6 maja 2024

Przeciążenia okupione wypaleniem. Pełnomocnik NRL ds. zdrowia lekarzy

Co trzeci medyk w Polsce cierpi na stany depresyjne, lękowe lub przewlekły stres, ale często wstydzi się do tego przyznać i nie szuka profesjonalnej pomocy – pisze Lucyna Krysiak.

Foto: pixabay.com

Panuje przekonanie, że lekarz to człowiek silny, odporny psychicznie, którego trudno złamać. Pochodzi ono z czasów, kiedy służby medyczne pracowały w ekstremalnie trudnych warunkach. Choroby takie jak gruźlica, tyfus, czerwonka, gorączka połogowa, dziesiątkowały ludność. Dziś wydawałoby się, że mając do dyspozycji nowoczesne zaplecze szpitalne, sale operacyjne, technologie i terapie, lekarz jest mniej obciążony, a jego praca lżejsza. Nic bardziej mylnego.

Współcześni lekarze są narażeni na wypalenie zawodowe, zaburzenia natury psychicznej i samobójstwa. Statystyki wskazują, że spośród wszystkich zawodów najwięcej samobójstw jest właśnie wśród lekarzy. Mając na uwadze potrzeby tej grupy zawodowej, Naczelna Rada Lekarska powołała pełnomocnika ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów, którym została dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, sprawująca dotychczas tego rodzaju funkcję w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Warszawie.

Lekarz też człowiek

Rafał Górski, lekarz zatrudniony w jednej z warszawskich klinik (dane zostały zmienione na prośbę rozmówcy) ma za sobą 20 lat pracy i wydawałoby się, że wszystko już widział, wszystkiego doświadczył i jest odporny na różnego rodzaju sytuacje. Kiedy zaczynał swoją karierę zawodową jako rezydent w oddziale chorób wewnętrznych, wierzył, że zmieni świat na lepsze.

Uważał, że interna daje duże możliwości rozwoju, ponieważ zahacza o wiele specjalności. Szybko zorientował się, że do szpitala głównie trafiają przypadki beznadziejne, a możliwości leczenia są ograniczone przez kontrakty z NFZ. Do tego rosnące wymagania wobec personelu medycznego, który z uwagi na deficyty kadrowe był posyłany tam, gdzie brakowało lekarzy, przeciążenie dyżurami, praca ponad siły i narastająca biurokracja sprawiły, że stawał się coraz bardziej sfrustrowany, niezadowolony, a swoje frustracje przenosił na rodzinę, której poświęcał coraz mniej czasu.

Czuł się ciągle zmęczony, rozdrażniony, osaczony i, aby się zregenerować, brał po kilka dni urlopu, ale z czasem okazało się, że to nie wystarcza. Praktycznie przestał sypiać, tracił chęć do życia, ale jeszcze jakoś się trzymał. Mówił sobie, że przecież jest lekarzem, jest silny i da radę, wie, jak sobie pomóc, jakie leki zażyć (sam sobie je przepisywał). Kiedy jednak wybuchła pandemia COVID-19, wszystko stanęło na głowie. Wiele oddziałów zamieniono w covidowe, a chorzy, których nie wiadomo było jak i czym leczyć, umierali masowo.

Społeczeństwo za bohaterską postawę nagradzało personel medyczny gromkimi brawami, ale krótko. W obawie przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa lekarzy, pielęgniarki i ratowników medycznych zaczęto stygmatyzować. Na drzwiach jednej z poznańskich piekarni pojawił się napis „lekarzy nie obsługujemy” i nie był to odosobniony przypadek.

W tym czasie doktor Górski praktycznie nie wychodził ze szpitala. Pewnego dnia nie był jednak w stanie wstać z łóżka, aby pójść do pracy, i gdyby nie żona, nie wiadomo, jak by się to skończyło. Diagnoza była jednoznaczna – depresja, zaburzenia lękowe, przemęczenie. Po długiej terapii farmakologicznej, połączonej ze wsparciem psychologicznym, wrócił do zawodu, ale teraz już wie, że nie zbawi świata, że nie na wszystko ma wpływ i nie za wszystko ponosi odpowiedzialność.

