19 marca 2024

Prof. Trzonkowski: Czekamy na dobrą izolację wysp trzustkowych

Już niebawem, jako aktualnie jedyny ośrodek w Polsce, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne w Gdańsku zacznie przeszczepiać wyspy trzustkowe. Takie zabiegi w naszym kraju to zupełna nowość, nie tylko ze względu na och wysoką cenę.

 

Foto: UCK

O tym, dlaczego są one tak istotne dla pacjentów z cukrzycą insulinozależną i czy przeszczep może być małoinwazyjnym zabiegiem, opowiada prof. Piotr Trzonkowski, koordynator projektu, kierownik Zakładu Immunologii Klinicznej i Transplantologii GUMed, w rozmowie z Wioletą Wójcik.

Wszyscy orientujemy się mniej więcej, czym jest trzustka i jakie funkcje spełnia. Jednak o wyspach trzustkowych wiemy niewiele.

Wyspy trzustkowe to jest właśnie ten organ, który w trzustce służy do produkcji insuliny, czyli hormonu, którego brakuje nam w cukrzycy insulinozależnej.

Słyszeliśmy również o przeszczepach trzustki. Skąd pomysł na to, by przeszczepiać same wyspy?

Rzeczywiście, możemy pacjentom z niektórymi rodzajami cukrzycy przeszczepić całą trzustkę, ale bezpieczniejszym, mniej inwazyjnym sposobem leczenia jest przeszczep tylko i wyłącznie wysp trzustkowych. Procedura jest elegancka – nie wymaga dużego zabiegu chirurgicznego i ma bardzo mało powikłań. Tak naprawdę to małoinwazyjny zabieg radiologiczny. Pacjent „następnego dnia” może iść do domu. Nie musi przyjmować insuliny, wstrzyknięte wyspy trzustkowe zaczynają tę insulinę produkować i de facto jest wyleczony z cukrzycy.

Przeszczep kojarzy nam się poważną operacją. Trudno wyobrazić sobie transplantację będącą jednocześnie małoinwazyjnym zabiegiem…

Już tłumaczę. Od zmarłego dawcy pobieramy trzustkę. Następnie w specjalnym laboratorium farmaceutycznym, które spełnia wszystkie wymagania tzw. dobrej praktyki wytwarzania, rozpuszczamy tę trzustkę w enzymie. Mówiąc obrazowo, trzustka wygląda trochę jak sernik z rodzynkami. Tymi rodzynkami są wyspy trzustkowe, które produkują insulinę.

Rozpuszczamy ten sernik i zostają nam rodzynki. Upraszczając, przenosimy je w strzykawce na salę operacyjną. Następnie radiolog interwencyjny wkłuwa się do żyły wrotnej pacjenta. Po wstrzyknięciu wyspy zakotwiczają się w wątrobie i zaczynają produkować insulinę. Bardzo często jest tak, że by uzyskać pełną insulinoniezależność, trzeba pacjentowi podać od jednego do trzech przeszczepów.

Czy tego typu terapii może zostać poddany każdy chory z cukrzycą?

Nie każdy. Będą to przede wszystkim pacjenci, którzy chorują na cukrzycę insulinozależną i są już po przeszczepie innego narządu, zwykle po transplantacji nerki. W związku z tym już przyjmują leki immunosupresyjne (zapobiegające odrzuceniu organu, które są  niezbędne również po przeszczepie wysp trzustkowych). To naturalni, najbezpieczniejsi kandydaci do tego przeszczepu, od których chcemy zacząć.

Drugą grupą pacjentów są chorzy z długotrwającą, niestabilną cukrzycą, cierpiący na tzw. neurohipoglikemie, czyli nieświadome hipoglikemie – gwałtowne spadki poziomu cukru, powodujące nawet utratę świadomości. Przykładowo, chory jedzie samochodem, nagle traci przytomność i uderza w drzewo. Z powodu neurohipoglikemii można umrzeć we śnie.

Interesują nas generalnie ci pacjenci, u których z przyczyn metabolicznych poziom cukru waha się i jest trudny do uregulowania pomimo leczenia, a także chorzy, u których, mimo intensywnej insulinoterapii, szybko pojawiają się powikłania. Ci, którzy dobrze sobie radzą na pompie insulinowej czy na penach (urządzeniach pozwalających na podskórne dawkowanie insuliny), nie będą raczej kandydatami do przeszczepu.

