4 października 2024

Anna Bazydło: Bezpieczny pacjent i bezpieczny medyk to jedno

Celem lekarza powinno być niesienie pomocy, a nie walka niedomaganiami systemu. Z Anną Bazydło, wiceprzewodniczącą Porozumienia Rezydentów OZZL, lekarzem rezydentem psychiatrii, rozmawia Mariusz Tomczak.

Foto: arch. prywatne

Dlaczego postanowiła pani aktywnie zaangażować się w protest pracowników ochrony zdrowia?

Jestem osobą, która urodziła się i wychowała w Polsce, a moja mama, pielęgniarka, przez wiele lat stawiała czoła narastającym trudnościom w publicznej ochronie zdrowia. Od dawna nie widzę poprawy sytuacji, a warunki pracy stają się wręcz coraz gorsze. Martwię się o bezpieczeństwo pacjentów oraz swoich bliskich i brak możliwości udzielenia im pomocy, czego wiele osób doświadczyło szczególnie w trakcie pandemii. Mimo że jestem lekarzem, nie byłam w stanie udzielić pomocy swojej rodzinie, bo system okazał się niewydolny, z czego konsekwencjami mierzymy się do dziś.

Czy jako lekarz w trakcie specjalizacji widzi pani swoją zawodową przyszłość w publicznym szpitalnictwie?

W obecnym kształcie raczej nie widzę możliwości przyszłej pracy w systemie publicznym ze względu na warunki pracy, obciążenie zadaniami, które są nieadekwatne do kompetencji czy konieczność rozwiązywania problemów znajdujących się na poziomie organizacyjnym. Moim celem jako lekarza powinno być niesienie pomocy i wdrażanie leczenia, a nie walka z tym, że system nie działa. Niestety do protestów pracowników ochrony zdrowia dochodzi regularnie, co tylko potwierdza tezę, że efektywne zmiany nie są wprowadzane.

Który spośród postulatów jest pani najbliższy?

Najbliższym mi postulatem jest coś, co można określić krótko: bezpieczny pacjent i bezpieczny medyk to jedno. To hasło, które powinno stać za nami, a pacjenci muszą zrozumieć, że komfort naszej pracy, dostępność do badań i do diagnostyki oraz to, w jakim jesteśmy stanie psychofizycznym, wpływa na jakość udzielonej pomocy i jak szybko rozpoczną się nasze działania. Chciałabym, aby w publicznym systemie ochrony zdrowia można było pracować bezpiecznie i zdrowo.

Często mówi się o godnych warunkach pracy. Co to oznacza?

Pracuję w szpitalu psychiatrycznym. Latem w naszej dyżurce było 40 stopni Celsjusza, podobnie zresztą jak na salach pacjentek. Nikt nie miał możliwości uratowania się przed pogodą, bo nie ma pieniędzy na remont oddziału i wyposażenie go w klimatyzację czy choćby dobrą wentylację. I to jest problem wielu placówek w Polsce. Godne warunki pracy medyków to także godne warunki dla pacjentów.

Dlaczego strona rządowa mówi, że żądania protestujących są nierealne?

Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Prawdopodobnie zdecydowali o podjęciu innych działań związanych z poniesieniem nakładów finansowych. W naszym państwie jest wiele obszarów wymagających uwagi ze strony rządzących, jednak my koncentrujemy się na problemach ochrony zdrowia, o czym głośno mówi się od wielu lat, ale one nie są rozwiązywane. Dosypuje się tylko pieniędzy do systemu, który nie funkcjonuje, a sytuacja staje się coraz gorsza.

Protest trwa od prawie trzech tygodni. Co panią najbardziej zaskoczyło?

Nie zdziwiło mnie to, że rządzący potraktują nas tak, jak traktują, ale byłam szczerze zaskoczona, widząc kilkadziesiąt tysięcy osób w czasie manifestacji, która odbyła się 11 września w Warszawie. Nie sądziłam, że tyle osób utożsami się z naszym protestem. Na pewno nikt nie spodziewał się, że kilkanaście dni temu dojdzie do tak tragicznej sytuacji.

„Gazeta Lekarska” od samego początku śledzi protest pracowników ochrony zdrowia, który rozpoczął się 11 września. Więcej o jego przebiegu i postulatach medyków oraz kilkaset zdjęć z sobotniej manifestacji i białego miasteczka przy kancelarii premiera, można znaleźć TUTAJ.