21 listopada 2024

Sami o sobie. Odpowiedzialność zawodowa lekarzy

Moim marzeniem jest, aby zasady etyki lekarskiej, zawarte w naszym kodeksie, były dla nas, lekarzy, na miarę Dekalogu – pisze Wanda Wenglarzy-Kowalczyk, II zastępca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej.

Prof. Stanisław Leszczyński (pierwszy z prawej). Fot. arch. Gazety Lekarskiej

Na I Zjeździe Śląskiej Izby Lekarskiej 9 listopada (trwał do rana 10 listopada 1989 r.), gdy w nocy padł mur berliński, zostałam członkiem Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach i równocześnie delegatem na I Krajowy Zjazd. Teraz już tylko pozostało czekać na ten historyczny moment, gdy w Warszawie spotkają się wybrani w okręgach delegaci z całego kraju.

Wreszcie nadszedł ten czas. W dniach 10-12 grudnia obradował zjazd. Nie brakowało emocji, wybieraliśmy przecież pierwsze władze krajowe izby. Prezesem został prof. Tadeusz Chruściel, a naczelnym rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej prof. Stanisław Leszczyński. Wtedy zaczęła się moja praca w zespole rzeczników.

Dlaczego kandydowałam na zastępcę NROZ? Dziś już dokładnie nie pamiętam. Czy zadziałało to, że mój tata, przedwojenny nauczyciel, po wojnie skończył prawo i był radcą prawnym? (Innego kontaktu z wymiarem sprawiedliwości nie miałam). Nie potrafię odpowiedzieć. Przecież tak naprawdę nie do końca wiedzieliśmy, co będziemy robić. Ważne było to, że sami będziemy wypowiadali się w naszych sprawach.

My, „wybrańcy”

Pamiętam dokładnie te wybory. Trzeba było podejść do mikrofonu, opowiedzieć krótko o sobie, a potem odpowiedzieć na zadane z sali pytania. Stres niemały, a potem oczekiwanie na wyniki wyborów… i jest, wybrali mnie. I co to będzie, jak to będzie. Sądzę, że wszystkich wybranych nurtowały takie pytania.

Wyznaczono termin pierwszego spotkania-szkolenia rzeczników w Jachrance. Tam się spotkaliśmy, my, „wybrańcy”, i nasz szef, prof. Stanisław Leszczyński. To już dawne czasy, trochę zatarły się w pamięci, ale pamiętam, że bardzo szybko nawiązaliśmy porozumienie. Staliśmy się grupą ludzi, którzy chyba się lubili, cieszyli się na kolejne spotkania i zaczęli pracę.

Na pewno to zasługa profesora, a także wspaniałych „dziewczyn z biura” – mgr Ewy Nowosielskiej i mgr Małgosi Rajcy. Pamiętam szkolenie w Mierkach. Ognisko. Profesor dyryguje, a my śpiewamy znane piosenki. I prawnik, prof. Arnold Gubiński, który wtajemniczał nas w prawo potrzebne w pracy rzeczników, o którym mieliśmy niewielkie pojęcie.

Czas mijał szybko, my wdrażaliśmy się w nasze obowiązki, przejęci wygłaszaliśmy swoje kwestie podczas rozpraw. Zmieniali się naczelni rzecznicy, wybierani przez Krajowe Zjazdy na kolejne kadencje. Różnili się, mieli trochę inne podejście do prowadzenia zespołu zastępców, ale ja wspominam wszystkich z wielką sympatią i wdzięcznością, że dane mi było z nimi współpracować. Zmieniał się nasz zespół. Jedni odchodzili, inni przychodzili. Wierzyć mi się nie chce, że trwam „na posterunku” nieprzerwanie od 35 lat.

Po stronie prawa, przeciwko kolegom

W obecnej, IX kadencji, w której szefuje nam dr n. med. Zbigniew Kuzyszyn, jest pięć osób, które pracują nieprzerwanie od II kadencji, a ponad 60 proc. obecnego składu osobowego stanowią lekarze pracujący od kilku kadencji. Moim zdaniem to sporo, zważywszy że to absorbująca i często niewdzięczna praca. Stajemy po stronie prawa i etyki, ale niestety często przeciwko kolegom. A jednak chce się pracę wykonywać.

