11 grudnia 2024

Kto nas będzie operował? Wywiad z prezesem Towarzystwa Chirurgów Polskich

W dobie kryzysu chirurgii, rosnącej średniej wieku chirurga w Polsce, mnożenie specjalizacji chirurgicznych wydaje się niecelowe. Z prof. Wojciechem Kielanem, prezesem Towarzystwa Chirurgów Polskich, rozmawia Lucyna Krysiak.

Prof. Wojciech Kielan. Foto: arch. prywatne

W Polsce średnia wieku chirurga wynosi 60 lat. Jak głęboki kryzys kadrowy przechodzi ta specjalność?

W ostatnich latach sukcesywnie zmniejsza się liczba lekarzy chętnych do specjalizowania się w chirurgii. Jak poinformował mnie konsultant krajowy ds. chirurgii ogólnej, na ten moment w całym kraju jest 400 wolnych miejsc specjalizacyjnych w tej dziedzinie. W niektórych województwach nikt nie zgłasza chęci wyboru rezydentury z chirurgii.

Znaleźliśmy się w sytuacji, gdzie oddziałem kieruje ordynator w wieku powyżej 70 lat i ma do dyspozycji 2-3 asystentów po 60. r.ż. Jest wiele oddziałów chirurgicznych, które nie mogą nawet obsadzić specjalistami codziennych ostrych dyżurów. Uważam, że problem będzie się pogłębiał, gdyż nie widać zainteresowania studentów kończących studia medyczne tą specjalizacją. Trzeba zrobić wszystko, aby chirurgia stała się dla lekarza ponownie atrakcyjną drogą kariery zawodowej.

Resort zdrowia chce na sale operacyjne wprowadzić asystentów chirurgów, co miałoby odciążyć lekarzy w pracy. Gdzie jest więc miejsce dla rezydentów?

Trzeba tu jednoznacznie podkreślić, że rezydent, kończąc studia medyczne, posiada PWZ i jest pełnoprawnym lekarzem, specjalizującym się w dziedzinie, którą wybrał, w tym wypadku w chirurgii na oddziale i na sali operacyjnej. Natomiast tzw. asystentem chirurga ma być ratownik medyczny lub pielęgniarz, który po odbyciu odpowiedniego szkolenia pomaga chirurgowi specjaliście lub także rezydentowi w wykonywaniu jego obowiązków lekarskich i ta pomoc ma się odbywać pod ich nadzorem.

Już od ponad 20 lat w USA oraz w wielu krajach Unii Europejskiej pracują asystenci chirurgów i tamtejsi lekarze bardzo sobie chwalą to rozwiązanie. Warto jednak pamiętać, że funkcjonują tam zupełnie inne proporcje płacowe w tych grupach zawodowych. Atrakcyjność specjalności chirurgicznej oraz pracy w kraju można byłoby podnieść poprzez m.in. podwyżki płac rezydentów, ale i doświadczonych specjalistów oraz poprawę warunków pracy i poszerzenie możliwości kształcenia się na atrakcyjnych kursach i stażach.

Jaki model kształcenia obowiązuje dla specjalizujących się w chirurgii ogólnej i węższych specjalnościach, np. chirurgii endoskopowej, onkologicznej, oparzeń, rekonstrukcyjnej…

Aktualnie program szkolenia w zakresie chirurgii ogólnej uwzględnia dwa moduły – podstawowy i rozszerzony. Moduł podstawowy jest wspólny dla np. chirurgii ogólnej, onkologicznej czy naczyniowej. Dopiero w drugim module, tzw. specjalistycznym, programy, a więc i wymagania stawiane specjalizantom, ulegają zmianom.

