21 listopada 2024

O chleb i dach nad głową. 100 lat samorządności lekarskiej w Polsce

Po wojnie władza konsekwentnie dławiła wszelkie inicjatywy okręgowych izb lekarskich zmierzające do odbudowania struktur samorządowych – pisze Lucyna Krysiak.

Zebranie członków Izby Lekarskiej Warszawsko-Białostockiej w Warszawie (1938 r.), na zdjęciu widoczny m.in.: prezes tej izby prof. Władysław Szenajch (3. z prawej w I rzędzie). Foto: materiał z serwisu www.audiovis.nac.gov.pl ze zbiorów NAC

Po zakończeniu II wojny światowej okręgowe izby lekarskie starały się jak najszybciej stanąć na nogi i reaktywować działalność sprzed 1939 r.

Ze względu na różnorodne uwarunkowania związane z nowym podziałem administracyjnym kraju, nieprzychylną polityką komunistycznych władz prowadzoną wobec samorządu lekarskiego, a także ogromnymi socjalnymi potrzebami lekarzy, działania te miały charakter zróżnicowany.  

Z zachowanych nielicznych sprawozdań z działalności samorządu lekarskiego w okręgach z tego okresu wynika, że członkowie zarządów izb, na przekór wszystkiemu, starali się realizować swoje zadania konsekwentnie, również te dotyczące pomocy socjalnej.

Nieśli pomoc

Izba Lekarska Krakowska wznowiła swoją działalność w połowie 1944 r. nielegalnie. Ze wspomnień dra Mariana Ciećkiewicza, sekretarza przedwojennej i odrodzonej Izby Lekarskiej Krakowskiej, dowiadujemy się, że ludność Krakowa była jeszcze wówczas zagrożona niemieckimi nalotami, do których w każdej chwili mogło dojść, kiedy Sowieci wyzwalali miasto. Mobilizacja sił medycznych była niezbędna.

Grono lekarzy samorządowców skupionych przy Polskim Czerwonym Krzyżu uznało, że trzeba być przygotowanym na wielu rannych, zgromadzono więc duże ilości materiałów opatrunkowych, sprzętu medycznego i leków. Do nalotów jednak nie doszło, a zgromadzone środki medyczne zostały skierowane do Warszawy, dla rannych w Powstaniu Warszawskim.

Oficjalnie OIL w Krakowie rozpoczęła działalność 22 lutego 1945 r. – niedługo po wkroczeniu Armii Czerwonej do stolicy Małopolski. Wszystko działo się bardzo szybko. Już kilka dni później odbyło się pierwsze posiedzenie, podczas którego uzupełniono zarząd izby, posiłkując się składem przedwojennej rady i wyłoniono prezesa, którym został dr Jan Kazimierz Gołąb. Wyremontowano budynek, w którym mieściła się izba i wydano „Dziennik Urzędowy Izby Lekarskiej Krakowskiej”, co było ewenementem w tamtych czasach, ponieważ władze prowadziły reglamentację papieru w obawie przed pojawieniem się niezależnych wydawnictw. Niestety, był to jedyny numer, który izbie udało się wydać i ma on dziś znaczenie historyczne.

Od początku priorytetem izby była pomoc lekarzom rozumiana w szerokim tego słowa znaczeniu. OIL w Krakowie, zaniepokojona odgórnymi decyzjami władz w sprawie przymusowego rozmieszczania lekarzy (co wiązało się z nakazami pracy), interweniowała w tej sprawie w Naczelnej Izbie Lekarskiej, a za pośrednictwem Kasy Wzajemnej Pomocy Lekarzy wspierała finansowo rodziny lekarzy, którzy nie przeżyli wojny. W tym czasie był to jedyny w kraju organ samorządu lekarskiego, który wypłacał zapomogi na tak szeroką skalę. Zebrane z wielkim trudem na ten cel pokaźne fundusze zostały później zarekwirowane przez likwidatora izb lekarskich i nigdy krakowska izba ich nie odzyskała.