Widzę upływający czas po zmianach w mojej rodzinie. Kiedy zaczynałam przygodę w pracy zastępcy naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej mój starszy syn rozpoczynał drugi rok studiów na Politechnice Śląskiej, córka pierwszy w Akademii Ekonomicznej, a najmłodszy był uczniem liceum.

Obecny stan rodzinny to najstarszy wnuk – absolwent wydziału lekarskiego, który już rozpoczął specjalizację, jego siostra w trakcie stażu po stomatologii. O innych wnukach nie będę się rozpisywać. Wtedy byłam aktywnym chirurgiem dziecięcym, zaczynałam prowadzić oddział, dziś odpoczywam na emeryturze.

Lata lecą, czas pędzi nieubłaganie

Cieszę się nadal z mojej „rzecznikowskiej pracy”, która wygląda obecnie inaczej niż na początku. Naczelny sąd, przed którym występujemy, to od lat druga instancja naszego izbowego orzecznictwa. To sprawy odwoławcze. Mamy naprzeciwko zawodowych prawników, więc i my potrzebujemy prawniczej pomocy. Kiedyś byli to prawnicy izbowi, miło ich wspominam, bardzo nam pomagali.

Pozwolę sobie z nazwiska i imienia wymienić tylko mgr. Marka Szewczyńskiego, którego wkład pracy dla nas doceniliśmy, proponując jego kandydaturę do odznaczenia Meritus Pro Medicis, przyznanego mu przez kapitułę. Obecnie już trzecią kadencję służą nam pomocą prawną zatrudnieni w biurze absolwenci wydziału prawa, a także adepci tego zawodu. Im też dziękuję.

W pracę rzeczników został wprzęgnięty internet. Zajmując się prolongatami spraw, robię to przy biurku w swoim mieszkaniu. Na platformie Finn mamy dostęp do akt spraw, których kilogramy kiedyś wędrowały, dostarczane przez pocztę. W biurze nadal dba o nas mgr Ewa Nowosielska i mgr Małgorzata Kurkiewicz-Pypno. Te nasze dziewczyny są zawsze na posterunku i można na nie liczyć o każdej porze. A nasz zespół moim zdaniem to grupa, która chętnie spotyka się na szkoleniach, stara się jak najlepiej pracować.

To moja dziewiąta, na pewno ostatnia, kadencja, czas na podsumowania. Koleżankom i Kolegom, z którymi zetknęłam się w kolejnych kadencjach, dziękuję za czas spędzony na szkoleniach, za każdy gest sympatii. Korzystając z okazji, chciałaby podziękować wszystkim moim szefom, naczelnym rzecznikom, z którymi miałam zaszczyt i przyjemność pracować.

A byli to kolejno: prof. Krystyna Rowecka-Trzebicka, prof. Zbigniew Czernicki, dr Jolanta Orłowska-Heitzman, dr Grzegorz Wrona i obecny dr n. med. Zbigniew Kuzyszyn. Bardzo dziękuję. Nigdy nie zapomnę tych lat. To był wspaniały czas pracy, nauki, wymiany poglądów, czas rozmów, spotkań opłatkowych, szkoleń i śpiewów przy ognisku. Kilku rzeczników, z którymi pracowaliśmy razem, już niestety odeszło do lepszego świata, na wieczny dyżur. Pamiętam o nich, byli wspaniali. Samo życie, ludzie odchodzą…

Co jeszcze robię w izbie?

Od pierwszej kadencji jestem członkiem Komisji Etyki Śląskiej Izby Lekarskiej, aktualnie pracującej pod przewodnictwem prof. Jarosława Markowskiego. Tu też część komisji to lekarze pracujący od wielu już kadencji. To fajny zespół, cenię sobie nasze spotkania, dyskusje. Zjazd w Łodzi, w 35. rocznicę powołania Izb Lekarskich, był poświęcony ewentualnej nowelizacji Kodeksu Etyki Lekarskiej.

Mam zaszczyt pracować w Komisji Etyki NIL, powołanej do przygotowania znowelizowanego projektu KEL pod przewodnictwem dr n. med. Artura de Rosier, z grupą wspaniałych ludzi, lekarzy różnych specjalności i z różnych stron kraju. Oczywiście, praca komisji nie kończy się wraz ze zjazdem. Etyka i jej przestrzeganie, poza kompetencjami zawodowymi, była zawsze dla mnie najważniejsza w pracy lekarza.

Wanda Wenglarzy-Kowalczyk, zastępca Naczelnego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej od I kadencji, obecnie II zastępca