Wie także, że nie jest bogiem ani herosem i jako człowiek ma prawo do słabości. Żałuje tylko, że wcześniej nie poszukał pomocy psychologicznej, może nie doszłoby do załamania i konieczności wielomiesięcznego leczenia. Lekarzy takich jak on są w Polsce setki, a może tysiące, ich historie różnią się tylko szczegółami, toczą w innej scenerii placówek ochrony zdrowia. Wielu z nich, aby łagodzić napięcie, sięga po alkohol albo środki psychoaktywne, a to tylko pogłębia problem wypalenia zawodowego i jego skutki.

Ciągła zmiana zabija

Badania przeprowadzone przez Fundację „Nie Widać Po Mnie”, zajmującą się problemami zdrowia psychicznego, wskazują, że 30 proc. lekarzy cierpi na depresję, stany lękowe i przewlekły stres, które wpływają na zdolności poznawcze i poziom percepcji, a także ich zdrowie fizyczne. Wielu wstydzi się do tego przyznać, bagatelizuje problem i nie szuka profesjonalnej pomocy.  

W konsekwencji często dochodzi do wypalenia zawodowego, a tym samym do obniżenia jakości pracy i indywidualnego dobrostanu psychicznego pracowników ochrony zdrowia. Nowoczesne spojrzenie na organizację pracy promuje ciągłą zmianę, która ma pracowników inspirować do rozwijania się, nakłaniać do kreatywności, chronić przed zasiedzeniem i popadaniem w schematy myślenia i działania.

Jednak w opinii psychologów ciągła zmiana zabija, ponieważ pozbawia poczucia bezpieczeństwa, bo – aby je zapewnić – potrzeba stałości. Eksperci współpracujący z fundacją są zgodni, że za wypaleniem zawodowym medyków, a więc nie tylko lekarzy, ale też m.in. pielęgniarek, ratowników medycznych czy fizjoterapeutów, kryje się chroniczny stres i brak homeostazy w zmianach, za którymi trudno nadążyć.

Psycholog kliniczny dr Anna Kaźmierczak-Mytkowska uważa, że analizując problem, należy sięgnąć do jego źródła. Wypalenie zawodowe zaczyna się bowiem od przeżywania chronicznego stresu pojawiającego się na skutek przytłoczenia cierpieniem osób chorych i ich rodzin będących w zależności lekarz – pacjent. Ten stres się kumuluje i nie jest na bieżąco redukowany.

Zaznacza, że zespół wypalenia zawodowego jest najbliższy epizodowi depresyjnemu, ale ma charakter złożony i nie powstaje na skutek jednego pojedynczego incydentu, jakim może być konflikt z przełożonym czy niezadowolonym pacjentem lub jego rodziną. Dopiero pojawienie się trzech grup objawów stwarza zagrożenie wypaleniem zawodowym. Pierwsza to wyczerpanie fizyczne i emocjonalne, druga to depersonalizacja stanowiąca clou wypalenia zawodowego i trzecia to obniżone poczucia dokonań osobistych.

– Gdyby wraz z pojawieniem się pierwszych dwóch grup objawów skorzystano z profesjonalnej pomocy psychologicznej, uniknięto by ciężkich skutków wypalenia zawodowego w postaci depresji i prób samobójczych, ale lekarze skrzętnie je ukrywają – tłumaczy dr Anna Kaźmierczak-Mytkowska. W rezultacie dbają o zdrowie innych, zaniedbując własne.

Trzeba czasem odpuszczać

Prof. Ewa Mojs, kierownik Katedry Psychologii Klinicznej UM w Poznaniu i przewodnicząca Rady Naukowej Fundacji „Nie Widać Po Mnie” zauważa, że zdrowie psychiczne pracowników medycznych przez lata było marginalizowane i niezauważane, choć ta grupa zawodowa doświadcza zwiększonej ekspozycji na stres, a w okresie szczytu pandemii COVID-19 ta ekspozycja jeszcze się nasiliła.

