10 listopada 2024

Najpiękniejsza pora roku (fragmenty)

Zieleń zaczynała tak pięknie rozwijać się dookoła. Zmieniała szary świat po zimie, cieszyła nasze oczy, budziła radość i nadzieję. Najpiękniejsza pora roku. Tak mówiłaś. Sama wtedy stawałaś się jak Pani Wiosna – twój uśmiech był jak słońce, ruchy dłoni jak latające motyle. Rozkwitałaś.

Katarzyna Wierzbicka. Fot. arch. prywatne

Czekałyśmy na wiosenny bal. Pierwszy poważny bal. Taki trochę spóźniony półmetek studiów. U nas jakoś bardzo za połową. Wymyślałyśmy sukienki. Mnie wymarzyła się czarna w białe kropki, rozkloszowana. Ciocia pięknie mi uszyła tę sukienkę. Teraz wisiała w szafie – czekała na premierę. A my obie na bal. W przerwach między zajęciami gdzieś biegałaś, wesoła i rozgadana. Śmiechem zarażałaś nawet ponuraków. Wszędzie było ciebie pełno. Zostawiałaś mi śmieszne liściki na serwetkach, na moich notatkach. Zawsze dbałaś, bym wiedziała, gdzie jesteś.

„Kaziu – kawa w bufecie. Ciacho! Twoja Lusia”.

Kazia i Lusia – to był nasz szyfr, nie pamiętam właściwie, kto to wymyślił.

Po zajęciach chodziłyśmy do parku nasycić oczy wiosną. Pomarzyć. Posnuć się wśród alejek. Trochę obaw przed egzaminami, trochę codzienności przetykanej promieniami słońca przebijającymi przez liście drzew. A my z kulkami pysznych lodów, zagadane. Lody też jadłaś radośnie, całą sobą. Kapały ci czasem po dłoni, bo musiałaś wiele w międzyczasie opowiedzieć. Wracałyśmy do domu, planując naukę i omawiając romanse znajomych. Młodość uskrzydlona latała nad nami, śmiejąc się beztrosko.

Nasz przyjaciel lubił robić zdjęcia. Kupił tajemnicze obiektywy – udawało się przez nie zrobić zdjęcie w ruchu, trzy ujęcia poklatkowe na jednej fotografii. W zwiewnej sukience tańczyłaś na scenie, a oko aparatu łapało twoje podskoki. Powstało piękne zdjęcie, ty w trzech postaciach: rozbieg – skok – taneczne lądowanie. Widzę twoją energię, radość, roztańczenie do dziś. I tę fotografię gdzieś w sobie noszę, pod powiekami, w moim osobistym albumie. Ty roztańczona.

Szczęśliwa. Poza czasem. W trzech postaciach, jakby ciebie jednej było za mało. Jakby właśnie ciebie wszędzie było pełno i ta jedna twoja postać była dla ciebie za ciasna. Roztroiłaś się zatem najpiękniej. Pewnego dnia miałaś ze sobą kredki, zabrałaś na zajęcia. Potem nudząc się na wykładzie, namalowałaś mi na kartce piękne róże. Oprawiłam je w ramkę. Mam je do dziś, wiszą nad moim biurkiem.

Po zajęciach umówiłyśmy się na wspólne robienie testów. Przywitałaś mnie uśmiechnięta, radosna, w papilotach na głowie. Czas nauki przeplatałaś czesaniem włosów, szykowaniem obiadu, krótkim koncertem na pianinie. Wymyślałaś, jaką zwariowaną ciotką będziesz kiedyś dla moich dzieci. Wieczorem wybierałaś się na spotkanie z przyjaciółmi, jakąś 35. potańcówkę. Na serwetce odcisnęłaś swoje usta pomalowane krwistoczerwoną szminką, napisałaś obok: „Ślij mojej miłości”. (…)

Zieleń już tak pięknie rozwinęła się wokoło. Najpiękniejsza pora roku. Tak mówiłaś…

A ja nie lubię kwietnia, zieleni też nie. Nie lubię snów, braku snu, bólu. Nie lubię bieli ścian szpitalnych, cieni koszmarów na suficie. Ani kobiet w czarnych kapeluszach. Nie lubię też balu i sukienek. I tego, jak mnie karmią. I jak ktoś śmieje się za ścianą zbyt głośno. I jak ciągle powtarzają, że najważniejsze, że oddycham, że żyję… Jakie to głupie. Żyłam tyle lat i żyję. I co z tego… To akurat wcale mnie dziś nie cieszy.

Najpiękniejsza pora roku. Tak mówiłaś…

O autorce

Katarzyna Wierzbicka – laureatka XIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego dla Lekarzy im. Prof. Andrzeja Szczeklika „Przychodzi wena do lekarza” (I miejsce w kategorii Proza). Urodziła się i mieszka w Otwocku. W 1997 r. ukończyła II Wydział Lekarski Akademii Medycznej w Warszawie. Jest specjalistką z dziedziny chorób wewnętrznych. Od kilku lat pracuje w przychodni w Karczewie oraz zajmuje się pensjonariuszami domu opieki. Praca daje jej poczucie spełnienia.

W 2022 roku obchodziła jubileusz 25-lecia pracy zawodowej. Po pracy najbardziej ceni spacery po lesie, dobrą książkę, muzykę i teatr. Wyszywa haftem krzyżykowym, co ją uspokaja i wycisza myśli. Kolekcjonuje zdjęcia drzew i anioły. Próby pisania wierszy podejmowała jeszcze na studiach, w okresie długiej rekonwalescencji po ciężkim wypadku samochodowym. Od kilku lat oprócz wierszy pisze czasem – w ramach relaksu i w celu zatrzymania ulotnych refleksji – opowiadania i bajki dla swoich dzieci. Należy do Unii Polskich Pisarzy Lekarzy. Laureatka konkursu „Przychodzi wena do lekarza” w 2020 roku w kategorii Proza.