Wirus Ebola w Polsce? Raport z lotnisk (cz. 2)
Gorączka krwotoczna zbiera śmiertelne żniwo w Afryce Zachodniej, ale co chwilę dowiadujemy się o podejrzeniu zakażenia wirusem u osób z innych kontynentów. Co się stanie, jeśli na jednym z polskich lotnisk wyląduje samolot z osobą podejrzaną o zakażenie wirusem Ebola? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w kolejnej części naszego raportu.
Foto: Jacek Sim
Lublin
Rzecznik prasowy działającego od 2012 roku Portu Lotniczego Lublin, Piotr Jankowski, w sprawie siejącej postrach na kontynencie afrykańskim gorączki krwotocznej, jest dość oszczędny w słowach. Na nasze pytanie odpowiedział następująco: „Służby lotniskowe postępują zgodnie ze standardowymi zasadami. W sytuacji potencjalnego zagrożenia epidemiologicznego podejmowane będą działania uzgodnione z Sanepidem. W porcie lotniczym znajduje się miejsce do odizolowania osoby potencjalnie zakażonej, a służby dysponują środkami ochrony biologicznej”.
Poznań
Zdecydowanie więcej informacji otrzymaliśmy w Porcie Lotniczym Poznań Ławica. Zgodnie z „Procedurą działania w sytuacji zagrożenia chorobą zakaźną, wysoce zaraźliwą”, w przypadku stwierdzenia u pasażerów objawów choroby zakaźnej w hali przylotów lub w innej części terminala pasażerskiego, strefę należy odizolować do czasu przyjazdu wezwanego konsultanta Państwowej Inspekcji Sanitarnej, który podejmuje dalsze decyzje. O izolacji decyduje Lotniskowy Zespół Ratownictwa Medycznego lub wezwane Pogotowie Ratunkowe.
Zgodnie z procedurą, nie należy dopuszczać do wprowadzenia pasażerów podejrzanych o chorobę zakaźną do budynków portu. Jeżeli u pasażera znajdującego się na pokładzie statku powietrznego potwierdzono by podejrzenie zarażenia gorączką krwotoczną Ebola, samolot zostanie zaparkowany możliwie daleko od zabudowań portu. – Pozostanie też zamknięty do decyzji Konsultanta Państwowej Inspekcji Sanitarnej – mówi Hanna Surma, kierownik Działu Komunikacji.
Przedstawicielka portu zapewnia, że pracownicy, którzy w ramach pełnionych obowiązków mają kontakt z osobami potrzebującymi pomocy medycznej, przeszli wewnętrzne szkolenie w zakresie postępowania w przypadku styczności z zarażonymi wirusem Ebola. Na wyposażeniu poznańskiego portu znajdują się podstawowe środki mające zabezpieczyć ratowników, których działania – co warte podkreślenia – są ograniczone do przeprowadzenia rozpoznania, wywiadu oraz odizolowania strefy zagrożenia.
Szczecin
Aktualny „Plan działań w sytuacji zagrożenia” posiada Port Lotniczy Szczecin Goleniów. Państwowa Inspekcja Sanitarna sprawdzała przygotowania portu w zakresie ewentualnego podejmowania działań w sytuacji zagrożenia epidemiologicznego, a kontrola zakończyła się wynikiem pozytywnym. „Lotnisko posiada wydzieloną infrastrukturę w terminalu na przyjęcie osoby zarażonej (izolator dla jednej osoby oraz pomieszczenia ambulatoryjne). Lotniskowa Służba Ratowniczo-Gaśnicza posiada sprzęt do podjęcia czynności w tzw. podstawowym pakiecie pierwszego działania” – czytamy w komunikacie przesłanym do redakcji.
Załóżmy, że samolot z osobą podejrzaną o zarażenie wirusem Ebola wylądował w Goleniowie. Co wtedy? Po pierwsze, powinien zostać zaparkowany w miejscu odosobnienia. Po drugie, personel medyczny transportuje pacjenta w warunkach izolacji do szpitala w Szczecinie przy ulicy Arkońskiej. „Osoby z personelu samolotu oraz personelu lotniskowego, a także te, które siedziały obok, przed i za chorym, muszą być poddane trzytygodniowej kwarantannie w miejscu wskazanym przez wojewodę” – podkreślono w komunikacie.