Przyspieszyć wybory

Zarząd krakowskiej izby szybko przejrzał podstępną grę polityczną ówczesnych władz wobec samorządu lekarskiego, dlatego chciał jak najszybciej doprowadzić do wyborów. Umocniłoby to izbę w jej strukturach i dałoby możliwość działania zgodnie z literą prawa. Mówi o tym sprawozdanie z działalności izby za 1946 r.: „Wybory do władz Izby lekarskiej powinny odbyć się jak najrychlej tym bardziej, że nie stoją temu na przeszkodzie żadne względy natury formalnej.

Komisja Wyborcza wybrana przez Radę Izby wiosną 1939 r. istnieje prawie w pełnym składzie, wystarczy więc ogłosić listę wyborców i w porozumieniu z Naczelną Izbą Lekarską wyznaczyć termin”. Działacze izby doskonale orientowali się, że prawna podstawa do przeprowadzenia wyborów wciąż obowiązuje i chcieli wykorzystać ten fakt. Napotkali jednak na opór NIL, która była już zmanipulowana przez ówczesną władzę i wydała polecenia zaniechania jakichkolwiek działań w tym kierunku.

Dr Jan Kazimierz Gołąb, wieloletni działacz samorządowy Izby Lekarskiej Krakowskiej, na zdjęciu z sanitariuszami podczas jego wcześniejszej służby w Legionach Polskich. Foto: materiał z serwisu www.audiovis.nac.gov.pl ze zbiorów NAC (Ilustrowany Kurier Codzienny – archiwum ilustracji)

Władza, poprzez swoich ludzi zasiadających w Zarządzie NIL, zapowiadała, że sprawa wyborów będzie uregulowana dla całego kraju specjalnym dekretem. Wprawdzie resort zdrowia przygotował projekt takiego dekretu, ale jego postanowienia naruszały zasady funkcjonowania samorządu lekarskiego, czemu Okręgowa Izba Krakowska stanowczo się wówczas sprzeciwiła, wytykając punkt po punkcie zapisy dające podstawę prawną do likwidacji zarządów izb. Przejrzała politykę władz, wyprzedzając tym samym późniejsze wydarzenia.

Bez mieszkań i gabinetów

Okręgowa Izba Lekarska w Poznaniu po wojnie rozpoczęła swoją działalność bez Izby Pomorskiej, która wcześniej znajdowała się w jej strukturze. W marcu 1945 r. na komisarza izby nominowano dra Józefa Jankowiaka. Charyzmatyczny Roman Konkiewicz, który pełnił tę funkcję od 1935 r., został przez Niemców rozstrzelany na początku wojny. Poznańska izba, na tle innych izb okręgowych, znajdowała się w szczególnej sytuacji, ponieważ okupant wysiedlił przymusowo większość tamtejszych lekarzy do Generalnej Guberni, konfiskując ich warsztaty pracy i mienie. Trzeba było więc zaczynać wszystko od zera – najpierw umożliwić im powrót do domu, a później wspomóc w urządzeniu gabinetów i ułatwić podjęcie pracy.

Przed wojną w Wielkopolsce i samym Poznaniu preferowano leczenie gabinetowe wobec leczenia ambulatoryjnego w przychodniach, dlatego przydział mieszkań dla powracających lekarzy wiązał się z wyborem lokali, w których na zapleczu mógłby być urządzony gabinet. W nowej, powojennej rzeczywistości okazało się to niewykonalne, o czym pisał w swoim rocznym sprawozdaniu ówczesny komisarz izby Józef Jankowiak: „Powracającym lekarzom, którzy wskutek przymusowego wysiedlenia i działań wojennych stracili cały swój dobytek, izba lekarska nie jest w stanie pomóc, ponieważ poniemieckie gabinety lekarzy, które mogłaby im przekazać, zostały zdewastowane”.

