4 grudnia 2024

Nowa era edukacji: na smartfonie, na tablecie, z kodem QR

Żyjemy w czasach szybkiego rozwoju nowoczesnych technologii, dzięki którym można przekazywać wiedzę w zupełnie inny sposób niż kiedyś. Czy polskie placówki zajmujące się kształceniem przed- i podyplomowym lekarzy nadążają za tym trendem?

Foto: Lidia Sulikowska

Obecnie student nie rozstaje się ze swoim smartfonem, aktywnie uczestniczy w mediach społecznościowych, coraz częściej na zajęcia przychodzi z laptopem, nie chce też marnować czasu na stacjonarnych wykładach, woli zaliczyć kurs online.

Może korzystać z niezliczonej liczby aplikacji medycznych, które pokażą mu np. układ kostny w trójwymiarze, skomplikowane zabiegi operacyjne, zaprezentują najnowsze doniesienia naukowe czy wiedzę z danej dziedziny medycyny w przystępny sposób.

Rynek oferuje szeroką gamę fantomów i symulatorów urządzeń medycznych. Na ile jednak innowacyjne technologie są powszechne na polskich uczelniach? Czy nauczyciele akademiccy, którzy sami uczyli się w czasach, gdy dominowała książka i zeszyt do notowania, chcą je wykorzystywać w pracy dydaktycznej?

I co ważne – czy nowości te spełniają oczekiwania edukacyjne? Na to pytanie próbowali odpowiedzieć uczestnicy konferencji poświęconej nowoczesnym rozwiązaniom w edukacji medycznej, zorganizowanej na początku kwietnia w Warszawie przez MEDtube.

Wiedza z telefonu

– Nasi studenci chętnie wykorzystują do nauki nowe technologie, choć niejeden młody człowiek dalej woli kartkę i ołówek. Nowoczesna edukacja nie może wykluczać osób, które cenią tradycyjny styl uczenia się – mówiła dr Antonina Doroszewska z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Na tej uczelni już działa centrum symulacji medycznej (będzie rozbudowywane), platforma e-learnignowa (kursy obowiązkowe i fakultatywne), a w niedalekiej przyszłości będą realizowane egzaminy OSCE. Studenci Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu mają np. dostęp do wielu medycznych e-booków, w tym ponad 600 w ramach Cambridge Core.

Prof. Marzena Dominiak, prezydent Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego, członek Komitetu Edukacyjnego Światowej Federacji Dentystycznej FDI, ale też kierownik Katedry i Zakładu Chirurgii Stomatologicznej UM we Wrocławiu, podkreślała, że ceni też wartość aplikacji medycznych, a także filmy szkoleniowe, ważne jednak, aby przekazywane treści były recenzowane, bo tylko wówczas mamy pewność, że są rzetelnym źródłem informacji.

– Medycyna na smartfonie i tablecie spełnia swoje zadanie. Dostarcza fachową wiedzę, a nauka jest łatwiejsza i przyjemniejsza. Technologie pozwalają wyjść z tradycyjnego nauczania i skoncentrować się wokół problem-based learning – przekonywała zgromadzonych uczestników.

– Kończyłem studia w latach, gdy edukacja była całkowicie analogowa, co najwyżej mogliśmy skorzystać z dyktafonu czy ksero – mówił z kolei prof. Marcin Gruchała, rektor Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, zwracając uwagę, że obecnie młodzi ludzie funkcjonują w zupełnie innej rzeczywistości i nie należy z tym zjawiskiem walczyć, ale to wykorzystać.

– Niestety panuje przekonanie, że telefon komórkowy służy nam do rozrywki, a to ważne narzędzie edukacyjne – przekonywał Jacek Dziedziak, prezes Studenckiego Towarzystwa Naukowego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Narzekał też, że polskie uczelnie medyczne toczy choroba zwana „seminariozą”, która jest katalizatorem wypalenia wśród studentów.

– Dobrze, że wzrasta możliwość odbycia kursów online, zapisy na takie zajęcia rozchodzą się błyskawicznie, bo to oszczędność czasu – mówił. Dodał jednak, że ceni wykłady, które są interaktywne i realizowane z pomysłem, a nie po prostu odczytywaniem tego, co jest zapisane w podręczniku. Na uczelniach medycznych w całej Polsce powstają lub już działają kolejne centra symulacji medycznej, które znacząco poprawiają efekty kształcenia.

Jakie są główne bariery we wdrażaniu nowych technologii do procesu nauczania? W czasie konferencji przeprowadzono wśród uczestników ankietę, w której zapytano o tę kwestię. Badani najczęściej wskazywali na ograniczenia finansowe, niewiele mniej jednak odpowiedziało, że problemem jest strach przed zmianą. W końcu innowacje to coś nowego, pewnego rodzaju ryzyko, dlatego tak niechętnie je podejmujemy.

