22 listopada 2024

Jubileuszowe refleksje – źródła optymizmu i wyzwania na przyszłość

Rok 2019 r. był rokiem dla nas szczególnym, bowiem przed 30 laty odrodziła się samorządność lekarska. Jesienią 1989 r. odbyły się pierwsze okręgowe zjazdy lekarskie, a grudzień tego roku to czas I Krajowego Zjazdu Lekarzy.

Foto: pixabay.com

Pierwsze dni czy miesiące nowo wybranych władz to intensywne działania – wówczas nikt nie liczył poświęconego czasu, poniesionych kosztów, ważne było bowiem coś więcej. A dysponowaliśmy nie tylko bardzo skromnym zapleczem administracyjnym czy wyposażeniem biurowym.

Projekty regulaminów czy protokoły spotkań to często żmudna praca odręczna, przepisywana po niezbędnych poprawkach na wysłużonych maszynach do pisania. Opowieści na ten temat często budzą uśmiech u najmłodszych z nas. W tym samym czasie, kiedy tworzyliśmy podstawy samorządowe, wielu zajmowało się przede wszystkim niemałymi możliwościami szybkiego wzbogacenia się.

Wspomnę tylko o gigantycznych zyskach z taniego „importowanego” spirytusu, przemycania papierosów, sprowadzania i handlu „luksusowymi” autami, często po wielokrotnych stłuczkach czy z przebiegiem liczonym w setkach tysięcy kilometrów, a odnowionymi czasem w sposób trudny do identyfikacji. Pojawiły się szanse dla przedsiębiorczych, także w ochronie zdrowia, mających dostęp do pieniędzy lub do kredytów, o pozyskanie których, zwłaszcza dla „wybrańców”, było nadzwyczaj łatwo. Kredytów nie zawsze spłacanych, za cichą aprobatą niektórych banków (tzw. kredyty nietrafione). Jeszcze inni wykorzystywali zasoby informacji, niedostępnych dla zwykłych zjadaczy chleba.

Oni mogli nieraz za bezcen nabywać różnego rodzaju majątek narodowy czy społeczny. Ale z reguły takie są zazwyczaj okoliczności towarzyszące nadzwyczajnym czasom. Zyski i straty, spryt i nieporadność, porażki ambitnych i zwycięstwa ryzykantów. Oczywiście większość z nas zadawalało się pozyskaniem w wielu obszarach życia społecznego tego, co naszym rodzicom wydawało się nierealne. Przypominam te pierwsze lata odzyskanej wolności, by pokłonić się tym wszystkim, którzy jednak nie szczędzili czasu i wysiłku dla nauki i rozwoju samorządności, zarówno zawodowej, jak i terytorialnej. Zadania postawione przed pierwszymi okręgowymi radami lekarskimi po odrodzeniu się samorządu lekarskiego były ogromne.

Wspominaliśmy w trakcie wielu jubileuszowych spotkań to, co nas absorbowało, nasze starania o dobre warunki do leczenia i bezpieczeństwo pacjentów, a także nieustanne wysiłki na rzecz środowiska i poprawy warunków pracy i płacy dla lekarzy i lekarzy dentystów. Przypominaliśmy, że nasz głos często był pomijany czy niesłyszalny, wbrew składanym deklaracjom i obietnicom, głównie przed wyborami, zwłaszcza parlamentarnymi czy samorządowymi. Warto jednak w tym czasie przypomnieć niektóre wydarzenia, wskazujące, że są jednak powody do niemałej satysfakcji i optymizmu.

1. Uchwalenie Kodeksu Etyki Lekarskiej podczas Nadzwyczajnego Krajowego Zjazdu Lekarzy w Bielsku-Białej w 1991 r.

Pamiętam dobrze atmosferę tego spotkania, byłem jednym z wiceprzewodniczących Zjazdu, wspomagając w prowadzeniu obrad kol. Jana Ciećkiewicza z Krakowa. Nasze obrady były przedmiotem zainteresowania wielu środowisk i mediów. Byliśmy niemalże w centrum ówczesnych wydarzeń w Polsce. Były momenty niezwykle trudne, czasem niektórzy mieli wrażenie prowokacji. Prowadzenie w tych warunkach dyskusji nie było łatwe, zwłaszcza przy niektórych kodeksowych zapisach.

Przeważyła na szczęście zbiorowa mądrość i zdolność do racjonalnego kompromisu w sytuacjach, kiedy realna była groźba zerwania Zjazdu i rozjechania się z niczym. Uchwalana w dniu 7 stycznia 1993 r. ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oparta została na naszych zapisach. Zatem stało się to, czego dziś oczekujemy i o co usilnie zabiegamy. Nasz głos wyprzedził przyjęcie ustawowego rozwiązania.

