska lekarskiego wybrali mnie do pełnienia tej funkcji. Jednocześnie mam świadomość, jaka ciąży na mnie odpowiedzialność z tym związana.

Chciałbym przede wszystkim, aby samorząd i izby lekarskie przestały kojarzyć się lekarzom jedynie z obowiązkiem uiszczania składki, aby każdy lekarz, będąc członkiem samorządu, czuł, że jest to jego organizacja, jego izba.

Zobacz więcej: Nowi członkowie Naczelnej Rady Lekarskiej VIII kadencji (pełna lista)

Moją misją będzie stworzenie takich warunków, by lekarz mógł przyjść z każdą sprawą, zwłaszcza w trudnych sytuacjach życiowych, a izba będzie mogła mu pomóc. Drzwi na Sobieskiego 110 są otwarte dla każdego lekarza. Nie mogę obiecać, że każdy postulat, z różnych powodów, będzie zrealizowany.

Postaram się jednak, by główne problemy, które dotyczą naszego środowiska, a więc gwarancji bezpiecznego wykonywania zawodu, zostały rozwiązane. Chciałbym także zburzyć sztucznie wytworzone podziały, które są wygodne zwłaszcza dla decydentów, jak bastion POZ, AOS czy szpitalników. Naszym obowiązkiem jest integrowanie środowiska, a nie podpalanie i ciągnięcie kołdry w różne strony.

Swego czasu stomatolodzy postulowali, by dokonać podziału samorządu na odrębne izby: lekarzy i lekarzy dentystów…

Siła naszego samorządu jest w jedności. Wiem, że wykonywanie zawodu przez lekarzy i lekarzy dentystów różni się w pewnych obszarach. Chciałbym zachować pełną autonomię stomatologów i uszanować wszystkie ich postulaty, jeżeli dotyczą tylko i wyłączenie środowiska lekarzy dentystów. Gwarantuję, że będę reprezentował ich suwerenny głos. Na pewno nie chciałbym ich pouczać.

Ile będzie kontynuacji działań samorządu z poprzedniej kadencji, a co zamierza pan zmienić?

Będę przede wszystkim dążył do zmiany wizerunku lekarza i samorządu lekarskiego wewnątrz naszej korporacji zawodowej. W 1989 r., kiedy tworzono izby lekarskie w Polsce, panował niewiarygodny entuzjazm związany z ich powstaniem. Przez lata, w związku ze słabością interwencyjności, wygasał.

Zainteresowanie lekarzy działalnością samorządu stawało się coraz mniejsze, a działania jego liderów oceniane były źle. Chciałbym dotrzeć do lekarzy i zmienić sposób komunikowania się z nimi. Nie będę mówić o całym programie, który mam już ułożony, ale na pewno jest w nim samorząd lekarski działający nie jako Naczelna Rada Lekarska i jej prezes.

Zobacz więcej: Krajowy Zjazd Lekarzy w pigułce, czyli o zmianach w samorządzie lekarskim

Samorząd to okręgowe rady lekarskie. To tam jest prawdziwa samorządność, tam decydują się losy lekarzy. Chciałbym, aby Naczelna Rada Lekarska i jej prezes byli spoiwem pomysłów okręgowych rad lekarskich. Realizację tych pomysłów uważam za swój obowiązek. Dla dobra każdego lekarza i lekarza dentysty.

Będę kontynuować dotychczasową działalność moich poprzedników, ale zamierzam też proponować nowe działania mające na celu zapewnienie godnej i godziwej pracy lekarzy. I nie chodzi wyłącznie o podnoszenie ich wynagrodzeń. Lekarz musi pracować w godnych warunkach i godnie realizować przysięgę Hipokratesa. To moje kluczowe cele.

W jaki sposób zamierza pan te cele realizować?

Na pewno będę dążył do zmiany finansowania ochrony zdrowia. Kiedy powstawały kasy chorych, domagaliśmy się 11 proc. PKB. Przedstawiciele rządu przekonywali nas, że to, co proponują, czyli 7 proc. PKB, to jest to nasze 11 proc. Tak przedstawiali słupki i matematykę, że wychodziło im, iż 7 i 11 są tożsame. Gdyby wówczas posłuchali naszych postulatów i przyjęli, że składka na zdrowie co roku będzie rosła, dziś bylibyśmy w innym miejscu.

Nie ma i nie będzie bezpieczeństwa przy takim poziomie finansowania opieki zdrowotnej, jaki jest obecnie. Chciałbym jak najszybciej spotkać się z decydentami, z ministrem zdrowia, i porozmawiać o rozwiązaniu problemów, które mamy, byśmy mogli powiedzieć, że wspólnie znaleźliśmy rozwiązanie, jak osiągnąć 6 proc. PKB na zdrowie w krótszym czasie, niż zapisano w ustawie.

