19 kwietnia 2024

Pod wpływem alkoholu

„W czasie wykonywania swej pracy lekarz musi zachować trzeźwość i nie podlegać działaniu jakichkolwiek środków uzależniających” (art. 64 KEL).

Foto: pixabay.com / CC0

W marcu 2014 r. po rozpatrzeniu sprawy lekarza obwinionego o pełnienie dyżuru pod wpływem alkoholu, co stanowi naruszenie art. 64 Kodeksu Etyki Lekarskiej, Okręgowy Sąd Lekarski uznał skargę OROZ za zasadną i wymierzył obwinionemu lekarzowi karę zawieszenia prawa wykonywania zawodu na okres jednego roku oraz obciążył go kosztami postępowania.

Od powyższego orzeczenia obwiniony odwołał się do Naczelnego Sądu Lekarskiego, tłumacząc swoje odwołanie trudnościami natury finansowej i rodzinnej. NSL uznał odwołanie za bezzasadne i podtrzymał w mocy orzeczenie OSL. Postępowanie lekarza, na które została założona skarga, uznał za wysoce naganne, o znacznym stopniu społecznej szkodliwości oraz dotkliwie podważające zaufanie do zawodu lekarza.

Dodatkowym czynnikiem obciążającym obwinionego był fakt, że już w 2012 r. był on skazany przez OSL na karę nagany za udzielanie świadczeń medycznych pod wpływem alkoholu. To jednak nie koniec. W lutym 2015 r. sprawa tego samego lekarza wróciła na wokandę. Obwiniony po raz kolejny złamał art. 64 KEL, pełniąc dyżur pod wpływem alkoholu.

Okręgowy Sąd Lekarski po rozpoznaniu sprawy uznał obwinionego lekarza winnym i wymierzył mu karę zawieszenia prawa wykonywania zawodu na okres trzech lat oraz obciążył go kosztami postępowania.

Od powyższego orzeczenia obwiniony lekarz odwołał się do Naczelnego Sądu Lekarskiego, zaskarżając orzeczenie w części dotyczącej kary, którą uznał za zbyt surową i niesprawiedliwą. Naczelny Sąd Lekarski uznał odwołanie obwinionego lekarza za niezasadne i podtrzymał w mocy orzeczenie OSL.

Wymiar kary orzeczony przez sąd pierwszej instancji uwzględniał bowiem dyrektywy określone w art. 53 Kodeksu karnego, który ma zastosowanie na podstawie art. 112 ustawy z dnia 2 grudnia 2009 r. o izbach lekarskich. Zgodnie z art. 53 Kodeksu karnego sąd wymierzył karę według swojego uznania, w granicach przewidzianych przez ustawę, dbając jednocześnie o to, by jej dolegliwość nie przekraczała stopnia winy.

Rozpatrując tę sprawę, sąd uwzględnił stopień społecznej szkodliwości czynu oraz wziął pod uwagę m.in. cele zapobiegawcze i wychowawcze, które należy osiągnąć w stosunku do skazanego, a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.

Komentarz

Wydaje się, że treść instrukcyjna art. 64 KEL jest przejrzysta i oczywista. W dodatku co najmniej od kilkunastu już lat nie ma społecznego przyzwolenia na wykonywanie zadań przez lekarza będącego pod wpływem alkoholu czy narkotyków.

Tymczasem nadal dość regularnie jesteśmy informowani bezpośrednio przez pacjentów albo za pośrednictwem mediów o niedopuszczalnych zachowaniach lekarzy, którzy zapominają, że wykonują zawód zaufania publicznego. Zapominają, że są pod uważną obserwacją tych, którzy przecież mają prawo oczekiwać od swojego doktora trzeźwości umysłu, refleksu i skupienia.

Martwić musi jeszcze jeden aspekt. Przecież nie pracujemy na bezludnych wyspach. Przecież nasza praca jest najczęściej pracą zespołową. Przecież mamy szefów – ordynatorów, kierowników, dyrektorów. Przecież jesteśmy obserwowani nie tylko przez pacjentów.

Czy nie powinniśmy sobie postawić pytania, jak to jest, że my lekarze nie umiemy nabrać podejrzeń, rozpoznać oczywistych przecież objawów, którymi obarczeni są nasi przyjaciele, a co gorsza, my sami? Dlaczego my lekarze nie umiemy zwrócić uwagi koledze lub koleżance, że sprawia wrażenie pijanego?

Przecież pojawienie się w przychodni, na sali operacyjnej czy na wykładzie dla studentów (sic!) we „wczorajszym” stanie jest oczywistym objawem uzależnienia. I nie próbujmy siebie tłumaczyć incydentem.

Mamy moralny i zawodowy obowiązek umieć taki skutek przewidzieć. Przecież jesteśmy lekarzami. Jeśli sami nie umieliśmy przewidzieć, muszą zareagować koledzy w szczery i natychmiastowy sposób, sygnalizując problem, który już zapewne istnieje. Muszą reagować przełożeni. I nie wolno im udawać, że nie widzą, tłumaczyć interes firmy brakiem lekarzy.

Występują takim „niewidzeniem” przeciwko chorym i przeciwko lekarzowi. Tu nie może mieć zastosowania zasada: lepszy pijany lekarz niż żaden. Raz jeszcze powtórzę – w interesie tego lekarza. Rzecznikom jest bardzo przykro wnosić o zawieszenie prawa wykonywania zawodu. Trudno jest wnosić o ograniczenie w zakresie czynności lekarza.

Takie wnioski oznaczają, że nie zaistniał swoisty, środowiskowy mechanizm wczesnego ostrzegania. Uruchommy ten mechanizm! Niech nie będzie za późno. Uruchommy mechanizm prewencyjny, zgłaszając zauważone podejrzenie do kolegi wypełniającego mandat w radzie lekarskiej czy nawet do prezesa rady. Poufność postępowania w takim zakresie podlega ustawowej gwarancji.

I nie zapominajmy, że samorząd lekarski każdego szczebla, dostrzegając problem nas dotykający, uruchomił funkcje pełnomocników do spraw zdrowia. Są to znakomici specjaliści w dziedzinie zdrowia psychicznego i uzależnień. Najczęściej lekarze posiadający wielkie doświadczenie zdobywane wdrażaniem skutecznych terapii setek, wydawałoby się pozostających bez szans, chorych. Nas te choroby też trapią. Warto, jak zawsze, wcześnie je rozpoznawać.

Grzegorz Wrona
Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 10/2016


„Ignorantia iuris nocet” (łac. nieznajomość prawa szkodzi) – to jedna z podstawowych zasad prawa, pokrewna do „Ignorantia legis non excusat” (łac. nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem). Nawet jeśli nie interesuje cię prawo medyczne, warto regularnie śledzić dział Prawo w portalu „Gazety Lekarskiej”. Znajdziesz tu przydatne informacje o ważnych przepisach w ochronie zdrowia – zarówno już obowiązujących, jak i dopiero planowanych.