2. Obrona samorządności zawodowej poprzez zachowanie zasady obowiązkowej przynależności lekarzy i lekarzy dentystów.

Zapomnieliśmy już o tym (na szczęście), że pod koniec V kadencji, przy wsparciu także niektórych środowisk lekarskich, ówczesny Rzecznik Praw Obywatelskich śp. Janusz Kochanowski złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie, czy obowiązkowa przynależność do samorządu lekarskiego jest zgodna z konstytucją. Odejście od tej zasady oznaczałoby praktyczny koniec samorządu. Wówczas wielu z nas, także z grona tych, którzy z niemałym trudem budowali odrodzony samorząd, zebrało szyki, by zapobiec nieszczęściu. To zagrożenie było także dla mnie ważnym argumentem w podjęciu decyzji o ubieganie się o funkcję prezesa Śląskiej Izby Lekarskiej.

Starałem się zdobyć dodatkową przychylność dla samorządu w środowisku lekarzy i lekarzy dentystów poprzez uczynienie samorządu bardziej rozpoznawalnym i pomocnym dla wszystkich grup wiekowych. To wówczas zaapelowałem do porównania samorządu do rodziny biologicznej i jej celów, proponując delegatom program oparty na trzech filarach: „Tak jak w rodzinie biologicznej trzeba wspierać najmłodszych, torować drogę dla najlepszych i nie zapominać o najstarszych, zwłaszcza naszych Mistrzach i Nauczycielach”. Dzisiaj na szczęście podobnych jak przed ponad 10 laty dyskusji nie odnotowujemy, ale pamiętajmy, że z samorządnością nie zawsze niektórym po drodze…

3. Klauzula sumienia.

Ostatni wiek pokazał dobitnie, jak w niektórych krajach można wykorzystywać lekarzy do realizacji celów niemających nic wspólnego z ochroną życia i dobrem chorego. Nie chodzi bynajmniej wyłącznie o zbrodnicze ideologie, ale też o ostatnie lata, lata narastającej niestety dehumanizacji zawodu, relatywizacji pojęć czy degradacje wartości, stanowiących podstawę ładu społecznego. W tych krytycznych momentach szczególnie doceniamy znaczenie autonomii lekarza i klauzuli sumienia. Bezkompromisowość polskiego samorządu lekarskiego pozwoliła na obronę tego jakże ważnego uprawnienia poprzez wyrok Trybunału Konstytucyjnego.

4. Skuteczna obrona przed zmuszeniem nas do udziału w eutanazji i we wspomaganiu samobójstw.

Powołaniem lekarza jest ochrona życia i zdrowia ludzkiego, a największym nakazem etycznym dla lekarza jest dobro chorego. W art. 31 Kodeksu zapisaliśmy, że lekarzowi nie wolno stosować eutanazji ani pomagać choremu w popełnieniu samobójstwa. Dzięki olbrzymim postępom medycyny, jak również przez ogólny rozwój społeczno-gospodarczy, długość życia kobiet i mężczyzn jest coraz większa. Wydłużenie życia nie przywraca nam jednak młodości, te dodatkowe lata to często lata naszych schorzeń wielonarządowych, wymagających stałego leczenia i monitorowania.

Te „dodatkowe” lata to także duże wyzwanie dla systemów ochrony zdrowia, instytucji ubezpieczeniowych, ale również dla rodzin i najbliższych. Lepiej zarabiamy, mamy większe mieszkania i domy, ale jakże często nie ma w nich miejsca na umieranie czy cierpienie. Czy zatem przypadkowo w ostatnich latach powrócił w wielu krajach rozwiniętych temat eutanazji jako szczególne uprawnienie wolnego człowieka? Sam niejednokrotnie występując na konferencjach z udziałem środowisk pozamedycznych, broniąc naszych zapisów kodeksowych, byłem atakowany o „zaściankowość i zacofanie” polskich lekarzy, nie pozwalających wolnemu człowiekowi bez ograniczeń decydować o swoim życiu!

Z olbrzymim zadowoleniem zatem przyjęliśmy wiadomość z ostatniego posiedzenia Światowego Stowarzyszenia Lekarzy, które obradowało we wrześniu 2019 r. w Tbilisi, z udziałem lekarzy z wielu kontynentów. Przy braku głosów przeciwnych przyjęto deklarację, w której zdecydowanie napisano, że nie ma miejsca dla lekarzy w eutanazji oraz we wspomaganiu prób samobójczych. Czyli nie jesteśmy „zaściankowi i zacofani”. Cieszę się więc, że konsekwentnie broniłem naszych racji i naszych kodeksowych zapisów. Nie jest to dziś, bynajmniej, łatwe. Dziś – kiedy próbuje się oddzielać moralność od etyki, kiedy dochodzi do degradacji uznanych przez setki lat wartości, relatywizacji pojęć i dehumanizacji medycyny. Polscy lekarze i tym razem zdali ważny egzamin!

A jakie wyzwania i zadania na przyszłość?

Musimy koncentrować się przede wszystkim na trzech fundamentalnych zadaniach.

1. Stałe udoskonalanie rejestru lekarzy i lekarzy dentystów.

To sprawa dość powszechnie w środowisku niedoceniania. Nie pamiętamy często o tym, by zgłosić w rejestrze wszelkie zmiany, nie tylko miejsca zatrudnienia, rodzaju wykonywanej własnej działalności, naszego rozwoju zawodowego, osiąganych stopni i tytułów naukowych. A nie ma potrzeby nikogo przekonywać o roli i znaczeniu posiadania pełnej informacji. Pamiętam, jak przed kilkoma laty pojawiła się propozycja wsparcia finansowego dla budowy nowego rejestru, przezornie nie skorzystaliśmy, bojąc się, że może to być początek drogi do jego przejęcia, a co za tym idzie, osłabienia roli samorządu.