Zobacz więcej: Nowe zasady ochrony danych pacjenta (m.in. w placówkach medycznych) w świetle RODO

Myślę, że gdyby dobrze policzyć i potraktować zdrowie jako inwestycję, a nie koszt, to podobnie jak w przypadku każdej inwestycji, rozciąganie w czasie jej realizacji jest dużo bardziej kosztowne, niż skrócenie tego czasu do minimum. Gdybyśmy potrafili wspólnie wynegocjować dodatkowe środki, byłoby to z korzyścią dla wszystkich.

Mam nadzieję, że uda nam się wskazać, gdzie można je znaleźć i wejdą do systemu jeszcze przed rokiem zagwarantowanym w ustawie, by w 2024 r. osiągnąć poziom finansowania podobny do tego, jaki jest w krajach zachodniej Europy.

O zwiększenie nakładów walczyli też rezydenci. Czy samorząd nadal będzie ich wspierał, by zapisane w porozumieniu z ministrem obietnice zostały spełnione?

Uważam, że skoro porozumienie podpisują dwie strony, to są zobowiązane do jego realizacji. Moim obowiązkiem będzie dopilnowanie, aby zapisy, które znalazły się w tym dokumencie, były zrealizowane. Jeśli złożenie podpisu miało tylko i wyłącznie charakter polityczny, chodziło tylko o uspokojenie sytuacji, to porozumienia nie ma.

Stanowimy jeden samorząd. Problem rezydentów jest problemem nas wszystkich. Każdą rzecz, która będzie potrzebna – wsparcie finansowe, organizacyjne, prawne – musimy im zapewnić. Rezydenci są członkami naszej korporacji zawodowej jak każdy inny lekarz. Władza od lat próbuje nas dzielić, dlatego powiem raz jeszcze: jesteśmy jednym samorządem, nie ma rezydentów, specjalistów, lekarzy AOS, POZ, szpitalników i innych. Środowiska nie można dzielić.

W Polsce lekarzy jest za mało. Co myśli pan o koncepcji rządu, by otworzyć się na medyków zza naszej wschodniej granicy?

Od lat wielokrotnie już mówiliśmy, że czeka nas luka pokoleniowa. Nikt z decydentów nas nie słuchał. Do rządzących ten głos dotarł dopiero teraz. Niestety. Luka pokoleniowa, która powstała przez ostatnie lata, spowodowała, że lekarzy jest za mało i są oni, tak jak nasze społeczeństwo, coraz starsi.

Ludzie żyją dłużej, ale chcielibyśmy żyć zdrowo, dlatego będzie potrzebna coraz większa liczba lekarzy. Nie da się ich wyprodukować i wprowadzić do zawodu z dnia na dzień. Uważam, że pomysł ze sprowadzeniem lekarzy ze Wschodu jest pomysłem złym. Rozumiem, że rząd zakłada, iż każdy lekarz, który przyjedzie do Polski, niezależnie od kraju pochodzenia, będzie tak wykształcony jak lekarz polski.

Zobacz więcej: 300 zdjęć z XIV Krajowego Zjazdu Lekarzy

Gdyby tak było, nie widzę przeszkód. Ale tak nie jest. Jako samorząd jesteśmy zobowiązani, by dbać o prawidłowe wykonywanie zawodu lekarza. Nie możemy narażać naszych pacjentów na dopuszczanie do pracy osób niedokształconych. Jeżeli ktoś przejdzie procedury, które są obowiązkowe dla polskich lekarzy, jesteśmy otwarci, by stał się członkiem naszej rodziny lekarskiej.

Czy samorząd będzie też włączał się w obszary dotyczące kształcenia polskich lekarzy?

Lekarze jako jedna z niewielu grup zawodowych są zobligowani aktami prawnymi do podnoszenia swojej wiedzy i umiejętności. Mamy obowiązek zdobywania punktów edukacyjnych. Chciałbym promować tych lekarzy, którzy realizują ten obowiązek. Urzeczywistnić programy nauczania w kształceniu podyplomowym.

Wielokrotnie mówiliśmy o przejęciu systemu kształcenia przez samorząd. Chciałbym kontynuować tę wizję. Wiem, że to wymaga dużego nakładu pracy, ale jesteśmy do tego już częściowo przygotowani. Uważam, że kształcenie podyplomowe, specjalizacyjne i kształcenie ustawiczne lekarzy jest bardzo ważnym elementem działalności samorządu.

Będzie pan starał się pogodzić obowiązki prezesa i lekarza?

Jestem chirurgiem i nadal chcę nim pozostać. Mam świadomość, że prezesem się bywa, a lekarzem jest się przez całe życie. Mam nadzieję, że moi zwierzchnicy pozwolą mi zaplanować pracę tak, bym mógł godzić wykonywanie zawodu z pełnieniem funkcji prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej. Wierzę, że można to zrobić.