I wreszcie trzecia grupa – chorzy, którzy z powodu przewlekłego zapalenia trzustki przechodzą zabieg pankreatektomii (usunięcie trzustki). Z wyciętej trzustki możemy wydobyć wysepki trzustkowe. Mimo że pacjent już nie ma tego organu, to nie fundujemy mu cukrzycy. On z powrotem swoje wyspy dostaje.

Jaka jest żywotność przeszczepionych wysp trzustkowych?

Zwykle przeżywają one kilka, kilkanaście lat, potem taki zabieg można powtórzyć. Pacjent po jakimś czasie traci wyspy, jednak zasadniczym sukcesem tej terapii wcale nie jest inusulinoniezależność. Znacznie bardziej istotne jest usunięcie tych niezwykle niebezpiecznych, zagrażających życiu powikłań, o których mówiłem, czyli ciężkich hipoglikemii, czy też szybko rozwijających się powikłań cukrzycy, takich jak nefropatia (uszkodzenie nerek), retinopatia (uszkodzenie wzroku) czy problemy z krążeniem. To jest właściwie zasadniczy sukces tej terapii, że te powikłania odsuwamy bardzo daleko w czasie u takiego pacjenta.

Mówi się, że przeszczepy to praca zespołowa, czy tak jest również w tym przypadku?

W sam przeszczep wysepek zaangażowany jest cały sztab ludzi różnych specjalności medycznych z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego. Wszystko zaczyna się od naszych internistów, nefrologów, którzy kwalifikują potencjalnych biorców. Oczywiście w procesie tym jesteśmy również w kontakcie z naszymi diabetologami i gastroenterologami.

Biorcę musi też zbadać chirurg i radiolog interwencyjny, którzy oceniają, czy zabieg jest możliwy. Samo przeszczepienie rozpoczyna się od pobrania przez chirurga trzustki od zmarłego dawcy. W tym czasie doborem immunologicznym dawca-biorca zajmuje się nasze laboratorium HLA. Pobrany organ otrzymuje laboratorium – Cell-T, które przetwarza go do wysepek trzustkowych i z powrotem przekazuje gotowe do przeszczepienia wyspy do naszego Banku Tkanek i Komórek.

I dopiero bank tkanek po skontrolowaniu jakości wysp zwalnia preparat wysp trzustkowych do przeszczepu. Sam zabieg przeszczepu wykonywany jest przez radiologa, ale zaangażowani są także chirurdzy, interniści i anestezjolodzy. Proces jest dość zawiły i dlatego bardzo ważną rolę odgrywa koordynator transplantacji. To ogromne wzywanie logistyczne. Spectrum zaangażowanych osób jest bardzo duże.

Jeśli weźmiemy pod uwagę początki, sam pomysł, liczba zaangażowanych osób pewnie jeszcze się zwiększy. Jak rozpoczął się ten wyjątkowy projekt?

Współpraca z prof. Piotrem Witkowskim, który wyjechał do USA i tam w University of Chicago zajął się programem przeszczepu wysp trzustkowych, rozpoczęła się 2010 roku. Profesor pracował kiedyś w UCK, jest także absolwentem GUMed. Wszystko zaczęło się w Chicago, jednak w pewnym momencie powstała idea, że moglibyśmy realizować te działania również tutaj, w Gdańsku. Otrzymaliśmy dofinansowanie.

Program StrategMed, który aktualnie koordynuję, jest poświęcony m.in. leczeniu wyspami trzustkowymi. W ramach tego programu opracowaliśmy terapię przeszczepów wysp trzustkowych w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym. Duża część naszej kadry była szkolona w Chicago. Kooperantem, który spina Uniwersytet w Chicago, Park Naukowo-Technologiczny (gdzie znajduje się laboratorium) oraz UCK, jest wspomniana już spółka Cell-T.

Czy ktoś w Polsce wykonywał już tego typu przeszczepy?

W Szpitalu Dzieciątka Jezus w Warszawie kiedyś funkcjonował program przeszczepów wysp trzustkowych. W tej chwili go nie ma. Tak naprawdę jesteśmy jedynym aktywnym centrum, które proponuje w Polsce ten typ leczenia.

Kiedy odbędzie się pierwszy przeszczep?

Czekamy na pierwszą dobrą izolację wysp trzustkowych. Nie każda się nadaje, nie każda trzustka posiada wystarczającą ilość wysp. Mamy nadzieję, że uda się nam to zrobić w najbliższych miesiącach. Jesteśmy bardzo blisko. Mamy wszystko. Czekamy na pierwszy proces, który się uda.