Wrocław
– Lotnisko, z uwagi na swoją specyfikę i obsługę pasażerów w ruchu międzynarodowym, jest stale przygotowane na takie sytuacje. Naszym nadrzędnym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa i komfortu pasażerom, którzy od nas wylatują i przylatują do portu – wyjaśnia Andrzej Marzęda, p.o. pełnomocnika ds. systemu zarządzania bezpieczeństwem w Porcie Lotniczym Wrocław. To jedno z kilku lotnisk w naszym kraju, gdzie funkcjonuje ambulatorium i prowadzony jest całodobowy dyżur lekarski. – Gdy zachodzi potrzeba, lekarz jest wsparciem dla prowadzonych działań do czasu przejęcia pacjentów przez specjalistyczne służby – dodaje przedstawiciel portu lotniczego.
Jak wygląda plan działań w przypadku zagrożenia epidemiologicznego? Port obowiązują ściśle ustalone procedury. Jak mówi Andrzej Marzęda, w związku z różnymi chorobami zakaźnymi w ciągu ostatniej dekady w Europie kilkakrotnie zwiększano gotowość służb. – W takich przypadkach my także sprawdzaliśmy nasze sposoby postępowania. W ostatnich tygodniach procedury zostały szczegółowo zweryfikowane tak, aby nasi pracownicy, w zależności od sytuacji, mogli wdrożyć właściwy scenariusz postępowania – podkreśla przedstawiciel wrocławskiego portu lotniczego.
Podstawą do działania dla służb lotniskowych zawsze jest informacja o zagrożeniu epidemiologicznym przekazana przez odpowiednie służby z kraju (np. Główny Inspektorat Sanitarny) lub zagranicy. Na tej podstawie są uruchomione działania, ściśle określone w odpowiednich instrukcjach operacyjnych i zatwierdzone przez Urząd Lotnictwa Cywilnego w konsultacji z Ministerstwem Zdrowia. Co to oznacza w praktyce?
– Jeśli we Wrocławiu, zgodnie z instrukcją od odpowiednich służb, przyjmujemy rejs podwyższonego ryzyka, kluczowe jest odizolowanie pasażerów zakażonych czy tych, którzy mieli z nimi kontakt, od pozostałych. Taki samolot ląduje w miejscu wyłączonym z działań lotniczych, z dala od terminalu. Pasażerowie zostają podzieleni na kategorie w zależności od tego, czy są zakażeni, czy pozostawali w kontakcie z osobami zakażonymi lub czy są zdrowi. Na tej podstawie zostają fizycznie odizolowani od pozostałych pasażerów i odtransportowani w odpowiednie miejsce. W tym celu we Wrocławiu wykorzystuje się infrastrukturę dawnego starego terminalu – wyjaśnia Andrzej Marzęda.
Warszawa
Przez niemal dwa tygodnie na nasze pytanie zadane drogą e-mailową nie odpowiedziały służby prasowe ani z lotniska Chopina w Warszawie, ani z Portu Lotniczego Warszawa Modlin. Dlaczego? Nie nam to oceniać…
Nasza redakcja interesuje się stanem przygotowania na wypadek zagrożenia epidemiologicznego nie tylko portów lotniczych, ale również – a może przede wszystkim – polskich placówek medycznych. Niedawno pisaliśmy, w jaki sposób przygotowane są nasze szpitale, jeśli wirus Ebola pojawiłby się w Krakowie, Skierniewicach i w woj. lubuskim (zobacz więcej) albo w Rzeszowie, Częstochowie, Olsztynie, woj. świętokrzyskim czy we Wrocławiu (zobacz więcej). Do tego tematu z pewnością będziemy jeszcze wracać.
Opracował: Mariusz Tomczak