Także w kwestii mieszkań dla wracających z przesiedleń lekarzy izba była bezradna, ponieważ sprawy te przejął specjalny urząd mieszkaniowy. Wprawdzie na początku z powodu braku lekarzy w Poznaniu i na prowincji urząd ten przydzielał im mieszkania, jednak trwało to krótko. O mieszkania dla lekarzy było coraz trudniej, a jeśli już udało się je wywalczyć, nie nadawały się one do prowadzenia gabinetów. To było celowe działanie, władzom chodziło o to, aby ukrócić prywatną praktykę lekarską, a z czasem ją zlikwidować. Lekarze nie mogli więc w tym względzie liczyć na przychylność decydentów.

Działacze samorządowi rozumieli, że w powojennej rzeczywistości uprawianie wolnego zawodu lekarza jest zagrożone. Robili jednak dobrą minę do złej gry, czego przykładem jest – jak wynika z cytowanego już sprawozdania – pojednawczy stosunek do uprzywilejowanego przez władze Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia. Wyczuwali unifikację ruchu związkowego i zbliżającą się apokalipsę, ale jeszcze liczyli, że izbie uda się zachować dawny status. To dlatego poznańska izba lekarska jako pierwsza w kraju podjęła wysiłek wznowienia pisma samorządowego „Nowiny Lekarskie”, zanim Ministerstwo Zdrowia powołało własne pismo „W służbie zdrowia”.

Chaos i głód

W zrujnowanej po Powstaniu Warszawskim stolicy odbudowa struktur Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, która przed wojną funkcjonowała jako Izba Lekarska Warszawsko-Białostocka, była jeszcze trudniejsza. Jej odrodzenie nastąpiło 26 stycznia 1945 r., a przewodniczącym został Władysław Szenajch, którego wkrótce po mianowaniu na funkcję prezesa NIL zastąpił Kazimierz Bacia, przedwojenny skarbnik izby. Biuro izby początkowo znajdowało się w podwarszawskich Tworkach, a po uporządkowaniu budynku przy ul. Koszykowej 37 przeniosło się do Warszawy.

W sprawozdaniu z tego okresu zanotowano powołanie komisji problemowych: planowania, kwalifikacyjnej, cennikowej, ds. volksdeutschów. Komisja planowania, kierowana przez dra L. Rostkowskiego, zajmowała się problemami organizacji służby zdrowia i reformy studiów lekarskich. W kwestii działania innych komisji nie zachowało się zbyt wiele materiałów. Jest natomiast wzmianka o tym, że powołano przy izbie Klub Lekarza, który miał integrować środowisko lekarskie oraz służyć wymianie wiedzy i doświadczeń. To był ewenement na skalę krajową. Były też sprawy, których zarządowi tej izby nie udało się „załatwić” u ówczesnej władzy – chodzi o przydział spirytusu, produktów żywnościowych, artykułów tekstylnych, mydła i opału dla lekarzy.

Kurs lekarsko-sportowy w Poznaniu (1934 r.), w którym uczestniczył m.in. prezes Izby Lekarskiej Poznańsko-Pomorskiej dr Roman Konkiewicz (I rząd 2. z prawej). Foto: materiał z serwisu www.audiovis.nac.gov.pl ze zbiorów NAC (Ilustrowany Kurier Codzienny – archiwum ilustracji)

W Warszawie panował wówczas chaos i głód, a zdobycie środków opatrunkowych i instrumentów medycznych graniczyło z cudem. Wspominająca ten czas dr Jadwiga Pągowska-Wawrzyńska, ówczesna sekretarz izby, zauważa, że sprawy bytowe lekarzy miały w tym niezwykle trudnym okresie rangę równą sprawom merytorycznym dotyczącym wykonywania zawodu lekarza.