Personel medyczny był narażony wówczas na niewyobrażalne przeciążenia oraz traumatyczne sytuacje, które odcisnęły piętno na ich psychice. – Z naszych badań wynika, że pandemia w znacznym stopniu wpłynęła na zdrowie psychiczne personelu medycznego, który i tak częściej doświadcza objawów depresyjnych niż osoby niewykonujące zawodów medycznych – komentuje wyniki badań fundacji prof. Ewa Mojs, dodając, że pozytywną stroną pandemii było to, że na temat zdrowia psychicznego medyków oraz konieczności udzielenia im jak najszybszej pomocy psychologicznej zaczęto mówić głośno na różnych forach, również w gremiach rządowych.

Nie jest to jednak proste, bo lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni i fizjoterapeuci mają w swój zawód wpisany perfekcjonizm i jak najdłużej zwlekają z podjęciem terapii, nie chcąc pozostawić swoich pacjentów. Eksperci fundacji twierdzą, że mając na uwadze dbałość o własne zdrowie psychiczne, powinni nauczyć się odpuszczać. Oczywiście nie w zakresie wykonywanych procedur, ale w różnych innych sytuacjach, kiedy nie trzeba reagować np. na każde skinienie pracodawcy, który proponuje dzień po dniu dyżur, bo nie ma pracowników, czy też na każdy telefon pacjenta, który pyta o sprawy często niezwiązane bezpośrednio z leczeniem.

Równie istotnym problemem jest to, że w Polsce panuje deficyt wsparcia psychologicznego dla personelu medycznego, co ma bezpośrednie przełożenie na wydajność oraz skuteczność załóg szpitali oraz placówek ochrony zdrowia. Prezes Fundacji „Nie Widać Po Mnie” Urszula Szybowicz uważa, że jedną z przyczyn niezadowalającego dostępu pracowników medycznych do pomocy psychologicznej jest niskie finansowanie ochrony zdrowia psychicznego i to powinno się radykalnie zmienić.

Ważna jest także edukacja i profilaktyka na temat zapobiegania wypaleniu zawodowemu w ochronie zdrowia, która powinna być nagłaśniana wśród kadry menadżerskiej, dyrektorów szpitali, pracowników medycznych każdego szczebla. – Bez specjalnie skrojonych programów edukacyjnych i łatwiejszego dostępu do pomocy psychologicznej problem będzie się tylko pogłębiać. Zadbanie o kondycję psychiczną i wsparcie pracowników ochrony zdrowia jest fundamentem dobrze działającego systemu lecznictwa – konkluduje Urszula Szybowicz.

Zbudować system

Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, nowo powołany przez NRL pełnomocnik ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów, zastrzega, że dostępność do pomocy psychologicznej jest bardzo ważna, ale nie będzie w pełni skuteczna, jeśli nie pójdą za tym zmiany systemowe, np. zmiana organizacji w środowisku pracy oraz spojrzenia na problem w szerszym aspekcie bez stygmatyzowania pracowników ochrony zdrowia przez społeczeństwo.

Z raportu Naczelnej Izby Lekarskiej sprzed kilku lat wynika, że polski lekarz średnio pracuje w 2,5 miejscach, a niektórzy nawet w 5 lub więcej. Jeden etat przy obecnych wynagrodzeniach nie wystarcza, aby utrzymać rodzinę, a ceną za pracę na kilka etatów jest ciągłe zmęczenie, niewyspanie i frustracja, prowadzące do wypalenia, które zwiększa ryzyko popadnięcia w nałogi i depresję.

Na mocy uchwały NRL z 2007 r. przy okręgowych izbach lekarskich zostali powołani okręgowi pełnomocnicy ds. zdrowia lekarzy, ale ich działalność jest ukierunkowana na wsparcie osób, które ze względu na stan zdrowia są zagrożone utratą możliwości wykonywania zawodu. Działania tych pełnomocników są nakierowane na niwelowanie negatywnych skutków uzależnień i ich leczenie, a nie pomoc w przypadku wypalenia zawodowego i związanych z nim zaburzeniami natury psychicznej.