Obecnie jest pięć specjalizacji chirurgicznych: chirurgia ogólna, onkologiczna, naczyniowa, plastyczna, dziecięca, a ponadto wywodzące się z chirurgii ogólnej – chirurgia klatki piersiowej, kardiochirurgia, ortopedia, urologia czy neurochirurgia. Chirurgia endokrynologiczna i endoskopowa nie są specjalizacjami w rozumieniu ustawy, ale szczególnymi umiejętnościami nabytymi przez chirurga w toku wieloletniego samokształcenia, brania udziału w licznych kursach, atestowanych przez odpowiednie sekcje TChP oraz organizacje międzynarodowe.

Z chirurgii ogólnej wyrasta coraz więcej wąskich specjalności. To dobrze czy źle?

W dobie kryzysu chirurgii, rosnącej średniej wieku chirurga w Polsce, mnożenie specjalizacji chirurgicznych wydaje się niecelowe, należy jednak dostrzegać, że oddziały chirurgiczne przechodzą transformację i coraz częściej idą w kierunku zawężania się w operacjach danego narządu czy obszaru ciała. Młody chirurg, pracując w danym ośrodku, nabywa tych dodatkowych umiejętności, tracąc jednak „uniwersalność”, jaką prezentuje chirurg ogólny.

Stąd w programie specjalizacji istnieje obowiązek odbywania staży w innych ośrodkach klinicznych lub szpitalach oraz oddziałach o innym profilu zabiegowym, np. na neurochirurgii czy urologii. W kształceniu podyplomowym coraz większą uwagę przywiązuje się także do roli kierownika specjalizacji jako osoby, której zadaniem jest nadzór nad zdobywaniem umiejętności przez młodego adepta chirurgii, ale także wychwycenie u niego szczególnych preferencji i umiejętności lub ich braku i reagowanie na nie.

Czy potrzebne są zmiany w szkoleniu specjalizacyjnym, np. w pracy zespołowej, wykorzystywaniu nowych technologii czy specjalistycznych manekinów symulacyjnych?

Za sprawą ogromnego skoku w technologiach medycznych szkolenie specjalizacyjne młodych chirurgów uległo w ostatnim czasie licznym zmianom. Jeszcze 20 lat temu nie w każdym oddziale chirurgicznym był porządny sprzęt laparoskopowy, a teraz nikt nie potrafi wyobrazić sobie, żeby przeprowadzać zabiegi bez laparoskopu. Technologia daje nam olbrzymie możliwości, o ile właściwie z niej skorzystamy i przede wszystkim będziemy mieć do niej łatwy dostęp.

W tej chwili w Polsce przy niemal wszystkich większych uczelniach funkcjonują centra symulacji medycznych. Ich udział w szkoleniu chirurgów jest jednak nadal marginalny. Prowadząc w takim centrum ćwiczenia dla studentów, staraliśmy się wychwycić tych z predyspozycjami manualnymi. Niejednokrotnie spotykaliśmy się jednak z opinią studentów, że praca chirurga jest mozolna i ciężka, kojarzy się im z godzinami wystanymi przy stole operacyjnym, a samo szkolenie trudne i męczące.

Uważam, że niezbędne jest zwiększenie na szkoleniach liczby godzin opartych o nowe technologie, co mogłoby je uatrakcyjnić. Wprawdzie dostępność do fantomów specjalistycznych czy centrów symulacji rośnie, jednak w mojej ocenie nadal jest niewystarczająca. Decyduje o tym wiele czynników, często bardzo przyziemnych – brak miejsca na oddziale, żeby zorganizować pracownię szkoleniową, czy brak funduszy.

Udział w kilkudniowych, zorganizowanych szkoleniach poza szpitalem wiąże się natomiast z nieobecnością w pracy, a czas przewidziany na takie aktywności w programie specjalizacji jest bardzo krótki. To smutne, ale pomimo postępu technologicznego udział w szkoleniu chirurgów nadal nie jest adekwatny do potrzeb. Tym bardziej że telemedycyna jest coraz bardziej rozpowszechniona i być może za kilka lat chirurg, będąc w jednym ośrodku, zooperuje pacjenta przebywającego 300-500 km od niego. Młode pokolenie chirurgów należałoby już do takiego świata przygotowywać.

