9 października 2024

Ariana

„Ariana” to utwór napisany przez Elżbietę Lipską – laureatkę XI edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Prof. Andrzeja Szczeklika „Przychodzi wena do lekarza” (I miejsce w kategorii Proza).

Foto: arch. prywatne

Panjshanbeh – czwartek, 4 dey 1382 roku, dobrego roku. Fardin pomyślał, jak spokojnie żyli od nouruzu. Skąd taka myśl właśnie tego poranka? Ulotne myśli, pojawiając się rzekomo znikąd i zaraz znikając, odciskają piętno tu i teraz. Dobry rok, chwała Allahowi.

Skończył poranną modlitwę, ucichły modły muezzina płynące z meczetu. Z drugiej części domu dochodziły odgłosy porannej krzątaniny – to jego żona i matka szykowały poranny posiłek. W powietrzu unosił się nęcący zapach świeżego chleba. O, dzieci też wstały. Zaraz przybiegną, cała hałaśliwa czwórka – dwóch energicznych chłopców, dwie śliczne dziewczynki. Rosną zdrowo, chwała Allahowi, w nich jest przyszłość rodziny. Jego ulubienica, najmłodsza Nassim i jej nieodłączna lalka. „Wyglądają prawie jak bliźniaczki” – pomyślał.

Lubił poranny rozgardiasz, narastające tempo rozpoczynającego się dnia. Spokój i stabilność, dzień po dniu. Ich piętrowy dom zbudowany jak sąsiednie z glinianej cegły, z niewielkim zacienionym podwórzem, położony był w bocznej uliczce. Mieszkali tu od pokoleń, to ich twierdza, przystań, centrum ich świata. Teraz twardą ręką trzymała go matka, ale Shirin z łagodnością dbała o jego ciepło i elegancję, a dzieci wnosiły niewyczerpaną energię, śmiech i, nie da się ukryć, bałagan.

Po śniadaniu pójdzie do sklepu. Prowadzą rodzinny interes, sprzedają piękne materiały od tkaczy z okolicznych wiosek. Niektóre są stemplowane w zamówione, indywidualnie projektowane wzory. Miękkie i delikatne, pięknie barwione, każdy niezwykły i jedyny w swoim rodzaju – dzieła sztuki, które mogły zadowolić gusta każdego klienta. Szale, chusty, obrusy, bogactwo kolorów i wzorów, ich serca i uczucia są wplecione w te wątki i osnowy.

Interes szedł coraz lepiej, przybywało przyjezdnych, więc handel był opłacalny. Przez lata zebrał dużą grupę dostawców rękodzieła. Czasem sam wybierał się do najbardziej odległych, trudno dostępnych wiosek. Niektórzy tkacze byli wiekowi i nie opuszczali swoich domów, nie mieli jak dotrzeć do miasta.

Dbał o nich, byli mu bliscy, dostarczał im potrzebne materiały, robił zakupy. Zawsze miał czas, żeby usiąść, wypić herbatę, zapalić fajkę, porozmawiać o codzienności, poezji, świecie. Oni odwdzięczali mu się pięknymi wyrobami – razem tworzyli sztukę, która zachwycała klientów i niosła ich kulturę dalej w świat, daleko za horyzont.

No właśnie, najpierw sklep, a nocą pełni wartę w Arg‑e Bam – nie może się spóźnić. To dodatkowe, zaszczytne zajęcie. Twierdza była dumą miasta – majestatyczna, kryła niezwykłe historie. Praca w takim miejscu to wyróżnienie i rodzinna tradycja.

Zapowiadał się pracowity dzień. Pomimo pośpiechu wszedł na chwilę do meczetu, żeby na dziedzińcu zamienić kilka słów ze znajomymi. Dobrze zrobił, dowiedział się o nowym dostawcy obrusów, który przeniósł swój zakład z Yazdu.

