21 listopada 2024

Dr Tomasz Imiela: Czeka nas długi protest

Protest medyków rozpoczął się, bo nie widać nadziei na poprawę sytuacji w publicznej ochronie zdrowia. Z dr. Tomaszem Imielą, jednym z liderów Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia, członkiem Naczelnej Rady Lekarskiej i OIL w Warszawie, rozmawia Mariusz Tomczak.

Foto: arch. OIL w Warszawie

Komitet protestacyjno-strajkowy domaga się radykalnej poprawy sytuacji w publicznym systemie ochrony zdrowia. Dlaczego jest to tak ważny postulat?

Zgodnie z konstytucją ochrona zdrowia należy się wszystkim obywatelom. Zapewnia ją publiczny system, bo placówki komercyjne nie świadczą zazwyczaj pomocy bezpłatnie.

W społeczeństwie mamy do czynienia z dużym rozwarstwieniem w zakresie zarobków, a większości nie byłoby stać, by za leczenie płacić z własnej kieszeni. System publiczny pomaga również osobom mniej zamożnym, które poza nim nie poradziłyby sobie w razie wystąpienia poważnych problemów ze zdrowiem.

Protest w białym miasteczku trwa od 11 września. Czy musiał on dojść do skutku?

Nie uważam, że protesty takie jak nasz są nieuchronne. Często od woli decydentów zależy, czy do nich dochodzi, czy też nie. Jednym z najważniejszych powodów jego rozpoczęcia było wieloletnie nawarstwianie się problemów w publicznej ochronie zdrowia. Obecnie w wielu miejscach sytuacja pogarsza się z miesiąca na miesiąc, dochodzi do zamykania oddziałów, a na horyzoncie mamy widmo wygaszania szpitali z powodu braku kadr.

Nasz protest rozpoczął się, ponieważ w publicznej ochronie zdrowia jest źle i nie widać żadnych jaskółek, które mogłoby przynieść nadzieję na dobre zmiany. Na horyzoncie nie rysuje się choćby cień szansy, że w przyszłości może być lepiej.

Jak pan ocenia dotychczasowy przebieg rozmów z Ministerstwem Zdrowia?

W rozmowach z resortem, które na przełomie września i października toczył Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia, reprezentowałem Naczelną Radę Lekarską. To było sześć spotkań trwających łącznie ponad 30 godzin.

Po drugiej stronie były osoby, które mają narzędzia do kształtowania systemu, bo poza przedstawicielami wszystkich departamentów Ministerstwa Zdrowia uczestniczyli w nich również przedstawiciele NFZ i AOTMiT. Rozmawiali z nami więc ludzie kompetentni, ale negocjacje nie dotyczyły konkretnych problemów zgłaszanych przez komitet.

Oczywiście można dyskutować o kosztach wprowadzenia w życie naszych postulatów i ich zasadności, ale o ile nasze propozycje były dość szczegółowe, o tyle zabrakło odniesienia się do nich i przedstawienia konkretnej kontrpropozycji ze strony resortu. Ministerstwo Zdrowia zaproponowało nam podpisanie porozumienia intencyjnego, ale jego treść satysfakcjonowała tylko stronę rządową.

Jakich konkretów oczekuje komitet od resortu?

Przedstawiliśmy rządowi szczegółowy, kilkustronicowy projekt porozumienia. Opisaliśmy tam dokładnie wszystkie postulaty w brzmieniu, które byłoby do zaakceptowania przez komitet i wciąż czekamy na odniesienie się do tego dokumentu.

Gdybyśmy mieli dalej rozmawiać z Ministerstwem Zdrowia, to nasze porozumienie powinno stanowić podstawę do dalszych negocjacji. Jesteśmy do nich gotowi, ale nie w oparciu o porozumienie intencyjne. Ono nie gwarantowało wypełnienia przez rząd czegokolwiek.

Jaki może być dalszy bieg wydarzeń?

Myślę, że w najbliższych dniach sytuacja diametralnie się nie zmieni, bo po stronie rządowej na razie nie ma woli do prowadzenia rozmów. Czekamy na ruch ze strony rządu, powrót do rozmów o konkretach z zamiarem wypracowania porozumienia satysfakcjonującego obie strony.

Zazwyczaj jestem optymistą, ale wydaje mi się, że czeka nas długi protest. Jesteśmy gotowi, by do skutku walczyć o poprawę sytuacji w ochronie zdrowia. Wśród medyków panuje wielka determinacja, bo zdajemy sobie sprawę z tragicznej sytuacji w systemie publicznym.