Jakie piętno odcisnęła na chirurgii pandemia COVID-19?

W 2020 r., w związku z koniecznością wstrzymania planowych przyjęć, bardzo wydłużyły się kolejki do zabiegów. Równocześnie utrudniło to realizację kontraktów z NFZ. Obecnie staramy się nadrobić zaległości w planowych zabiegach, co przyczynia się do dodatkowego obciążenia pracą. Należy dodać, że duża część personelu lekarskiego i pielęgniarskiego w tym czasie chorowała na COVID-19 lub przebywała na kwarantannie i nie mogła wykonywać swoich obowiązków.

Zamykano też wiele oddziałów chirurgicznych, przekształcając je na „covidowe”. Znaczna część rezydentów nie mogła w tym czasie odbywać zaplanowanego szkolenia specjalizacyjnego, co odbiło się na ich procesie kształcenia. Towarzystwo będzie ich wspierać i ułatwiać nadrobienie straconego czasu.

Podobno pandemia przyczyniła się do rozwoju chirurgii robotowej.

Sądzę, że są to zjawiska niezależne. W polskich warunkach nie widzę mechanizmu, zwłaszcza finansowego, który umożliwiałby nasilony rozwój chirurgii robotowej w odpowiedzi na potrzeby związane z pandemią. To zbyt piękne, by było prawdziwe. Bezpieczeństwo i jakość pracy chirurgów raczej nie jest priorytetem decydentów w ochronie zdrowia, zwłaszcza jeżeli wymagałoby to kosztownych rozwiązań.

Co najbardziej pogrąża rodzimą chirurgię i co zrobić, aby to zmienić?

Utrzymująca się od lat zbyt niska wycena procedur chirurgicznych w rozliczeniach z NFZ, zwłaszcza w przypadkach trudnych, wymagających długotrwałego leczenia i wielokrotnych reoperacji. Zła sytuacja finansowa kumuluje się, co utrudnia działanie oddziałów i unowocześnianie naszej pracy. Kolejnym problemem jest odpływ młodych kadr lekarskich. Nasza specjalizacja wydaje się mniej atrakcyjna dla młodych lekarzy niż dawniej, w dodatku wielu wybiera karierę poza granicami kraju. Trudna sytuacja jest jeszcze bardziej widoczna w odniesieniu do personelu pielęgniarskiego.

Do tego mamy notoryczny brak czasu w związku z rosnącą górą dokumentacji medycznej, którą trzeba wypełnić, co koliduje z pracą na sali operacyjnej. Są też coraz większe problemy organizacyjne związane z napływem chorych, zwłaszcza ostrodyżurowych, przy tendencji do zamykania oddziałów chirurgii ogólnej i przesyłania do oddziałów chirurgicznych chorych przewlekle z oddziałów wewnętrznych, w których nie ma już dla nich miejsca. Jako Towarzystwo będziemy temu przeciwdziałać.

We wrześniu odbył się 70. Kongres Chirurgów Polskich. Co wniósł, jeśli chodzi o obecny stan polskiej chirurgii i możliwości rozwoju tej specjalności?

To było otwarte spotkanie naukowe prawie tysiąca chirurgów z całej Polski. Po długiej przerwie mogliśmy w bezpośrednich rozmowach skonfrontować swoje opinie na tematy obejmujące wszystkie dziedziny chirurgii ogólnej, onkologicznej i małoinwazyjnej. Wykłady dotyczyły najnowszych standardów postępowania w tych dziedzinach. Zaproszeni goście z zagranicy wkomponowali się w tematykę wykładami na najwyższym poziomie. Jestem przekonany, że mimo wielu trudności, o których mówiłem, polska chirurgia nie pozostaje w tyle i na pewno w wielu dziedzinach dorównuje najlepszym.