Niebagatelnym czynnikiem może też być brak motywacji wśród nauczycieli akademickich. Zdaniem Mateusza Marynowskiego z IFMSA-Poland, wynagrodzenia dla dydaktyków są niewystarczające, żeby mogli się maksymalnie angażować w pracę ze studentami.  – Bardziej opłaca się napisać artykuł, a nauczanie to po prostu wyrabianie godzin – stwierdził.

– W Polsce problemem jest to, że nie ma trzech ścieżek kariery – naukowej, klinicznej i nauczania. W USA jest wybór, w jakim obszarze chcemy się realizować – ocenił prof. Michael Czekajlo, dyrektor medyczny centrum symulacyjnego w Hunter Holmes McGuire VA Medical Center w Richmond, USA.

Co po studiach?

Nowego podejścia wymaga też kształcenie podyplomowe lekarzy i lekarzy dentystów. Centrum Medyczne Kształcenia Podyplomowego rozwija powoli platformę e-learningową, posiada centrum symulacji ratownictwa medycznego i neonatologiczne, tworzone jest też endoskopowe centrum symulacji.

Prof. Ryszard Gellert, dyrektor CMKP, podkreślał, że nauczanie poprzez symulację jest po prostu konieczne. Technologia daje jednak o wiele więcej, m.in. szkolenia na ludzkich preparatach, wykorzystanie drukowanych modeli narządów 3D, telemedycynę, symulację wysokiej wierności – z pacjentem, który krzyczy, płacze, krwawi, ma wysokie ciśnienie i inne funkcje. To wszystko jednak kosztuje.

Dobrze wykorzystać możliwości

Niewątpliwie najistotniejszym ogniwem udanej implementacji nowoczesnych rozwiązań w procesie kształcenia są sami wykładowcy. To od nich zależy, czy w ogóle będą modyfikować swoje zajęcia pod tym kątem, a jeśli tak, to jak to zadanie zrealizują. Eksperci podkreślają, że trzeba ich kształcić w tym temacie, np. jak budować ciekawe i praktyczne scenariusze zajęć w centrach symulacyjnych czy tworzyć kurs e-learningowy.

– 150 stron slajdów prezentacji w Power Point, będących przepisaniem podręczników, nie jest e-learningiem. Muszą być zdjęcia, schematy, a także filmy, gdzie prowadzący mówi do nas, podkreślając zarazem to, co najistotniejsze – mówił Jacek Dziedziak, prezes STN WUM. Trzeba też umieć wybierać z ogromu treści dostępnych w internecie te, które są wartościowe i zweryfikowane.

– Studenci są przeładowani informacją dostępną w internecie, ale nie wiedzą, jak wybrać wartościowe dane. To rola nauczyciela akademickiego – mówiła Natalie Lafferty, kierownik Centrum Technologii i Innowacji w Nauce na Uniwersytecie w Dundee, Szkocja. Ważna jest też współpraca pomiędzy zawodami medycznymi, niestety uczelnie uczą każdej profesji osobno.

– W badaniu z 2016 r. zapytaliśmy grupę studentów z 12 uczelni medycznych, czy uczestniczyli w zajęciach z innymi zawodami medycznymi, tylko 7 proc. odpowiedziało, że tak. To niepokoi, biorąc pod uwagę, że medycyna jest dziedziną zespołową – stwierdził Mateusz Marynowski z IFMSA-Poland. – Nasi studenci sami zorganizowali wspólne zajęcia różnych zawodów medycznych w centrum symulacji, bo czuli, że tego potrzebują. Należy iść w tym kierunku – powiedział prof. Marcin Gruchała.

Najważniejszy jest człowiek

Patrząc na możliwości związane z wykorzystaniem nowoczesnych rozwiązań w procesie kształcenia, nie można też zapominać o fundamentach nauczania. Obecna na konferencji prof. Madalena Patrício, była prezydent w International Association for Medical Education (AMEE), podkreślała, że nie da się nauczać tak, jak 40 lat temu, bo żyjemy w zupełnie innych czasach, ale technologię trzeba pogodzić z kształceniem w duchu humanizacji.

Do pomocy w nauce kompetencji miękkich może jednak służyć technika, jak choćby oglądanie filmów podejmujących temat empatii do pacjenta. Prof. Patricio wymieniała choćby takie hity światowej filmoteki jak legendarny już „Patch Adams” czy „Motyl Still Alice”, gdzie główna bohaterka, lekarka, odkrywa, że ma wczesne objawy choroby Alzheimera.

Nowoczesne technologie na pewno nie zastąpią dotychczasowego nauczania, ale mogą poprawić efektywność edukacji. Pieniądze, ale też czas i chęci wykładowców są tu chyba kluczem do sukcesu. Może więc warto na początek zamieścić kod QR w książce, który po przeskanowaniu przekieruje do filmu uzupełniającego opisywane zagadnienie.

Lidia Sulikowska