6 października 2024

Lekarz – zawód wysokiego ryzyka

Lekarze to grupa deficytowa na rynku pracy, więc nietrudno o nadgodziny. Na pracoholizm narażeni są ludzie, którzy mają problem z asertywnością. Co robić, gdy praca przejmuje kontrolę nad życiem? Jak odzyskać równowagę? Z Czesławem Michalczykiem, psychologiem klinicznym i psychoterapeutą, rozmawia Lidia Sulikowska.

Foto: Archiwum prywatne

Lekarze to jedna z najbardziej zapracowanych grup zawodowych. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że trudno jest w tej profesji wyrysować jednoznaczną granicę pomiędzy życiem zawodowym a prywatnym. Praca w jednym, ustalonym schemacie godzinowym bywa niemożliwa, co zaburza naturalny rytm funkcjonowania, poza tym dochodzi wiele obowiązków, które trzeba wykonać poza etatem, aby rozwijać się zawodowo. Niebagatelnym pozostaje też fakt, że lekarze to grupa deficytowa na rynku pracy, więc nietrudno o dodatkowe propozycje czy nadgodziny w podstawowym miejscu zatrudnienia.

Co w tym złego?

Nic, dopóki obowiązki służbowe nie zdominują naszego życia. Zawód ten potrafi dać dużo satysfakcji, ale można też się w nim przesadnie zatracić, co może prowadzić do niebezpiecznego w skutkach pracoholizmu. Nieleczona choroba postępuje i może doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji, m.in. wypalenia zawodowego, kolejnych uzależnień, np. od alkoholu czy środków psychoaktywnych, a w skrajnych przypadkach kończy się nawet śmiercią.

Chory wpływa też destrukcyjnie na swoją rodzinę, znajomych, kolegów z pracy i przede wszystkim – na pacjenta. Przepracowanie wiąże się z narastającym zmęczeniem, spada koncentracja, więc w konsekwencji i jakość świadczonych usług. Łatwiej o błąd, którego normalnie byśmy nie popełnili. Nie można pomóc pacjentowi, gdy samemu nie jest się w pełni sił.

W dużej grupie ryzyka są młodzi lekarze…

Zdecydowanie tak. Na początku kariery zawodowej trzeba poświęcić mnóstwo czasu na doskonalenie zawodowe. Z drugiej strony ci ludzie dopiero co założyli rodziny i chcą, co naturalne, zapewnić jej byt. Aby sprostać tym wszystkim wyzwaniom, muszą brać kolejne dyżury. Niestety czasem nie potrafią się zatrzymać, aż w końcu doprowadzają się do takiego stanu, że nie mają czasu na rodzinę czy relacje ze znajomymi. Gdy zanika ich życie prywatne, jeszcze bardziej zatracają się w pracy, bo tylko ona im pozostaje. W ten sposób wpadają w pułapkę, z której trudno wyjść.

Uzależnienie od pracy przytrafia się także doświadczonym lekarzom. Za czym oni tak pędzą?

Na pracoholizm narażeni są ludzie o specyficznych cechach osobowości, na przykład osoby, które nie radzą sobie z problemami życia codziennego. Praca jest wówczas dla nich ucieczką i jedyną sferą, w której czują się pewnie. Problem ten może też dotyczyć lekarzy, którzy mają bardzo rozbudowaną chęć pomagania, szczególnie tych, którzy opiekują się ciężko chorymi pacjentami.

Przyjmują chorych od rana do wieczora, bo przecież od nich zależy czyjeś życie, nie zważając na przemęczenie i możliwość popełnienia błędu. Problem ten występuje też u osób z tzw. perfekcyjną osobowością. Dla nich praca jest prawdziwą pasją, co samo w sobie jest bardzo dobrym zjawiskiem, bo mobilizuje do bycia twórczym, a dzięki pełnemu zaangażowaniu można bardziej pomóc pacjentom. Jest jednak i druga strona medalu.

Pasjonaci wymagają od siebie perfekcyjnego działania, a żeby temu podołać, muszą nieustannie doskonalić swoje umiejętności i poświęcają temu zadaniu wiele godzin i energii. Paradoksalnie, osiągają skutek odwrotny od zamierzonego – w pewnym momencie jakość ich pracy spada, bo są przemęczeni.