Dopiero pandemia spowodowała, że w kilku izbach zdecydowano się na uruchomienie wsparcia psychologicznego dla osób zagrożonych wypaleniem. W OIL w Warszawie w 2019 r. opracowano program nastawiony na prewencję. Pomoc w pierwszej fazie jego funkcjonowania objęła 10 spotkań z psychoterapeutą, z której w ciągu roku skorzystało blisko 100 lekarzy. Lekarz, który chciał skorzystać z tej formy wsparcia, zgłaszał się do pełnomocnika, który jako psychiatra i psychoterapeuta rozpoznawał jego sytuację, by móc wybrać optymalny sposób pomocy, oceniając jednocześnie stopień zagrożenia samobójstwem.

Część osób trafiała do psychoterapeutów, część została przekierowana do terapeutów uzależnień lub na konsultację psychiatryczną. Jednak – jak zastrzega autorka projektu Magdalena Flaga-Łuczkiewicz – to pomoc kryzysowa, doraźna, krótkoterminowa, a potrzebne są rozwiązania długofalowe, które zafunkcjonują w skali ogólnokrajowej i jako pełnomocnik ds. lekarzy i lekarzy dentystów NRL będzie ich poszukiwać.

Stworzyć standardy postępowania

Rzecz w tym, aby lekarze i lekarze dentyści zaczęli zgłaszać się do pełnomocnika w sytuacji zagrożenia wypaleniem zawodowym i nie czekali, aż pojawi się depresja czy myśli samobójcze. Ale to wymaga od nich przełamania tabu, jakim jest wciąż pokutujący wizerunek lekarza herosa o żelaznej psychice i lekarza psychiatry jako osoby, która zajmuje się chorymi psychicznie.

W tym przełamywaniu tabu dużą rolę odgrywa rodzina i środowisko, w którym lekarz pracuje, ale też media, fora społecznościowe, na których lekarze dzielą się ze sobą problemami. – Chodzi o to, aby zacząć głośno i poważnie rozmawiać o wypaleniu zawodowym lekarzy i lekarzy dentystów, nie tylko na konferencjach, ale między sobą i w samorządzie lekarskim – tłumaczy Magdalena Flaga-Łuczkiewicz. Jednak uchwała, na mocy której powołano okręgowych pełnomocników ds. zdrowia lekarzy i lekarzy dentystów, jest bardzo lakoniczna, nie precyzuje zadań pełnomocników ani nie określa podstawy prawnej ich działania.

– Pracując w OIL w Warszawie, dość szybko przekonałam się, że trudno poruszać się w obszarze wspierania lekarzy, nie mając konkretnych ram działania, co zaowocowało zaproponowaniem i przyjęciem przez ORL w Warszawie regulaminu działania warszawskiego pełnomocnika. Po 2,5 latach od jego wprowadzenia widzę, że trzeba pełniejszych, ogólnopolskich rozwiązań, by działać sprawniej, w sposób bardziej skoordynowany, spójny. Wierzę, że możemy dużo lepiej pomagać lekarzom w różnego rodzaju kryzysach zdrowia psychicznego, niekoniecznie czekając do momentu, gdy stan zdrowia lekarza uniemożliwia wykonywanie zawodu. W ramach pracy w NIL zamierzam stworzyć algorytmy postępowania i narzędzia, byśmy mogli pomagać lekarzom na przeróżnych etapach ich problemów, od profilaktyki wypalenia po działania w sytuacjach zagrażających życiu. Wiem, że lokalne potrzeby w izbach okręgowych mogą być różne, dlatego tworzony algorytm będzie uwzględniał możliwość elastycznej adaptacji do potrzeb konkretnego środowiska – tłumaczy Magdalena Flaga-Łuczkiewicz.

Jej zdaniem należy dążyć do tego, by pełnomocnicy ds. zdrowia przestali być „samotnymi wyspami”, a zaczęli tworzyć ogólnopolską społeczność, działającą wspólnie, w której wymiana informacji i pomysłów wspiera skuteczne działania poprawiające zdrowie i dobrostan lekarzy w całej Polsce.

Lucyna Krysiak