3 maja 2024

Zdrowie kobiety – bezpieczeństwo rodziny

Polki zapytane, co jest dla nich największą wartością wskazują na zdrowie, potem rodzinę i solidarność. Kobieca uważność często decyduje o zdrowiu całej rodziny.

Fot. mat. prasowe

Medyczna Racja Stanu, w partnerstwie z Federacją Stowarzyszeń „Amazonki”, zainicjowała kolejny etap kampanii „Zdrowie kobiety – bezpieczeństwo rodziny” koncentrującej społeczną uwagę na profilaktyce, nowoczesnej diagnostyce i terapii chorób cywilizacyjnych.

Sprawująca honorowy patronat nad tym wydarzeniem Monika Wielichowska, wicemarszałek Sejmu, podkreśliła rolę świadomych, empatycznych kobiet w trosce o kondycję ich bliskich.

– Edukacja, profilaktyka i diagnostyka to fundamenty zdrowia publicznego i skuteczności procesu terapeutycznego. Dlatego nie zapominajmy o regularnych badaniach, świadomie się odżywiajmy i bądźmy aktywni. Wspólnym priorytetem powinien być standard szybkiej diagnozy i zniesienia różnic w dostępie do nowoczesnych technologii w całej Unii Europejskiej – dodała wicemarszałek Sejmu.

Przewodnicząca kilku sejmowych komisji związanym ze zdrowiem, prof. Alicja Chybicka, przypomniała, że bezpieczeństwo tego obszaru naszego życia w ogromnej mierze zależy od zwykłych, codziennych wyborów.

– Gdybyśmy mądrzej dbali o siebie i środowisko, pracowali, ale nie aż tak dużo, by tracić z pola widzenia dobra cenniejsze niż pieniądze, to wielu niebezpieczeństw dla siebie i bliskich moglibyśmy uniknąć. Kocham swoją pracę, jednak gdyby, zmieniając styl życia Polaków, udało się wyeliminować zagrożenie chorobami nowotworowymi, to stałabym się najszczęśliwszą bezrobotną – podkreśliła prof. Alicja Chybicka.

Pacjentki unikają tematu chorób

Solidarność z kobietami i determinację, by je wspierać zaprezentowała też prof. Urszula Demkow, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia w dwugłosie z prof. Ewą Barcz, kierującą Katedrą Ginekologii i Położnictwa Collegium Medicum UKSW w Międzyleskim Szpitalu Specjalistycznym, przywołując cichy dramat kilku milionów kobiet cierpiących na choroby dna miednicy. Wśród nich – nietrzymanie moczu, wykluczające z życia zawodowego, rodzinnego, intymnego.

– O tym nie mówi się w przestrzeni publicznej. Same pacjentki unikają tematu chorób, społecznie zaszufladkowanych, jako wstydliwe. Nie ma mojej zgody na określenie jakiejkolwiek choroby jako wstydliwej – mówiła prof. Ewa Barcz. Dodała, że są to choroby, które należy dobrze leczyć.

– Świadoma barier komunikacyjnych akcentuję konieczność edukowania społeczeństwa i decydentów o skali cierpienia fizycznego i emocjonalnego, a także ryzyku poważnych powikłań, nie tylko urologicznych. Czynniki epidemiologiczne to wiek, rodność, nadwaga, ciężka praca fizyczna, ale też – geny. Statystyki mówią, że 20 proc. kobiet w całej populacji będzie musiało poddać się interwencji chirurgicznej, która – powiedzmy sobie szczerze – jest ostatecznością – ubolewała prof. Barcz.

Dr Michał Sutkowski, rzecznik Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce należy do grona tych, którzy wiedzą o czym mowa, ponieważ zasiada w Radzie Konsultacyjnej Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pacjentów z Inkontynencją UroConti, która od lat apeluje o uwagę dla dramatu swych podopiecznych.

– Nietrzymanie moczu to nie tylko choroby dna miednicy, ale też zmora chorych z problemami motorycznymi np. w RZS, chorobie Parkinsona, a także u osób zażywających leki moczopędne. Wobec wyzwań zespołu pęcherza nadreaktywnego nie musielibyśmy być bezsilni, gdyby nie fakt, iż w obszarze refundacyjnym od 2011 roku nic się nie zmieniło. Trudno to zrozumieć, gdy wiemy, że postęp farmakologiczny pozwalałby na skuteczną interwencję.

Dramaty młodych matek

O uwagę dla kolejnego „wstydliwego” tematu ponownie upomniała się prof. Małgorzata Kołodziejczak kierująca Warszawskim Ośrodkiem Proktologii w Szpitalu Św. Elżbiety, przywołująca dramaty młodych matek po trudnym porodzie, które doświadczają nie tylko powikłań ginekologicznych, ale też proktologicznych.

– Ja i mój zespół potrafimy im pomóc, zapobiec cierpieniu, kalectwu skutkującemu rozpadem rodziny, wykluczeniem zawodowym, depresją… Niestety nie ma nas wielu. Potrzebna jest świadomość wyzwań, z których najważniejsze to kształcenie wyspecjalizowanych kadr i właściwa wycena procedur chirurgicznych w naszej specjalizacji – powiedziała prof. Kołodziejczak.

Prof. Mariusz Wyleżoł, prezes elekt Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, apelował by podjąć wszelkie działania mogące skutecznie zapobiec dramatowi samych pacjentów, oraz kryzysowi naszego systemu opieki zdrowotnej, który dosłownie – nie udźwignie ciężaru wydatków, jakie już generuje otyłość. Potrzeby związane z leczeniem powikłań będą rosły w postępie geometrycznym.

– Pamiętajmy, że pacjent nie dlatego jest otyły, że ma cukrzycę typu drugiego, lecz ma cukrzycę typu drugiego, bo jest otyły. 500 tysięcy zachorowań w Polsce na nowotwory spowodowane jest tym, że nie leczymy otyłości. Musimy zmienić optykę i skoncentrować wysiłki na profilaktyce i szybkiej interwencji medycznej – podkreślił ekspert.

– Jeśli zrozumiemy, że opieka nad takimi pacjentami wymaga podejścia interdyscyplinarnego, że w wielu przypadkach nie wystarczy zalecenie – jedz mniej, a położy się nacisk na edukację od najmłodszych lat i otoczy właściwą, kompleksową opieką osoby już chore lub poważnie zagrożone otyłością, to za parę lat, w statystykach problemów zdrowotnych Polaków, mniej będzie: cukrzycy, zwałów, udarów, nadciśnienia i amputowanych kończyn – apelował prof. Wyleżoł w oczekiwaniu na wdrożenie programu KOS-BMI 30 Plus.

– W 80 proc. przypadków pod swoim gabinetem spotykam chorych, których za rękę przyprowadziły ich partnerki, siostry, córki… To wspaniały przejaw naszej mocy sprawczej – powiedziała dr Iwona Skoneczna, uroonkolog, kierująca Oddziałem Chemioterapii Szpitala Grochowskiego w Warszawie.