Kassim był akurat na miejscu, umówili się, że po południu odwiedzi go w sklepie. Miał nosa, rano zawsze było tutaj gwarno, a informacje i okazje były świeże jak poranny chleb i równie szybko się rozchodziły. Potem bez końca analizował, czy w tamtej chwili niczego nie przeoczył, czy nie umknęła mu jakaś nerwowość wśród obecnych w meczecie? Większe niż zwykle podekscytowanie? Pospieszne załatwianie spraw i interesów? Zamaszystość gestów w rozmowie? Zbyt natarczywe poklepywanie po plecach? Ale nie, wszystko szło utartym torem, identycznie jak co dzień, żadnych odstępstw od rutyny.

No może, bardzo może, tysiące myśli potem, może nieco większy kurz, jakby wzbijany nie tylko przez uliczny ruch, ale zwielokrotniony. Może słońce nie tak jaskrawe jak wczoraj. Może ptaki, które bardziej gorliwie podrywały się do lotu, aby pospiesznie opuścić dolinę. Gdyby człowiek pochłonięty codziennością zwracał uwagę na dyskretną mowę natury, pulsujący znakami język świata, może mógłby coś zrobić, wrócić do domu, zabrać rodzinę i uciec jak najdalej? Tylko skąd miało przyjść to przeczucie, jakie okruchy miały się złożyć w impuls do działania i czy to, co mógłby zrobić, byłoby wystarczające?

Wszystkie te pytania pozostały jak otwarte okna. Mimo pokusy nie zasiedział się na podwórzu meczetu, musiał przygotować sklep na przyjście klientów. Jak zwykle wkrótce pojawi się tłum, kupujący nie mogą czekać, bo odejdą do konkurencji. Otworzył szeroko drzwi, wpuścił do środka świeże powietrze. Jego królestwo tkanin – ich delikatne faktury, feeria barw wszystkich odcieni pastelowej tęczy – piętrzyły się na półkach aż po sam sufit. Żywe kolory – intensywna czerwień i słoneczny żółcień, świeża zieleń i morski błękit, promienna fuksja i krwisty szkarłat – wszystkie odcienie, jakie wymyślili natura i człowiek. Niebieski zestawiony z intensywnym różem, brąz w połączeniu z pomarańczą, zielenią i żółcią, fiolet na brązowym i cielistym tle, ombra i brąz – to one dziś przyciągnęły jego wzrok. Świeże i beztroskie, intensywne jak ten poranek.

Wciągnął głęboko powietrze. Czy pachniało inaczej niż zwykle? Może było bardziej gęste? Czy wyczuwało się w nim napięcie? Czy coś odróżniało go od wczorajszego dnia? Nie, nic, żadnych znaków, analizował to po stokroć, szukając jednego zwiastuna, wskazówki, która dostrzeżona w porę dałaby szansę ocalenia.

Zajęły go codzienne obowiązki. Wystawił na zewnątrz najczęściej kupowane materiały, wygładził drobne zagniecenia z czułością znawcy i konesera piękna. Nie mógł się powstrzymać przed dotykiem, musiał poczuć pod palcami ich idealną fakturę, chłodną doskonałość, dowód perfekcji wykonania. Znał się na tkaninach jak nikt, od dziecka uczył się rozumieć ten fach. Był pewny swojej wiedzy, stały za nią pokolenia. Uśmiechnął się do siebie – zobaczymy, z czym przyjdzie Kassim. Miał przeczucie, że to będzie dobry dzień.

O autorce

Elżbieta Lipska – doktor nauk medycznych. Specjalistka endokrynologii i diabetologii dziecięcej, chorób dzieci oraz medycyny ratunkowej. Obecnie pracuje w Poradni Endokrynologicznej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Jest członkinią Panelu Dyscyplinarnego II instancji przy Polskiej Agencji Antydopingowej. Odpowiadała za przygotowanie opieki medycznej i ratownictwa w Polsce do Turnieju UEFA EURO 2012 oraz Mistrzostw Europy w piłce ręcznej EHF 2016, kierowała organizacją wydarzeń na Stadionie Narodowym w Warszawie. Przez wiele lat uczestniczyła w międzynarodowych działaniach ratowniczych i humanitarnych w Polskiej Misji Medycznej. Miłośniczka muzyki klasycznej i literatury, Islandii i Japonii. Członkini Unii Polskich Pisarzy Lekarzy, laureatka nagrody literackiej „Puls Słowa” w 2021 r. Kocha psy i zimowe morsowanie.