Wówczas jednak, zamiast przystopować, pracują jeszcze ciężej, bo myślą, że angażują się niewystarczająco. I tak w kółko. Po pewnym czasie pasja do pracy staje się obsesją, co jest prostą drogą do uzależnienia. Na pracoholizm narażeni są też ludzie, którzy mają problem z asertywnością. Nie potrafią odmówić, gdy ktoś ich prosi o wzięcie dodatkowego dyżuru albo kilku godzin więcej w poradni.

Jak rozpoznać, że mamy do czynienia ze zbyt wielką, wyniszczającą chęcią do pracy?

Niebezpieczna staje się sytuacja, kiedy obowiązki zawodowe zaczynają wypełniać wszelkie aspekty naszego życia. Gdy przestajemy mieć czas dla rodziny i przyjaciół, nie mamy poza pracą innych zainteresowań. Na przykład zjawiskiem, które powinno zaniepokoić, jest tzw. nerwica niedzielna. Gdy pracoholik ma dzień wolny, to jest nerwowy, drażliwy, nie potrafi znaleźć sobie miejsca. Nie umie zorganizować sobie czasu w inny sposób niż poprzez pracę.

Co więcej, również podczas spotkań ze znajomymi rozmawia ciągle o pacjentach, chorobach i innych zagadnieniach związanym z wykonywanym zawodem, nie ma niezwiązanego z pracą hobby. Pracoholizm wiąże się też z objawami somatycznymi, np. osoby uzależnione cierpią na choroby sercowo-naczyniowe, wyczerpanie fizyczne, brak koncentracji, bezsenność, nie potrafią zrelaksować się, ciągle myślą o pracy.

Kiedy ludzie orientują się, że coś jest nie tak?

Niestety zdarza się, że bardzo późno. Pracoholicy długo nie zauważają, że mają problem, bo ich zachowanie, szczególnie w początkowej fazie, jest aprobowane przez otoczenie. Ci, którzy dużo i ciężko pracują, są postrzegani jako osoby zaradne, które potrafią zadbać o siebie i najbliższych, a koledzy z pracy mają pewność, że przysłowiowy „Kowalski” zawsze weźmie za nich dyżur, gdy go o to poprosimy.

Często rodzina wzmacnia jeszcze to uzależnienie, bo praca daje wymierne korzyści. Nawet gdy pojawiają się pretensje, że współmałżonek bierze na siebie za dużo obowiązków służbowych, zaniedbując bliskich, to chory argumentuje, że przecież robi to dla ich dobra, że przecież tego się od niego wymaga. Dopiero, gdy relacje rodzinne ulegają poważnym destrukcjom, problem zaczyna być widoczny.

Niestety czasem to już moment, gdy choroba zebrała już pierwsze żniwa, np. doszło do rozpadu rodziny, rozstroju zdrowotnego czy błędu w pracy. Często uzależnienie od pracy jest diagnozowane dopiero w gabinecie psychologicznym. Osoby chore zgłaszają się z problemami z koncentracją, zaburzeniami snu, skarżą się, że nie radzą sobie w pracy, że mają problemy małżeńskie i dopiero po wnikliwej analizie wychodzi na jaw, że prawdziwą przyczyną ich dolegliwości jest pracoholizm.

Jak przestać być pracoholikiem?

To jest uzależnienie psychiczne, a droga wyjścia nie jest prosta. Są różne terapie, zarówno indywidualne, jak i grupowe, powstają też tzw. grupy samopomocowe anonimowych pracoholików. Na początek trzeba uświadomić sobie, że to, co robimy, jest destrukcyjne. Trzeba zauważyć szkody, które wynikają z przepracowania. Dopiero wówczas można próbować wyjść z tej choroby.

Często pracoholik sam nie jest w stanie sobie pomóc, dlatego ważna jest rola rodziny, znajomych i współpracowników. To oni są pierwszymi obserwatorami rozwoju tej choroby i to właśnie oni mogą w porę zareagować. To jednak dopiero pierwszy krok. Bywa, że nawet jak widzimy problem, to nie potrafimy mu zaradzić. Sam miewałem takich pacjentów, którzy oczekiwali ode mnie pomocy, ale upływało dużo czasu, zanim znaleźli się w moim gabinecie, bo oczywiście nie mieli czasu z powodu nadmiaru obowiązków.

Źródło: „Gazeta Lekarska” nr 12/2015-1/2016