2. Zwiększanie roli samorządu w kształceniu podyplomowym i specjalizacyjnym.

Chcąc przybliżać miejsce szkoleń i kursów, także specjalizacyjnych, do miejsca pracy i zamieszkania naszych Koleżanek i Kolegów, okręgowe izby lekarskie zwiększają stopniowo ofertę w zakresie kształcenia podyplomowego. Ze szczególnie dobrym odbiorem spotkało się zaangażowanie izb lekarskich w realizację kształcenia specjalizacyjnego we współpracy z uczelniami medycznymi. Niestety realizowane to było najczęściej ze składek członkowskich, bowiem CMKP wyrażało niezbędną akceptację, wydatki pozostawiając jednak po stronie samorządu. Dopiero z chwilą ogłaszania przetargów na szkolenie sytuacja uległa poprawie, bowiem można sięgać po środki publiczne.

Ale przyszłość naszego samorządu należy, moim zdaniem, zagospodarować do stopniowego przejmowania przez izby lekarskie roli gospodarza kształcenia podyplomowego i specjalizacyjnego. Oczywiście, wykorzystując dobrą współpracę i merytoryczną pomoc uczelni medycznych. Jeżeli jednym z najważniejszych ustawowych zadań samorządu jest sprawowanie pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu lekarza, a ustawiczne kształcenie jest nieodłącznie związane z wykonywaniem jakże odpowiedzialnego zawodu lekarza, to nie ma innej drogi. Oczywiście ta „operacja” nie będzie łatwa, będzie na pewno wielu „hamulcowych” po różnych stronach, ale najwyższy czas do rozpoczęcia konkretnych przygotowań i pozyskiwania sprzymierzeńców, także po stronie CMKP. Skoro oczekuje się od nas skutecznego sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu, to nie jest to w pełni możliwe bez stopniowego przejmowania uprawnień.

Nasze przekonanie w tym zakresie zostało po raz kolejny podkreślone w stanowisku nr 5/20/VIII Naczelnej Rady Lekarskiej z dnia 31 stycznia 2020 r., w sprawie projektu ustawy o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw, w którym czytamy m.in.: „NRL proponowała przeniesienie kompetencji urzędów wojewódzkich w zakresie kształcenia lekarzy i lekarzy dentystów na izby lekarskie. Izby lekarskie prowadzą sprawy lekarzy i lekarzy dentystów od momentu ukończenia studiów, bardzo dobrze realizują misję prowadzenia stażu podyplomowego. Naturalnym wydaje się prowadzenie całej administracyjnej części kształcenia podyplomowego przez samorząd lekarski – jest to rozwiązanie, które od wielu lat funkcjonuje i sprawdza się np. w Niemczech. NRL proponowała powierzenie samorządowi lekarskiemu odpowiedzialności co najmniej za umiejętności, jako pierwszego etapu zwiększania udziału izb lekarskich w organizowaniu kształcenia podyplomowego”.

3. Stała profesjonalizacja pionu odpowiedzialności zawodowej.

Odpowiedzialność zawodowa to nie jest inna wersja sądownictwa powszechnego, jak czasami niektórzy myślą. Ona jest jedną ze zdobyczy samorządu lekarzy i lekarzy dentystów, zawodu zaufania publicznego. Starsi z nas pamiętają, jak wyglądała ocena pracy lekarskiej przed odrodzeniem się samorządu lekarskiego i gdzie była przeprowadzana. Ale ten ważny segment uprawnień samorządu lekarskiego wymaga stałej profesjonalizacji i szczególnej dbałości o eliminowanie tego, co jest szczególnie dokuczliwe, przewlekłości postępowania. Każdy, kto się z taką przewlekłością zetknął, także na etapie postępowania wyjaśniającego, wie, jakie może to powodować negatywne konsekwencje w różnych obszarach życia zawodowego i osobistego, zwłaszcza wtedy, kiedy ostateczne rozstrzygnięcie potwierdzi, że nie doszło do przewinienia zawodowego.

Tak, jak medycyna i ochrona zdrowia zupełnie inaczej wyglądają z perspektywy łóżka szpitalnego, a inaczej z perspektywy dyżurki lekarskiej czy korytarza oddziału, tak również statystyki w zakresie odpowiedzialności zawodowej nie zawsze mówią o tym, co najbardziej istotne, co wymaga właśnie stałej profesjonalizacji, unikając wykorzystywania tego pionu do różnych, nazwijmy to, „innych celów”. A podobnie jak oczekujemy od sądownictwa powszechnego, także w naszym systemie korporacyjnym nie powinny mieć miejsca jakiekolwiek inne wpływy, poza merytoryczną, opartą na faktach, oceną.

Jacek Kozakiewicz, wiceprezes NRL