Priorytetem był socjal

W czasie wojny zginęło 700 lekarzy izby warszawsko-białostockiej, ale na liście tych, którzy nie wrócili, było aż 1000 osób. Ich rodziny – żony i dzieci – powróciły do Warszawy do spalonych, zniszczonych domów, bez ubrań, sprzętów codziennego użytku, bez grosza przy duszy. Ówczesne Ministerstwo Zdrowia przekazało wprawdzie dla nich pewną pomoc finansową, ale była to kropla w morzu potrzeb. Zarząd izby utworzył więc Kasę Pogrzebową. Gromadzenie funduszy było jednak bardzo trudne, bo bieda tych, którzy przeżyli, nie skłaniała do płacenia składek członkowskich, a tym samym dzielenia się pieniędzmi z innymi. Pojawił się też problem osób podających się za lekarzy, którzy nie mieli dyplomów, a z medycyną zetknęli się jako sanitariusze w czasie wojny.

W październiku 1945 r. izba ogłosiła regulamin tymczasowy, który określał zasady funkcjonowania Funduszu Zapomóg Pośmiertnych oraz ogłaszania się lekarzy w prasie. Regulamin stanowił, że „na wszelkiego rodzaju ogłoszenia i reklamy należy uprzednio uzyskać zezwolenie Zarządu Izby”. Chciano w ten sposób zapobiegać patologii pojawiającej się na rynku pracy.

W razie naruszenia przepisów zarząd izby zapowiadał, że złoży doniesienie karne przeciwko lekarzom dopuszczającym się tego wykroczenia. Jednak w prasie w tym czasie brak było ogłoszeń lekarskich i reklam lecznic. Bardziej więc chodziło o wykazanie czujności w sprawie nadużyć dotyczących ewentualnego reklamowania się lekarzy walczących o rynek pracy niż faktyczną walkę, bo wobec niedoboru kadr medycznych taki rynek praktycznie nie istniał.

To był dla warszawskiej izby czas bardzo trudny, z jej szeregów wywodzili się kandydaci do Zarządu NIL, która toczyła zacięty bój z władzami o „być albo nie być” samorządu lekarskiego. W NIL rozgrywały się wszystkie ważne wydarzenia związane z budowaniem służby zdrowia, w tym z różnymi aspektami dotyczącymi wykonywania zawodu lekarza w nowej, powojennej rzeczywistości. To z izby warszawskiej pochodzili: prof. Mieczysław Michałowicz, Władysław Szejnach, Kazimierz Bacia, Jan Rutkiewicz i Ludwik Rostkowski, którzy byli najbliżej toczących się w Ministerstwie Zdrowia rozgrywek politycznych wokół istnienia samorządu lekarskiego, często stając po przeciwnych stronach barykady.

Bez umocowania prawnego

Wszystkie izby okręgowe wznowiły swoją powojenną działalność w 1945 r. W tamtym okresie wciąż liczyły na to, że władze wydadzą dokument (dekret) legalizujący funkcjonowanie samorządu lekarskiego. Jednak gdy tak się nie stało, były zmuszone działać na podstawie rozporządzenia z 1934 r., zatem działalność ich rad i zarządów miała charakter tymczasowy, przez co brakowało podstaw formalnych do powołania sądów dyscyplinarnych przy izbach okręgowych, jak również Sądu Dyscyplinarnego przy NIL jako instancji odwoławczej. Kiedy wreszcie w 1946 r. dekret Krajowej Rady Narodowej „o samorządzie zawodowym” się ukazał, zdawało się, że mianowanie władz izbowych jest bliskie, jednak władza celowo opóźniała jego wprowadzenie w życie, prowadząc wobec samorządu lekarskiego politykę, która miała na celu jego likwidację.

Lucyna Krysiak

Źródło: Zygmunt Wiśniewski „Kronika Izb Lekarskich w Polsce w latach 1945-2005”, Zygmunt Wiśniewski „Lekarskie drogi (1945-1956). Czasy reżimu Bieruta”